W USA doszło do kolejnej masakry, tym razem w kościele w Teksasie. Niemal natychmiast Donald Trump wyraził śmiały pogląd, że jest to „przypadek dotyczący zdrowia psychicznego”, a zatem – w domyśle – nie ma nic wspólnego z dostępem ludności do broni palnej. Podobne stanowisko zajęli liczni republikańscy członkowie Kongresu, którzy oczywiście nie mają zamiaru kiwnąć palcem w bucie, by coś w amerykańskim prawie zmienić.
Teza o tym, że zabijanie ludzi przez chorych psychicznie napastników wynika głównie z ich stanu mentalnego, jest wyświechtaną bzdurą, opowiadaną na okoliczność każdej kolejnej rzezi w USA, czyli mniej więcej co 15 minut. Być może najlepszą ilustracją skali tej głupawki jest proste porównanie.
Załóżmy przez chwilę, że w Chicago i Toronto mieszkają dwaj osobnicy, którzy cierpią na mniej więcej te same zaburzenia psychiczne i że obaj podejmują decyzję kupienia broni palnej. Po amerykańskiej stronie granicy idzie się do odpowiedniego sklepu, w którym kupić można nie tylko rewolwery, ale również szybkostrzelne karabiny, takie jak AR-15, które zdają się być ulubionym wyposażeniem co bardziej stukniętych morderców. Owszem, nabywca jest zwykle sprawdzany pod względem przeszłości kryminalnej i zdrowia psychicznego, ale jest to kontrola dość powierzchowna.
Jeśli chodzi o mordercę w Teksasie, był on nie tylko chory, ale również zdradzał niepokojące skłonności do stosowania przemocy. W jego przypadku zawiodło rzekomo dowództwo amerykańskich sił powietrznych, które nie poinformowało władz cywilnych o kondycji mentalnej delikwenta. W USA nie ma to jednak większego znaczenia. Nawet gdyby odpowiednie dane zostały przekazane gdzie trzeba, szaleniec mógłby kupić sobie niemal dowolną broń na targach broni, gdzie w zasadzie nabywców w ogóle się nie sprawdza.
Realizacja marzeń teoretycznego pomyleńca z Toronto o posiadaniu broni byłaby praktycznie niemożliwa. Po kanadyjskiej stronie granicy kupno zwykłego pistoletu ręcznego wymaga odbycia jednodniowego kursu dotyczącego bezpieczeństwa posługiwania się bronią, złożenia wniosku oraz poddania się wnikliwemu badaniu przeszłości. A gdy już ktoś dostanie tzw. RPAL, czyli pozwolenie na posiadanie kontrolowanej broni palnej, nie oznacza to wcale, że ów ktoś może tę broń nosić lub jej używać. Do tego wymagane jest specjalne zezwolenie, które uzyskują w zasadzie tylko ci ludzie, którzy broni potrzebują do wykonywania zawodu, np. policjanci.
Nawet przewożenie posiadanej legalnie broni z miejsca A do miejsca B wymaga w Kanadzie uzyskania specjalnego pozwolenia (Authorization to Transport, ATT). W domach broń musi być przechowywana w odpowiednio zabezpieczonych pomieszczeniach (np. w sejfach), nie może być załadowana, a amunicja – którą mogą kupować wyłącznie ludzie legitymujący się stosownym pozwoleniem – musi być przechowywana w innym miejscu. Nabycie broni typu AR-15 jest wprawdzie możliwe, ale proces wchodzenia w jej posiadanie wymaga pokonania na tyle wielu przeszkód, że w przypadku wyimaginowanego potencjalnego mordercy w Toronto jest niemal niemożliwe.
Wniosek, którego z pewnością nie lubi ani Trump, ani organizacja NRA, jest niezwykle prosty. O ile chory psychicznie człowiek mógł w Teksasie wejść w posiadanie broni pozwalającej mu na oddanie prawie 400 strzałów w ciągu kilku minut, jego odpowiednik w Kanadzie mógłby liczyć wyłącznie na zakup noży kuchennych lub wiatrówki, co raczej nie dałoby mu większych szans na sprokurowanie masakry. Możliwość dokonywania przerażających rzezi przy użyciu szybkostrzelnej broni nie ma niestety nic wspólnego ze zdrowiem psychicznym narodu. Ludzi chorych psychicznie i potencjalnie niebezpiecznych nie brakuje w jakimkolwiek kraju. Ale tylko w USA osoby takie mają swobodny dostęp do niemal dowolnego arsenału – z opłakanymi skutkami, obnażanymi bezlitośnie przez wszystkie możliwe statystyki.
Andrzej Heyduk
Pochodzi z Wielkopolski, choć od dzieciństwa związany z Wrocławiem. W USA od 1983 roku. Z wykształcenia anglista (Uniwersytet Wrocławski), językoznawca (Lancaster University w Anglii) oraz filozof (University of Illinois). Dziennikarz i felietonista od 1972 roku - publikował m. in. w tygodniku "Wprost", miesięczniku "Scena", gazetach wrocławskich, periodyku "East European Journal", mediach polonijnych, dzienniku "Fort Wayne Journal". Autor słownika pt.: "Leksykon angielskiej terminologii komputerowej" (1991) oraz anglojęzycznej powieści pt.: "The Breslau Conspiracy" (2014).
Reklama