Sąd utrzymał odmowę śledztwa ws. ograniczenia wstępu do Sejmu dla dziennikarzy
- 10/02/2018 05:24 PM
Warszawski sąd utrzymał we wtorek odmowę wszczęcia śledztwa ws. czasowego ograniczenia dla dziennikarzy wstępu do Sejmu w końcu kwietnia i maju br. Tym samym oddalił zażalenia złożone m.in. przez Press Club Polska na taką - podjętą w czerwcu - decyzję prokuratury.
"Co do zasady decyzja oskarżyciela publicznego zasługuje na aprobatę. (...) Dla oceny, czy miało miejsce przestępstwo, o którym mówiły zawiadomienia, wystarczyły te czynności sprawdzające, które zostały dokonane oraz wiadomości powszechnie dostępne" - wskazał w uzasadnieniu wtorkowego postanowienia sędzia Marcin Kosowski.
Jak dodał sędzia "w tej konkretnej sytuacji marszałek Sejmu miał prawo wydać takie zarządzenie", a decyzję marszałka można oceniać w kategoriach odpowiedzialności politycznej, ale nie sposób zinterpretować jej przez pryzmat odpowiedzialności karnej.
Sąd przyznał, że decyzja o ograniczeniu wstępu dla części dziennikarzy uniemożliwiła im "jedną z form prowadzenia działalności prasowej", czyli osobiste kontakty w Sejmie, ale "nie niweczyła prawa do krytyki prasowej w sposób ostateczny".
Zmiana zasad wstępu na teren kompleksu sejmowego obowiązywała od 25 kwietnia do 27 maja. Według Centrum Informacyjnego Sejmu, "z przyczyn organizacyjnych i bezpieczeństwa" zawieszone zostało przyznawanie jednorazowych kart wstępu dla dziennikarzy. Dostęp do Sejmu pozostawał możliwy dla posiadaczy stałych i okresowych kart wstępu. Od 18 kwietnia do 27 maja w Sejmie protestowali rodzice i opiekunowie osób niepełnosprawnych wraz z podopiecznymi.
Jak w maju wyjaśniało CIS, podstawą prawną decyzji było zarządzenie Marszałka Sejmu z 2008 r. w sprawie wstępu do budynków pozostających w zarządzie Kancelarii Sejmu oraz wstępu i wjazdu na tereny pozostające w zarządzie Kancelarii Sejmu. Przewidziano w nim możliwość wprowadzenia odmiennych procedur wstępu do Sejmu "w wyjątkowych przypadkach, uzasadnionych względami bezpieczeństwa lub względami organizacyjnymi".
"Wielotygodniowy protest kilkunastu osób, w tym osób niepełnosprawnych, w ocenie Kancelarii Sejmu w sposób bezsporny można zakwalifikować do +wyjątkowego wypadku+. Z uwagi na miejsce protestu (hol główny gmachu Sejmu, w pobliżu stanowisk pracy dziennikarzy oraz miejsc uczęszczanych przez odwiedzające parlament grupy wycieczkowe) Kancelaria Sejmu, w której zarządzie te budynki pozostają, była zmuszona do podjęcia odpowiednich decyzji" - informowało CIS.
Jak podkreślano w komunikacie CIS, "wprowadzone zmiany w żadnej mierze nie zmierzają do utrudnienia pracy mediów, czy też ograniczenia dostępu do informacji publicznej, tłumienia krytyki prasowej czy też naruszania przysługujących obywatelom praw wynikających wprost z Konstytucji".
Do prokuratury w połowie maja wpłynęły trzy zawiadomienia w tej sprawie - m.in. od Press Club Polska. Jak wskazywano w tym zawiadomieniu, decyzja "rażąco naruszyła swobodę wykonywania zawodu przez większość dziennikarzy" poprzez uniemożliwienie im uzyskiwania informacji z posiedzeń parlamentu oraz komisji i podkomisji sejmowych i senackich. Tym samym - zdaniem zawiadamiającego - można mówić w tym kontekście o przepisie Prawa prasowego stanowiącym, że "kto utrudnia lub tłumi krytykę prasową podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności".
W końcu czerwca Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła śledztwa "wobec braku znamion czynu zabronionego". Na decyzję prokuratury do Sądu Okręgowego w Warszawie złożono trzy zażalenia - w tym Press Club Polska.
Autorzy zażaleń wskazywali na - w ich ocenie - "dowolną, wybiórczą i swobodną ocenę materiału dowodowego" przez prokuraturę. Zwracali również uwagę na "uznaniowość" przy wydawaniu przepustek w Sejmie dla określonych dziennikarzy. Ich zdaniem prokuratura powinna wszcząć śledztwo, aby móc m.in. przesłuchać marszałka Sejmu i komendanta Straży Marszałkowskiej.
"Być może kwestie ograniczenia prawa do wydawania przepustek dla dziennikarzy powinny zostać doprecyzowane, ale na razie mamy takie przepisy, jakie są i musimy oceniać działania organów w świetle tego prawa" - odpowiadał na zarzuty podniesione w zażaleniach prok. Radosław Jancewicz. Wskazał, że prawo dostępu do Sejmu dla dziennikarzy nie jest absolutne, gdyż jeśli nie byłoby możliwości ograniczeń, to "po co w ogóle są przepustki".
"Na poziomie krajowym postępowanie mamy zakończone. (...) Naturalnym krokiem idącym w ślad za dzisiejszym postanowieniem wydaje się jednak skarga do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu" - powiedział dziennikarzom po ogłoszeniu postanowienia sądu pełnomocnik jednego ze skarżących mec. Paweł Osik. "Nie odpuścimy" - powiedziała zaś jedna z dziennikarek, która złożyła zażalenie, Ewa Siedlecka z tygodnika "Polityka". (PAP)
fot.Leszek Szymański/EPA
Reklama