W normalnym świecie dyplomacji ambasador jest człowiekiem reprezentującym swój kraj w obcym państwie. Nie jest przedstawicielem żadnej partii politycznej i z natury rzeczy nie ogłasza wszem i wobec swoich własnych poglądów na jakiekolwiek tematy. Nie jest też personalnym przedstawicielem przywódcy swojego kraju. Problem w tym, że nastały nam czasy nie całkiem normalne, co przynosi zaskakujące konsekwencje.
W maju tego roku do Berlina przybył nowy ambasador USA w Niemczech, Richard Grenell. Jeszcze nie całkiem zdążył wysiąść z samolotu, a już oświadczył, że niemieckie przedsiębiorstwa powinny “natychmiast przerwać” wszelką kooperację z Iranem, ponieważ Donald Trump złamał porozumienie z tym krajem i wznawia sankcje gospodarcze przeciw niemu. Niemiecki rząd nie był wypowiedzią pana ambasadora zachwycony, czemu nie należy się dziwić – dyplomaci zwykle nie wydają poleceń swoim gospodarzom, bo nie należy to dobrego tonu. Jak można się było spodziewać, Grenell został całkowicie zignorowany, ale specjalnie go to nie zniechęciło.
Po kilkunastu dniach ambasador udzielił wywiadu internetowej witrynie Breitbart. Już sam wybór przez Grenella tego akurat medium może budzić pewne zdumienie, gdyż Breitbart znany jest z publikacji skrajnie prawicowych komentarzy i z poparcia dla tzw. ruchu alt-right. Dyplomata w wywiadzie wyraził swoją “wielką ekscytację falą konserwatyzmu w Europie” i obiecał, że będzie aktywnie wspierał przywódców stojących na czele tego ruchu. Oczywiście Grenell nie miał na myśli takich konserwatystów jak Angela Merkel czy Theresa May, lecz polityków typu węgierskiego premiera Victora Orbana, czy też nowego kanclerza Austrii, Sebastiana Kurza. Ten ostatni stoi na czele nacjonalistycznej koalicji rządowej, ostro krytykującej Niemcy za wspieranie liberalnej polityki imigracyjnej. W przyszłym tygodniu Kurz ma złożyć wizytę w Niemczech i już został zaproszony przez Grenella na lunch, co sprowokowało Martina Schulza, byłego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, do stwierdzenia, iż amerykański ambasador “nie zachowuje się jak dyplomata, lecz jak namiestnik kolonialny” i że gdyby niemiecki ambasador w USA nagle oświadczył, że zamierza popierać polityków jakiejś konkretnej partii, zostałby pozbawiony akredytacji. Schulz ma niewątpliwie rację choćby pod tym względem, że ambasadorom zwykle nie wypada podejmować zagranicznych przywódców składających oficjalne wizyty w danym kraju, ani też naruszać swojej neutralności wobec polityki kraju, w którym się znajduje. Członkini Bundestagu, Sahra Wagenknecht stwierdziła: „Jeśli ambasador Richard Grenell uważa, że może dyktować Europie – niczym jakiś pan i władca – kto ma nami rządzić, powinien zostać wydalony z Niemiec“.
Oczywiste jest to, że każdy ambasador mianowany przez prezydenta jest z nim w taki czy inny sposób związany. Czasami na placówki dyplomatyczne wysyłani są znajomi, przyjaciele lub ludzie, którzy jakoś się zasłużyli. Tym samym poglądy polityczne poszczególnych ambasadorów są z definicji zbieżne z tymi, jakie głoszone są w Białym Domu. Nie znaczy to jednak, że powinny być aktywnie propagowane w obcych krajach i że do zadań przedstawiciela USA w Niemczech należy popieranie jakichkolwiek konkretnych polityków.
Grenell z pewnością cieszy się pełnym poparciem Trumpa. Jednak w Europie uważany jest niemal za bezczelnego intruza, który miesza się do spraw znajdujących się tradycyjnie poza ambasadorskimi uprawnieniami. Ocena taka nigdy nie jest korzystna dla jakiegokolwiek dyplomaty.
Andrzej Heyduk
Pochodzi z Wielkopolski, choć od dzieciństwa związany z Wrocławiem. W USA od 1983 roku. Z wykształcenia anglista (Uniwersytet Wrocławski), językoznawca (Lancaster University w Anglii) oraz filozof (University of Illinois). Dziennikarz i felietonista od 1972 roku - publikował m. in. w tygodniku "Wprost", miesięczniku "Scena", gazetach wrocławskich, periodyku "East European Journal", mediach polonijnych, dzienniku "Fort Wayne Journal". Autor słownika pt.: "Leksykon angielskiej terminologii komputerowej" (1991) oraz anglojęzycznej powieści pt.: "The Breslau Conspiracy" (2014).
Na zdjęciu: Richard Allen Grenell
fot.FELIPE TRUEBA/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama