Producent filmowy Harvey Weinstein, którego wiele kobiet oskarża o molestowanie seksualne, usłyszał w piątek przed sądem w Nowym Jorku zarzuty gwałtu i innych przestępstw seksualnych. Nie ustosunkował się do nich i został zwolniony za kaucją 1 mln dolarów.
Weinstein zgodził się też na elektroniczny monitoring i pozostawanie w granicach stanów Nowy Jork i Connecticut. Musiał oddać paszport.
Na oczach kilkudziesięciu reporterów i gapiów Weinstein przybył w piątek rano na komisariat policji w Nowym Jorku. Tam został aresztowany pod zarzutem gwałtu i innych przestępstw seksualnych i doprowadzony w kajdankach do pobliskiego sądu.
Podstawą postawionych mu zarzutów są zeznania dwóch kobiet. Według prokuratury chodzi o zajścia z 2004 i 2013 r. Jedną z pokrzywdzonych kobiet jest była aktorka Lucia Evans, która zarzuca Weinsteinowi, że w 2004 roku zmuszał ją do seksu oralnego w swoim biurze. Nie ujawniono tożsamości kobiety, o której zgwałcenie w hotelu na Manhattanie w 2013 roku oskarżony jest producent.
Adwokat Weinsteina, Benjamin Brafman, wyraził przekonanie, że jego klient zostanie ostatecznie oczyszczony z zarzutów.
Ponad 70 kobiet oskarżyło Weinsteina o nadużycia seksualne, w tym gwałt. Oskarżenia te, o których na jesieni 2017 roku napisały "NYT" i "New Yorker", dały początek akcji i ruchowi #MeToo, wymierzonym przeciwko sprawcom seksualnych napaści, często ważnym postaciom biznesu, świata rozrywki i polityki.
Skandal z udziałem Weinsteina - jednego z najważniejszych producentów filmowych w Hollywood, współzałożyciela studia Miramax i firmy producenckiej Weinstein Co. - zakończył jego karierę. Został on wyrzucony z własnej firmy, a ta później ogłosiła bankructwo. Producent twierdzi, że nigdy nikogo nie zmuszał do seksu. (PAP)
fot.JEFFERSON SIEGEL/POOL/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama