Kilku członków policyjnego zespołu do walki z gangami pozbawiono uprawnień, gdy wyszło na jaw, że ściągają pieniądze od dilerów narkotykowych – pisze „Chicago Tribune”.
Blisko roczne śledztwo FBI i wydziału spraw wewnętrznych chicagowskiej policji dotyczyło sierżanta i szeregowych funkcjonariuszy operujących na południu i częściowo na zachodzie Chicago. Rozpoczęto je po zeznaniu informatora twierdzącego, że został okradziony przez funkcjonariuszy.
Sierżant, były członek połączonych sił operacyjnych FBI i policji, oraz co najmniej trzech policjantów straciło uprawnienia. Mieszkania stróżów prawa przeszukano, choć na razie nikogo nie aresztowano.
45-letni sierżant, którego danych na razie nie ujawniono, służył w policji od 1996 r., najpierw w patrolu, później dołączył do zespołu do walki z gangami. Jego żona pracuje w wydziale śledczym w Chicago. W ciągu 21 lat pracy wniesiono na niego co najmniej 23 skargi, m.in. za niezgodne z prawem aresztowania, łamanie praw obywatelskich czy nieodpowiednie użycie broni. Jego nazwisko padło także w co najmniej czterech pozwach od 2001 roku.
W 2016 r. miasto zapłaciło 40 tys. dolarów zadośćuczynienia za szkody wyrządzone przez sierżanta i kilku policjantów, gdy przez pomyłkę wyważyli drzwi mieszkania w North Lawndale. Chwilę później zrobili nalot na sąsiedni lokal, gdzie znaleźli narkotyki i tysiące dolarów w gotówce. Według pozwu sierżant wyjął tysiąc dolarów ze skonfiskowanych pieniędzy, wręczył je poszkodowanej sąsiadce „za sprawienie kłopotu” i wyszedł.
Zarówno adwokat policjantów, jak i rzecznik policji wstrzymują się od komentarzy w nowej sprawie do czasu wniesienia formalnego oskarżenia.
(as)
fot.Peer Grimm/EPA
Reklama