Włoski filozof i literat, Umbert Eco, w jednym z felietonów, jaki znajdziemy w nowowydanej ksiażce będącej zbiorem jego przemyśleń, porównuje Twitter do małomiasteczkowego baru. Jego zdaniem internet zapełnił się nic nieznaczącymi wypowiedziami.
Kilkanaście miesięcy po śmierci Umberto Eco na polskim rynku ukazała się książka "Pape Satan aleppe. Kroniki płynnego społeczeństwa", która jest zbiorem jego felietonów napisanych na przestrzeni ostatnich lat. Słynny myśliciel wziął w nich pod lupę rozmaite bolączki współczesnego społeczeństwa.
W felietonie pt. "Twittuję, więc jestem" z 2013 roku stwierdził, że opinie wyrażane na Twitterze nie mają najmniejszego znaczenia. Mówią o wszystkim i o niczym. Jedna przeczy drugiej.
"Twitter jest jak typowy małomiasteczkowy bar, w którym wypowiadają się różne osobistości: wioskowy głupek; drobny przedsiębiorca, który twierdzi, że prześladuje go fiskus; zgorzkniały lokalny lekarz, któremu nie udało się otrzymać katedry anatomii porównawczej na dużym uniwersytecie; przypadkowy przechodzień, który zdążył wypić już kilka kieliszków; kierowca ciężarówki opowiadający o wspaniałych prostytutkach stojących przy obwodnicy; i (czasem) ktoś, kto powie coś sensownego" - konstatuje w artykule.
W kolejnych zdaniach pisze: "Ale nic z tego nigdy nie wychodzi poza bar, takie pogawędki nigdy nie miały żadnego wpływu na międzynarodową politykę, a przejmowano się nimi tylko za czasów faszyzmu, gdy w barach zabronione było omawianie istotnych spraw".
Sam Eco nie korzystał ani z Twittera, ani z Facebooka. Poza aktywnością publicystyczną pisał prace naukowe i powieści. Sławę przyniósł mu kryminał "Imię róży" wydany w 1980 r. (PAP Life)
Reklama