W czasie ostatniej, bulwersującej konferencji prasowej Donalda Trumpa, która miała być poświęcona problemowi odbudowy amerykańskiej infrastruktury, ale w większości dotyczyła wydarzeń w Charlottesville w stanie Wirginia, główny lokator Białego Domu stwierdził, że jego naczelny strateg, Steve Bannon, jest „dobrym człowiekiem – lubię go i nie jest on rasistą”. Są to dość dziwne wyrazy poparcia dla jednego z najbardziej kontrowersyjnych ludzi obecnej administracji. To prawie tak jakby nauczycielka w szkole powiedziała, że „Jasiu jest dobrym uczniem – odrabia lekcje, dobrze zachowuje się w klasie i jeszcze nikogo nie zabił”.
Tylko sam Bannon może wiedzieć, czy jest rasistą, czy też wyłącznie baranem. Nie ma jednak wątpliwości co do tego, iż wiele można wywnioskować z jego słów. Jak wiadomo, przez pewien czas obecny doradca Trumpa pracował jako szef skrajnie konserwatywnej, internetowej witryny Breitbart News. Wygłaszał wtedy wiele niezwykle ciekawych opinii. Powiedział na przykład, że kobiety stosujące środki antykoncepcyjne zwykle robią się „brzydkie i stuknięte”. W czasie spotkania z nastolatkami zadał genialne w swej prostocie pytanie: „Czy wolelibyście mieć dziecko cierpiące na feminizm, czy na raka?”. Nieco później wygłosił pogląd, iż rozwiązanie problemu przestępstw na tle seksualnym za pośrednictwem Internetu jest bardzo proste: „wystarczy, by kobiety odłączyły się od Sieci”.
Już po katastrofalnym wystąpieniu swojego szefa w sprawie Charlottesville Bannon stwierdził, iż „walka z rasizmem jest dla przegranych” i dodał, że im dłużej demokraci będą mówić o tym problemie, tym lepiej dla niego, bo „my się wtedy skupimy na gospodarczym nacjonalizmie i ich zgnieciemy”. Zakładam, że przez gospodarczy nacjonalizm Advocatus Maximus rozumie maszerowanie po nocach z pochodniami w garści i z hitlerowskimi sztandarami, przy akompaniamencie okrzyków sugerujących, że druga masowa zagłada Żydów jest tuż za rogiem. A skoro już o Żydach mowa, była żona Bannona w trakcie procesu rozwodowego zeznała, iż jej małżonek miał do niej wielkie pretensje o to, że umieściła córkę w prywatnej szkole, w której „było zbyt wielu Żydów, którzy wychowywali swoje dzieci na zrzędliwe bachory”.
W innym momencie intrygującej szczerości Bannon powiedział, co następuje: „Ja jestem leninistą. Lenin chciał zniszczyć państwo i to jest również moim celem. Chcę, żeby wszystko się zawaliło i kompletnie zniszczyło obecne elity polityczne”. W tym kontekście nie można się specjalnie dziwić temu, iż Bannon chciałby również zniszczyć wielu ze swoich republikańskich kolegów. O przewodniczącym Izby Reprezentantów, Paulu Ryanie, miał w swoim czasie przyjemność powiedzieć, iż jest on „zwiędłym prąciem, spłodzonym w jakieś probówce w Heritage Foundation”.
Były współpracownik Bannona w Breitbart News, Ben Shapiro, napisał niedawno o swoim koledze: „To jest człowiek okropny, mściwy i znany z tego, że często obraża swoich domniemanych przyjaciół i grozi wszelkim wrogom. Nie zawaha się zrujnować każdego, kto stanie na drodze jego nieokiełznanych ambicji, a ludzi wyższych od niego rangą, takich jak Trump, wykorzysta po to, by osiągnąć swoje cele”.
Główny strateg Białego Domu stwierdził kilka miesięcy temu, że amerykańskie media powinny czuć się zażenowane oraz poniżone i że najlepiej by było, gdyby „zamknęły się na jakiś czas i po prostu słuchały”. Na to w demokracji jest tylko jednak odpowiedź: fat chance, baby.
Andrzej Heyduk
Pochodzi z Wielkopolski, choć od dzieciństwa związany z Wrocławiem. W USA od 1983 roku. Z wykształcenia anglista (Uniwersytet Wrocławski), językoznawca (Lancaster University w Anglii) oraz filozof (University of Illinois). Dziennikarz i felietonista od 1972 roku - publikował m. in. w tygodniku "Wprost", miesięczniku "Scena", gazetach wrocławskich, periodyku "East European Journal", mediach polonijnych, dzienniku "Fort Wayne Journal". Autor słownika pt.: "Leksykon angielskiej terminologii komputerowej" (1991) oraz anglojęzycznej powieści pt.: "The Breslau Conspiracy" (2014).
Reklama