Szczyt NATO, czyli okazja do autopromocji polonijnych "dziennikarzy"
To co działo się przez ostatnie dwa dni na Facebooku wśród polonijnych „dziennikarzy” pokazało jasno i wyraźnie jaka przepaść dzieli profesjonalistów od amatorów obwieszonych identyfikatorami...
- 05/22/2012 10:24 PM
Choć nie pierwszy raz dotyka mnie brak profesjonalizmu pracowników polonijnych mediów, którzy nazywają się "dziennikarzami" czy "redaktorami", to tym razem ich zachowanie rozłożyło mnie na przysłowiowe łopatki. To co działo się przez ostatnie dni na portalach społecznościowych pokazało jasno i wyraźnie jaka przepaść dzieli profesjonalistów od amatorów obwieszonych identyfikatorami, którym trafiło się pod nosem wydarzenie na światową skalę. Wykorzystali je oni głównie do pokazania, jakież to ich życie jest ciekawe, a praca fascynująca.
Z niedowierzaniem obserwowałem poczynania niektórych osób, które pracują w polonijnych mediach i chciałbym podzielić się moimi spostrzeżeniami z Czytelnikami portalu InformacjUSA.com.
Zakończony właśnie szczyt NATO posłużył lokalnym "dziennikarzom" przede wszystkim jako tło do zrobienia sobie zdjęć i wrzucenia ich na Facebook. Byleby było dostojnie i z pompą. Im więcej ważnych twarzy, tym lepiej.
Całe to towarzystwo zapomniało jednak o podstawowej rzeczy: do ich obowiązków należy przede wszystkim rzetelne i rzeczowe relacjonowanie wydarzeń, w których biorą udział. Tego jednak ciężko było się doszukać. Co z tego, że długie godziny "dziennikarze" spędzili słuchając wystąpień zagranicznych gości, skoro nie potrafili podzielić się tym ze słuchaczami, widzami czy czytelnikami. Jak zwykle skończyło się na skopiowaniu depeszy, które przygotowali ich "koledzy" z agencji prasowych.
Mimo, że w Chicago byli przedstawiciele wszystkich ważniejszych mediów z Polski, na ich profilach na Facebooku darmo szukać było fotek ze znanymi twarzami. Bo ci ludzie wiedzą na czym polega ta praca. Nasi polonijni „dziennikarze” dla których największym wydarzeniem w roku jest festyn pt. Taste of Polonia mając styczność z prawdziwym centrum prasowym najzwyczajniej zwariowali ze szczęścia i postanowili się tym szczęściem pochwalić z całym światem.
Spotkania ze znanymi ludźmi i bywanie na ważnych imprezach wpisane są w zawód dziennikarza tak samo, jak usuwanie wyrostków wpisane jest w zawód lekarza, a aresztowanie przestępców w zawód policjanta. Trudno jednak spotkać chirurga, który na profilu na Facebooku umieści swoje zdjęcie ze świeżo usuniętą śledzioną, a policjant z zatrzymanym właśnie złodziejem. To się nazywa p r o f e s j o n a l i z m.
Gdybym nie doświadczał na co dzień tego jak wygląda poziom polonijnych mediów w Chicago, to pewnie nie zrobiłoby to na mnie wrażenia. Ale na co dzień słysząc i widząc co ludzie nazywający się dziennikarzami sobą prezentują, trudno nie zabrać w tej kwestii głosu. Swoją refleksją podzieliłem się z kilkoma znajomymi, którzy tak jak ja mieszkają w Chicago stosunkowo niedługo i wciąż nie mogą zaakceptować miernoty polonijnych mediów. Odetchnąłem z ulgą, kiedy okazało się, że ta dziecinada w wykonaniu gwiazd polonijnego radia, telewizji i prasy nie tylko u mnie wywołała uśmiech politowania.
Drodzy Państwo, jeżeli chcecie abyśmy postrzegali was jako poważnych dziennikarzy, dajcie nam ku temu powód. Zdjęcie koło prezydenckiego helikoptera, u boku burmistrza, czy na tle centrum prasowego - to naprawdę trochę za mało. I darmo szukać pod tymi zdjęciami relacji innych niż podpisy z kim te zdjęcia zrobione, a fajnie byłoby wiedzieć, co te osoby na szczycie powiedziały, jakie stanowisko zajęły, za czym się opowiedziały... Bo naprawdę lepiej wiedzieć co lekarz sobą prezentuje, niż to, jak wygląda szpital, w którym pracuje.
Marek F.
(Tekst został nadesłany przez jednego z Czytelników portalu. Nazwisko oraz email do wiadomości redakcji portalu Informacje USA.com)
Materiały nadsyłane do Polonijnego Blogowiska prezentują poglądy ich autorów. Redakcja nie identyfikuje się z ich treścią.
Reklama