Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 09:45
Reklama KD Market

Requiem dla tradycyjnych sklepów

 



Do informacji o bankructwach wielkich sieci handlowych już zdążyliśmy się przyzwyczaić. Ale wniosek o upadłość Toys R Us zaszokował Amerykę. Bo przecież na zabawki zawsze jest popyt. Zwłaszcza teraz, kiedy gospodarka USA zaczęła stawać na nogi.

Tymczasem sieć Toys R Us zakumulowała w ostatnich latach 5 miliardów długu. Z takim obciążeniem i z rosnącą konkurencją, przede wszystkim ze strony gigantów sprzedaży online z Amazonem na czele, nie była w stanie utrzymać płynności finansowej. Władze spółki otwarcie przyznają, że nie są w stanie utrzymać presji cenowej, bo przecież internetowe sklepy mają dużo niższe koszty utrzymania.

Lawina bankructw

Tylko w tym roku zbankrutowały w USA i Kanadzie takie sieci jak Limited, Vanity, RadioShack (po raz drugi), Payless ShoeSource, Gymboree Corp., Perfumania, Vitamin World i kilka innych. Według Credit Suisse tylko w tym roku ma zamknąć się 8460 wielkopowierzchniowych sklepów, co stanowić będzie niechlubny rekord wszech czasów. Najgorzej do tej pory było w 2008 roku, kiedy padło 6200 placówek handlowych. Badania rynku są nieubłagane: coraz więcej mieszkańców USA wybiera zacisze własnej sypialni lub biura zamiast wyprawy do najbliższego centrum handlowego. Wielkie amerykańskie centra handlowe przeżywają poważne kłopoty. W ciągu najbliższych 10 lat aż 15 proc. z nich może zostać zamkniętych lub zamienionych na obiekty niehandlowe.

Prawdziwość prognozy inwestycyjnej firmy nieruchomościowej Green Street Advisor zaczynamy dostrzegać wokół siebie. Niemal w każdym zakątku Ameryki znaleźć można opuszczone centra-widma, albo ziejące pustymi wystawami sklepy wielkopowierzchniowe. W ostatnich latach o zamknięciu swoich placówek informowały m.in. Sears, J.C. Penney i Macy's. Likwidacja jednego z głównych sklepów w centrum automatycznie zmniejsza jego atrakcyjność, bo deweloperom dziś trudno znaleźć inną markową sieć, która zajęłaby wolne miejsce.

Placówki zamykają także mniejsze sieci. Jeszcze dwa lata temu przewidywania mówiły o konieczności zamknięcia 10 proc. wszystkich kompleksów. Kryzys dotyka przede wszystkim sklepy, z których korzystają przedstawiciele klasy średniej. Centra, gdzie zakupy robią zamożniejsi Amerykanie, radzą sobie dużo lepiej. Howard Davidowitz, znany konsultant rynku handlu detalicznego spodziewa się, że w ciągu 15-20 lat połowa wielkich kompleksów handlowych będzie musiała zamknąć podwoje. Ocaleją przede wszystkim te, o ironio, w których magnesem dla kupujących będą sklepy dla bogatszych Amerykanów – np. Nordstrom, Lord & Taylor, Saks Fifth Avenue czy Neiman Marcus.

W ubiegłym roku aż 13,7 proc. wszystkich zabawek zostało kupionych online"



Próba przetrwania

W odróżnieniu od takich sieci jak Sports Authority, Borders czy Circuit City, Toys R Us nie zniknie z powierzchni ziemi. Władze spółki mają nadzieję, że uda im się utrzymać na rynku, zreorganizować i wrócić do gry. Oznacza to, że większość z 1600 sklepów Toys R Us oraz Babies R Us pozostanie otwartych w sezonie świątecznych zakupów. Spółka jest także potrzebna producentom zabawek, bo w USA nie ma innej sieci, gdzie można wystawić naraz tyle produktów.

Nie wiadomo jednak, czy to właśnie tam Amerykanie będą masowo kupować prezenty gwiazdkowe. Działająca od 1948 roku sieć już od wielu lat traci swoją świetność. Najlepiej sobie radziła w latach 80. i 90. minionego stulecia. Potem jednak systematycznie zaczęła tracić klientów na rzecz takich sieci dyskontowych jak Walmart, czy Target. Na początku tysiąclecia pojawił się jednak najgroźniejszy konkurent – internetowy Amazon. Nie bez znaczenia okazała się także mobilna rewolucja. Choć sprzedaż zabawek ciągle rośnie, to tempo wzrostu jest coraz wolniejsze. Wiele dzieci ma w ręku jeden, uniwersalny gadżet – smartfona czy tablet, który zaspokaja potrzebę zabawy.

Wskoczyć do uciekającego pociągu

Wzrost obrotów handlu online rok w rok jest kilkakrotnie wyższy od wskaźnika dla konwencjonalnych sklepów. Według szacunków GlobalData Retail w ubiegłym roku aż 13,7 proc. wszystkich zabawek zostało kupionych online. To aż dwukrotnie więcej niż pięć lat temu. Sieć Toys R Us nie nadążyła za procesami, które zmieniły na dobre zachowania nas – konsumentów.

Choć wciąż ogromna większość zakupów dokonywana jest w tradycyjnych sklepach, trend jest aż nadto widoczny. Internet staje się w coraz większym stopniu platformą marketingu, promocji i sprzedaży. Granice między tradycyjnym a elektronicznym handlem mocno się przy tym zacierają, ponieważ wiele sieci sklepów uruchomiło także własne usługi internetowe.

Konsumenci szybko uczą się, jak wykorzystywać internet przy jak najefektywniejszych zakupach. W internecie kupuje się już nie tylko to, co można nabyć bez konieczności dokładnego obejrzenia przed zakupem – muzykę, sprzęt elektroniczny i książki. Coraz więcej z nas używa tego narzędzia, aby porównywać towary, znaleźć najniższe ceny i – w wielu wypadkach – uniknąć podatku od sprzedaży. Agencje monitorujące internet notują systematyczny wzrost wizyt na stronach służących do zestawiania i porównywania ofert różnych sprzedawców. Konsumenci oglądają poszukiwany przedmiot, po czym… kupują go taniej w internecie. Wielkie centra handlowe coraz częściej służą jako wystawy towarów. Coraz częściej Amerykanie korzystają przy tym nie z klawiatury komputera, ale z ekranu telefonu komórkowego.

Największym potentatem jest w tym świecie Amazon. Według raportu Slice Intelligence ponad 20 procent wszystkich transakcji online zawieranych jest właśnie w tym internetowym sklepie. W walce na śmierć i życie Wal-Mart Stores Inc. śmielej wkracza do e-handlu, wprowadzając m.in usługę nielimitowanych dostaw towarów zakupionych przez internet za roczną opłatą 50 dolarów.

Przy tak szybko rozwijającym się rynku, trudno się dziwić, że każdy sprzedawca chce wskoczyć do pędzącego pociągu, tym bardziej, że sprzedaż w wielu tradycyjnych sklepach praktycznie stanęła w miejscu. Ci, którzy nie zdążyli na czas – bankrutują. I trudno przypuszczać, aby w najbliższej przyszłości ten trend miał się zmienić.

Jolanta Telega

[email protected]
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama