W czasie wywiadu udzielonego telewizji Fox prezydent Donald Trump został zapytany o to, czy widziałby sens w wysyłaniu młodych Amerykanów do boju w obronie Czarnogóry. Jest to oczywiście szersze pytanie o zasadność stosowania tzw. artykułu numer 5 przepisów Paktu Północnoatlantyckiego, stanowiącego o tym, iż atak na dowolny kraj NATO jest atakiem na cały sojusz i wymaga zbiorowej obrony tegoż kraju. W całej, pod 70-letniej historii Paktu artykuł 5 został zastosowany tylko raz – po atakach terrorystycznych 9/11.
Nasz świetlany wódz wyraził wątpliwości co do słuszności bronienia państw członkowskich NATO, bo jego zdaniem liczni członkowie NATO to beztroskie obiboki, które nie płacą Ameryce stosownego haraczu za roztaczanie nam nimi parasola bezpieczeństwa. Nie wiem, dlaczego we wspomnianym wywiadzie przykładem stała się akurat Czarnogóra, ale to sprawa drugorzędna. Trump powiedział, że Czarnogórcy są „bardzo silnym narodem“, choć „bywają nieco agresywni“. Jest to teza o tyle kuriozalna, że Donald nigdy w tym kraju nie był, a o czyjejkolwiek historii wie mniej więcej tyle samo, co ja o chirurgii mózgu. Agresją w stosunku do Czarnogóry wykazał się sam, odpychając ostentacyjnie prezydenta tego kraju w czasie ubiegłorocznego szczytu NATO, by stanąć do wspólnego zdjęcia wszystkich przywódców z miną szczęśliwego Mussoliniego tuż po sutej kolacji.
Pan prezydent dodał też, że gdyby Czarnogóra nagle kogoś zaatakowała, byłby to zapewne początek III wojny światowej, a Ameryka by się w nią musiała automatycznie wplątać w wyniku nieszczęśliwych, natowskich zobowiązań. O ile mi wiadomo, czarnogórskie władze nie planują na razie wypowiedzenia wojny Chinom i dokonania niespodziewanego desantu na Szanghaj. Gdyby jednak takie plany istniały, artykuł 5 NATO nie miałby z tym nic wspólnego, ponieważ jest to sojusz obronny, a obowiązek wspólnego działania przeciw wrogom dotyczy wyłącznie agresji ze strony krajów poza Paktem. Należy jednak założyć, z dużą dozą pewności, że Trump nie ma o tym fakcie żadnego pojęcia.
Jak można się było spodziewać, opinie o prezydenckim bełkocie nie są w Czarnogórze zbyt przychylne, tym bardziej, że w roku 2016, gdy kraj ten przygotowywał się do wstąpienia w szeregi NATO, kilku rosyjskich agentów najbliższego przyjaciela Trumpa, Władimira Putina, planowało zaatakować wraz z serbskimi nacjonalistami parlament, zabić większość posłów, przejąć władzę i zaprosić Armię Czerwoną do złożenia „przyjacielskiej wizyty“. Plany te zostały na szczęście w porę udaremnione.
Nie tylko Czarnogórcy skomentowali wypowiedź Trumpa. Były dowódca sił NATO, emerytowany generał Wesley Clark, stwierdził, że słowa prezydenta muszą być „najgorszym możliwym koszmarem dla Czarnogóry“. Myślę, że nie tylko dla Czarnogóry, ale dla wszystkich tych krajów, łącznie z Polską, dla których Rosja stanowi bezpośrednie zagrożenie. W miarę oczywiste jest to, iż przywiązanie prezydenta do kluczowych zasad NATO jest nikłe, a być może w ogóle nie istnieje. Problem w tym, że bez artykułu 5 dalsze istnienie Paktu Północnoatlantyckiego w ogóle traci sens. Wołodia zapewne bardzo się cieszy.
Andrzej Heyduk
Pochodzi z Wielkopolski, choć od dzieciństwa związany z Wrocławiem. W USA od 1983 roku. Z wykształcenia anglista (Uniwersytet Wrocławski), językoznawca (Lancaster University w Anglii) oraz filozof (University of Illinois). Dziennikarz i felietonista od 1972 roku - publikował m. in. w tygodniku "Wprost", miesięczniku "Scena", gazetach wrocławskich, periodyku "East European Journal", mediach polonijnych, dzienniku "Fort Wayne Journal". Autor słownika pt.: "Leksykon angielskiej terminologii komputerowej" (1991) oraz anglojęzycznej powieści pt.: "The Breslau Conspiracy" (2014).
fot.TATYANA ZENKOVICH/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama