Zastanówmy się, czym nie można kierować pod wpływem alkoholu. Samochodem? Rowerem? A może Unią Europejską? Tą ostatnią jak widać można, choć nie da się wykluczyć kompromitacji osoby, która będzie próbowała tej sztuki dokonać. Pijany na umór i słaniający się na nogach Jean-Claude Juncker, czyli przewodniczący Komisji Europejskiej, miał swoje pięć minut w trakcie tegorocznego szczytu NATO w Brukseli. Na pewno nie było to jednak jedno z tych „5 minut”, o których każdy z nas marzy. Złośliwi mówią, że Ukraina pod postacią Petra Poroszenki uratowała przed upadkiem Unię Europejską, którą symbolizował potykający się o własne nogi, nieprzytomny Juncker. W pewnym momencie ukraiński prezydent musiał go osobiście podtrzymywać, by ten nie osunął się na ziemię. Oglądając ten żenujący spektakl politycznej kompromitacji, dławiłem w sobie silny dysonans poznawczy. Z jednej strony miałem ochotę śmiać się wniebogłosy, a z drugiej chciało mi się po prostu płakać. Obraz, który atakował moje oczy, był bezlitosny. Przedstawiał bowiem najprawdziwszy upadek człowieka. I to takiego, którego zwykło się określać mianem „przedstawiciela elity”. Najlepsi z najlepszych – ot co! Doprawdy? Żenada!
Takie chwile grozy, kiedy coraz trudniejsze do ukrycia alkoholowe upojenie zaczyna z człowieka na wszelkie możliwe sposoby wyłazić, żeby nie powiedzieć „wylewać się”, to najprawdziwsza zmora wszystkich polityków-alkoholików. My Polacy najlepiej wiemy, że w takim „zacnym” gronie znaleźć się mogą np. prezydenci, czy posłowie. O kim może być tutaj mowa, zapewne wszyscy się domyślają. Ja wolę tego nie pisać wprost, bo w miejscu, w którym się aktualnie znajduję, za niewygodną prawdę skierowaną pod adresem głowy państwa można dostać najprawdziwszy wyrok karny. Przesadzam? Skądże znowu! Taki los spotkał znanego wszystkim Wojciecha Cejrowskiego. Podróżnik został skazany przez polski sąd za publiczne krytykowanie prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i zarzucenie mu, że ten upijał się w trakcie pełnienia urzędu. Granda! No, ale taki mamy klimat nad Wisłą… Większość polityków-alkoholików stara się działać, albo lepiej napisać – realizować swoje hobby – w trybie incognito.
Przynajmniej w teorii. W rzeczywistości całe to rzekome incognito to pic na wódę…ech… wodę oczywiście! Złudzenie, w które naiwnie próbują wierzyć tylko ci najbardziej zainteresowani – dotknięci chorobą filipińską. Dookoła wszyscy pozostali najczęściej dobrze znają ich wstydliwie skrywany sekret. Przykładowa historia wygląda mniej więcej w ten sposób: ktoś wychodzi na zwykłą niewinną kawę. Po chwili wraca jakiś odmieniony. Mocno wyperfumowany, lekko zamroczony, a jednocześnie taki jakiś bardziej radosny i zrelaksowany. Przypominam, że jest godzina 12 w samo południe, a pierwsi dżentelmeni zasiądą do swoich szklaneczek wypełnionych bursztynowym trunkiem dopiero za kilka godzin. Ale tu przecież nie mowa o dżentelmenach. Doprawdy intrygujące, co się na tej kawie mogło wydarzyć… Pół biedy, gdy mowa o zwykłym pracowniku biurowym lub urzędniku niższego szczebla. Kiedy jednak chodzi o polityka najwyższego kalibru, w dodatku znajdującego się na szczycie NATO, na którym uchwalane są najważniejsze kwestie dotyczące światowego bezpieczeństwa, wtedy zaczynają się prawdziwe kłopoty. Za pośrednictwem medialnych kamer całą tę żenadę obserwują miliony ludzi na całym świecie. Człowiek kompromituje się w oczach światowych przywódców, a także własnych obywateli, których miał przecież godnie reprezentować. Jednym słowem: klapa po całości! Zapewne Jean-Claude Juncker nie przeczyta tego felietonu, a szkoda. Czasem kubeł zimnej wody potrafi mieć dla człowieka działanie zbawienne. Taka swoista terapia szokowa – kawa na ławę. Tylko wiecie Państwo, kawa bez dodatków…
Wpadkę Junckera nieudolnie próbował później odkręcać Margaritis Schinas, rzecznik Komisji Europejskiej. Na konferencji prasowej stwierdził, że szef KE doznał na szczycie NATO „bardzo bolesnego ataku” rwy kulszowej. Doprawdy? Panie przewodniczący Komisji Europejskiej, czasem warto zdobyć się na odwagę i publicznie przyznać do winy. Przeprosić i uderzyć się w piersi.
Z całym szacunkiem Panie Juncker – kończ waść, wstydu oszczędź. Najwyższy czas na dymisję. Doprawdy mowa o przewodniczeniu Komisji Europejskiej – zachowajmy zatem odrobinę powagi!
Tomasz Winiarski
Amerykanista, dziennikarz relacjonujący wydarzenia z USA, korespondent mediów krajowych i polonijnych. Publicysta i felietonista. Miłośnik i propagator amerykańskiego stylu życia. Jego artykuły, wywiady i komentarze publikowane są w ogólnopolskiej prasie drukowanej oraz internetowej m.in. w Tygodniku Katolickim „Niedziela”, „Gazecie Polskiej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, miesięczniku „Gazeta Bankowa”.
fot.LISI NIESNER/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama