Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 16:28
Reklama KD Market
Reklama

Obywatele drugiej kategorii



Biały Dom ogłosił, że Donald Trump odwiedzi w przyszłym tygodniu Portoryko, by „zapoznać się z sytuacją”. Mógłby jednak zrobić wiele dla tego amerykańskiego terytorium, które zostało niemal doszczętnie zniszczone przez huragan Maria, bez jakiegokolwiek podróżowania i przeszkadzania tym, którzy zajęci są niesieniem pomocy poszkodowanym.

Mógłby na przykład w trybie natychmiastowym zawiesić tzw. ustawę Jonesa z 1920 roku, która stanowi, że wszelkie przewozy morskie między portami w USA muszą się odbywać przy użyciu okrętów amerykańskich armatorów. Ustawa ta ma zarówno zwolenników, jak i przeciwników, ale w kontekście katastrofy, jaka dotknęła Portoryko, stanowi poważny problem, gdyż spowalnia transport najbardziej potrzebnych Portorykańczykom materiałów. Podczas gdy mieszkańcom Portoryko, którzy gnieżdżą się w schroniskach lub w zrujnowanych i pozbawionych prądu elektrycznego domach, zaczyna brakować wody pitnej, żywności i paliw, prezydent nadal zastanawia się, czy zawieszenie ustawy Jonesa jest uzasadnione. Twierdzi, że podjęcie takiej decyzji zaszkodziłoby interesom amerykańskich przewoźników morskich.

Wynika stąd zatem, iż Biały Dom przejmuje się bardziej stanem kont bankowych armatorów i dużych koncernów transportowych niż ratowaniem Portorykańczyków. Efekt jest taki, że do portu w San Juan nadal nie mogą wpływać jednostki zagraniczne, np. te, które należą do organizacji charytatywnych, Czerwonego Krzyża itd. Ba, nie mogą tam zawijać nawet okręty z sąsiednich terytoriów, np. z Jamajki.

Trump mógłby też zrobić coś innego – przestać na chwilę opowiadać głupoty na Twitterze i zabrać się do roboty. W swojej pierwszej, twitterowej reakcji na kataklizm, jaki dotknął Portoryko, prezydent napisał: „Teksas i Floryda radzą sobie bardzo dobrze, ale Portoryko, które już wcześniej cierpiało z powodu złej infrastruktury i ogromnego zadłużenia, ma wielki problem”. No i wszystko jasne. Sytuacja w Portoryko jest fatalna nie dlatego, że doszło tam do czołowego zderzenia z huraganem 5. kategorii, lecz głównie z powodu fiskalnej i infrastrukturalnej słabości tego terytorium. Trump zachował się jak ktoś, kto odwiedza w szpitalu poważnie ranną ofiarę wypadku samochodowego i strofuje ją za zły stan techniczny pojazdu.

Tymczasem Floryda i Teksas różnią się od Portoryko jeszcze w inny, szczególnie ważny dla co bardziej cynicznych polityków sposób. O ile we wszystkich tych miejscach mieszkają obywatele USA, Portorykańczycy nie mają prawa głosowania w wyborach prezydenckich, co wynika z dość kuriozalnego statusu tej prowincji. W tym sensie są obywatelami drugiej kategorii, ponieważ ich irytacja na władze federalne nigdy nie przełoży się na taką samą irytację przy wyborczych urnach.

Amerykańskie media od wielu dni podkreślają, że w Portoryko „cierpią trzy miliony Amerykanów”. Jest to oczywiście prawda. Gdy jednak podobnie cierpieli mieszkańcy Houston i okolic, pomoc dla nich była natychmiastowa, skomasowana i skuteczna. W przypadku Portoryko jest powolna, anemiczna i organizowana głównie oddolnie. Federalna agencja FEMA działa wprawdzie sprawnie, ale zgromadzeni w ubiegłą środę w San Juan burmistrzowie poszczególnych miast narzekali, iż w zasadzie nie widzą żadnej pomocy i że ludzie stoją w obliczu humanitarnego kataklizmu.

Wymowa tego wszystkiego nie jest niestety najlepsza. Owszem, trzy miliony Amerykanów znajduje się w katastrofalnym położeniu, ale jakoś nie budzi to takiej samej federalnej reakcji jak w przypadku tych „lepszych” obywateli, którzy mają znacznie większe znaczenie polityczne. Innymi słowy, ponownie są równi i równiejsi.

W czwartek, 28 września po południu Biały Dom podjął decyzję o tymczasowym zawieszeniu obowiązywania ustawy Jonesa w odniesieniu do Portoryko. Zawieszenie zostało wprowadzone w trybie natychmiastowym.

Andrzej Heyduk

Pochodzi z Wielkopolski, choć od dzieciństwa związany z Wrocławiem. W USA od 1983 roku. Z wykształcenia anglista (Uniwersytet Wrocławski), językoznawca (Lancaster University w Anglii) oraz filozof (University of Illinois). Dziennikarz i felietonista od 1972 roku - publikował m. in. w tygodniku "Wprost", miesięczniku "Scena", gazetach wrocławskich, periodyku "East European Journal", mediach polonijnych, dzienniku "Fort Wayne Journal". Autor słownika pt.: "Leksykon angielskiej terminologii komputerowej" (1991) oraz anglojęzycznej powieści pt.: "The Breslau Conspiracy" (2014).

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama