Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 30 września 2024 18:30
Reklama KD Market
Reklama

Jak się olimpiada w Chicago czkawką odbija

Zakończone w Vancouver zimowe Igrzyska czkawką przypomniały mieszkańcom Chicago ich sny o potędze związane z Olimpiadą w 2016. Przypomniały też rozliczającym właśnie podatki inwestorom o ich stratach z tym związanych…Zygmunta Małkowskiego z Chicago zupełnie dziś nie interesują ani globalne antyamerykańskie nastroje, ani wewnętrzne układy w MKOL-u, ani kryzys gospodarczy, ani nawet fakt, że Igrzyska nigdy nie odbyły się jeszcze w Ameryce Południowej. Polonijny inwestor z Wietrznego Miasta na porażkę Chicago ma jeden komentarz: -K...a, i co ja teraz zrobię z tymi działkami, które kupiłem na południu Chicago? Niech se je burmistrz w d... wsadzi.   Rozgoryczenie Małkowskiego podziela wcale niemała liczba Polaków, którzy pewni wygranej Wietrznego Miasta, zainwestowali pieniądze w ziemię w południowej i zachodniej części metropolii, tam, gdzie od 2 października ubiegłego roku pełną parą miała ruszyć budowa obiektów olimpijskich. Polacy, podobnie jak wielu lokalnych inwestorów, ulegli magii pewnie brzmiącego burmistrza Chicago Richarda Daley´go, który wraz z lokalnym komitetem olimpijskiem, przy pomocy szeroko zakrojonej kampanii medialnej, od wielu miesięcy forsował wizję wielkich ekonomicznych zysków oraz cudownego niemal przeobrażenia dzielnic, do których dzisiaj przeciętny mieszkaniec miasta boi się wjechać po zmroku. Dlatego niektórzy kupowali, korzystając z pośrednictwa agentów obrotu nieruchomościami, zaocznie, jak przysłowiowego kota w worku, w ogóle nie oglądając nabywanych nieruchmości. Bo przecież w Chicago w 2016 roku będzie Olimpiada…
 
fot.Chicago 2016/ W Parku Waszyngtona miał stanąć imponujący stadion olimpijski
fot.Chicago 2016/ W Parku Waszyngtona miał stanąć imponujący stadion olimpijski
Proszący o zachowanie anonimowości właściciel polonijnych delikatesów opowiada: - Za jakieś śmieszne pieniądze z pół roku temu kupiłem trzy mieszkania na głębokim południu. Tam, gdzie trąbili, że będzie się budować w związku z olimpiadą. Nie jeździłem oglądać, bo na co tam teraz patrzeć: powyrywane co się da i powybijane okna? Pustostany, albo z dzikimi lokatorami. Ale nie dbałem. Czekałem do daty głosowania. A teraz...sam nie wiem; przecież tego nie sprzedam, jeszcze przy tym rynku i w takim miejscu... Pytany o cenę za jaką kupił mieszkania, tylko macha ręką. W południowo-zachodniej części metropolii można kupić ziemię już za 20 tysięcy dolarów. Mieszkania, do generalnego remontu, dzielnica oferuje już od 5 tysięcy. Ogłoszenia pojawiające się w lokalnej prasie jeszcze do końca roku, mimo że już po fakcie, zachęcały inwestorów do kupowania, podkreślając bliskość Parku Waszyngtona, miejsca, gdzie miał stanąć stadion olimpijski. Są tacy, którzy zainwestowali już ponad rok temu i do dziś, wyprzedzając wszystkie związane z olimpiadą terminy, wystawili nowe domy. Ich cena sięga miliona. Jest ich jednak niedużo. Słownie jeden, ale za to z widokiem na miejsce gdzie stanąć miał imponujący stadion olimpijski. Potencjalne zyski Ale są i tacy, którzy po olimpijskiej klęsce kandydatury Chicago liczą pieniądze, które przeszły im koło nosa. Henryk Kaźmierczak, prezes Polsko-Amerykańskiej Izby Gospodarczej, jest jednym z nich. Kalkulował, że mieszkanie w centrum miasta na Michigan Avenue, z widokiem na jezioro, przyniesie mu pokaźne zyski. Podobnie jak i sporych rozmiarów magazyn w dobrej lokalizacji. - Ja sam konkretnych pieniędzy nie straciłem, ale wiem, że są tacy biznesmani, zwłaszcza w grupie deweloperskiej, którzy już wyłożyli fundusze pod inwestycje i utopili duże pieniądze. Jak mówi Kaźmierczak, który miał okazję kilkakrotnie spotkać się z lokalnym komitetem „Chicago 2016”, większość należących do jego organizacji firm podeszła do sprawy z dużym entuzjazmem, ale ostrożnie. - Z inwestycjami wstrzymaliśmy się do momentu ogłoszenia gospodarza Olimpiady. I to, jak dziś wiemy, okazało się dobrym posunięciem. Mimo to Henryk Kaźmierczak przyznaje, że polonijne firmy liczyły na duże zyski. -Wszyscy jesteśmy bardzo rozczarowani. Ale cóż zrobić…trzeba iść dalej do przodu.
 
fot.PACC/ Henryk Kaźmierczak, prezes PACC jak wielu przedsiębiorców liczył na zyski z olimpiady
fot.PACC/ Henryk Kaźmierczak, prezes PACC jak wielu przedsiębiorców liczył na zyski z olimpiady
Jednak nie wszyscy ulegli olimpijskiemu szaleństwu. W sukces Chicago od początku nie wierzył mieszkający tu od 30-tu lat Marian Nowacki. Ten były zawodnik Arki Gdynia, główny sponsor polskiej wioski olimpijskiej w Atlancie w 1996 roku mówi: – Może było to możliwe, ale raczej mało realne. Nigdy nie myślałem, że nasze miasto ma jakiekolwiek szanse. Nie czuję się więc rozczarowany. Nowacki, znany także jako prężny polonijny biznesman, unika odpowiedzi na pytanie dotyczące inwestycji w ziemię „pod olimpiadę”. - Im więcej ryzykujesz, tym więcej zarabiasz. A poza tym pieniądz nakręca pieniądz – uogólnia. Podzielone Chicago Po decyzji MKOL-u z ulgą, ale i ze smutkiem odetchnęła Joanna Bohdziewicz-Borowiec, społeczna przedstawicielka Polonii w Chicagowskim Komitecie Olimpijskim, pracująca w komisji mającej za zadanie krzewienie idei olimpijskiej zarówno wśród przedstawicieli grup etnicznych, jak i wśród mieszkanców różnych dzielnic miasta. - Spotykaliśmy się przez wiele miesięcy raz w tygodniu o 7-mej rano. Często wydawało mi się, że mamy więcej entuzjazmu, my, społeczni aktywiści Komitetu, niż etatowi jego pracownicy. I więcej entuzjazmu obserwowałam na przykład wśród Polaków i Azjatów, którzy z dużym optymizmem podchodzili do Olimpiady w Chicago. Może upatrując w niej szansy na zarobienie jakichś pieniędzy, może wierząc, że pomoże ona kryzysowi, który nas wszystkich doświadcza. I dodaje: - W gruncie rzeczy, dobrze, że nie mamy tej Olimpiady; miasto musiałoby ją sfinansować w jakimś stopniu z kieszeni podatnika. -Nie ważne czy w Rio czy u Japończyków…najważniejsze, że nie u nas - mówi stanowczo pani Mariola, która od kilkunastu lat jest właścicielką niewielkiej firmy sprzątającej biurowce w śródmieściu. Pomysł zorganizowania Igrzysk w Chicago od początku się jej nie podobał. - Już bez tej Olimpiady dojechanie do centrum miasta zajmuje mi dobrze ponad godzinę. Co dopiero jakby się tutaj ludzie z całego świata nazjeżdżali…to już byłoby istne urwanie głowy. Nie ma Olimpiady – nie ma problemu. Miały być imponujące stadiony, szerokie autostrady, wielkie sportowe święto …i profity dla lokalnych przedsiębiorców, w tym także polonijnych. Ale bieg po olimpijskie zyski zakończył się dla nich zanim na dobre się zaczął. Został za to niesmak dopingu. Małgorzata Błaszczuk, Magdalena Pantelis, Chicago Pierwodruk: Gazeta Wyborcza 10.27.2009 Copyright ©2010 4NEWSMEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama