Od kilku dni toczy się proces Paula Manaforta, byłego szefa kampanii wyborczej Donalda Trumpa, oskarżonego o liczne malwersacje finansowe, łącznie z „praniem“ brudnych pieniędzy i oszustwami podatkowymi. Wszystko to nie ma rzekomo bezpośrednio nic wspólnego z prezydentem, gdyż działo się na kilka lat przed jego pojawieniem się na scenie politycznej. Tyle, że jednak ma.
Przez czterema miesiącami nałożono amerykańskie sankcje gospodarcze na wielki koncern Rusal, który kontroluje większość produkcji aluminium w Rosji. Sankcje te nie dotyczyły wyłącznie samego przedsiębiorstwa, ale również jednego z najbogatszych ludzi w tym kraju, oligarchy Olega Deripaski, zausznika cara Putina i – pod wieloma względami – gangstera. Deripaska dorobił się miliardów dolarów w latach 90. w czasie chaotycznej prywatyzacji przemysłu w dawnym ZSRR. Dzięki kontaktom z wpływowymi politykami oraz stosowaniu dość brutalnych metod, stał się aluminiowym królem Rosji. Po drodze zastraszał przeciwników, wtrącał ich do więzienia, a także powodował, że niektórzy z nich popełniali „samobójstwa“ przez “samo-wypychanie się” z okien mieszkań na wysokich piętrach. Deripaska mógł zawsze robić co chciał, bo był powiązany nie tylko z władzą, ale również z rosyjskimi siłami bezpieczeństwa oraz z pospolitymi gangsterami.
Towarzysz Deripaska przez wszystkie te lata owocnej, choć często przestępczej działalności, z jednej strony podlizywał się Putinowi, np. przez miliardowe wsparcie organizacji igrzysk olimpijskich w Soczi, a z drugiej współpracował ochoczo z Manafortem, pożyczając mu znaczne sumy pieniędzy. W zamian obecny oskarżony zaproponował mu w roku 2016, a zatem w trakcie prezydenckiej kampanii wyborczej, „prywatne sesje dyskusyjne“ dotyczące tejże kampanii, mające posiadać „wielką wartość dla Putina“.
6 kwietnia bieżącego roku, gdy Amerykanie nałożyli na firmę Rusal i Deripaskę sankcje, akcje aluminiowego giganta straciły 50 procent swojej wartości. Jednocześnie Oleg, zapewne nieco przestraszony tym, że zacznie tracić dostęp do swoich bogactw i będzie się musiał przerzucić z kawioru i szampana na czerstwe bułki bez omasty, zapewnił, że pozbędzie się udziałów w Rusalu. Amerykańskie ministerstwo skarbu domagało się, by stało się to w terminie jednego miesiąca. Ale się nie stało. Szef tego resortu, Steven Mnuchin, najpierw zgodził się na przedłużenie tego terminu do końca maja, a przed dwoma tygodniami dano panu gangsterowi czas od końca lipca, który to „deadline“ też został przez Deripaskę zignorowany.
Mnuchin, który jest teoretycznie ministrem mającym dbać o naszą kasę, uzasadnił swoją pobłażliwość tym, iż strona amerykańska „nie chce obciążać skutkami sankcji 61 tysięcy ciężko pracujących w Rusalu ludzi“. Naprawdę? A co z ciężko pracującymi farmerami w USA, którzy dołują z powodu idiotycznej wojny cłowej Trumpa z resztą świata? A co z pracownikami firmy Harley Davidson w Wisconsin? Cichaczem, bez większego rozgłosu, rząd federalny opowiedział się za złagodzeniem sankcji w stosunku do rosyjskiego gangstera, który nie ma nawet prawa wjazdu do USA, gdyż nie jest w stanie uzyskać wizy. Innymi słowy, jest to kolejna niewytłumaczalna kapitulacja wobec Rosji. Może Biały Dom należy po prostu przenieść na Kreml i wreszcie będzie święty spokój.
Andrzej Heyduk
Pochodzi z Wielkopolski, choć od dzieciństwa związany z Wrocławiem. W USA od 1983 roku. Z wykształcenia anglista (Uniwersytet Wrocławski), językoznawca (Lancaster University w Anglii) oraz filozof (University of Illinois). Dziennikarz i felietonista od 1972 roku - publikował m. in. w tygodniku "Wprost", miesięczniku "Scena", gazetach wrocławskich, periodyku "East European Journal", mediach polonijnych, dzienniku "Fort Wayne Journal". Autor słownika pt.: "Leksykon angielskiej terminologii komputerowej" (1991) oraz anglojęzycznej powieści pt.: "The Breslau Conspiracy" (2014).
Na zdjęciu: Oleg Deripaska
fot.Yuri Kochetkov/Epa/REX/Shutterstock
Reklama