Biały Dom oświadczył w poniedziałek wieczorem czasu lokalnego, że demokraci mieli związki z Ukrainą podczas zeszłorocznej kampanii prezydenckiej. AFP pisze, że to kontratak administracji na skandal dotyczący ingerowania Rosji w wybory w USA.
Rzecznik Białego Domu Sean Spicer powtórzył oskarżenia, według których działacz Partii Demokratycznej spotkał się podczas kampanii prezydenckiej z urzędnikiem ambasady ukraińskiej w USA.
Rzecznik odniósł się do licznych informacji mediów konserwatywnych, według których ten członek Partii Demokratycznej szukał informacji mających zdyskredytować ówczesnego szefa kampanii wyborczej Donalda Trumpa, Paula Manaforta.
Oskarżenia te po raz pierwszy pojawiły się w styczniu br. na portalu Politico. Ostatecznie Manafort zrezygnował z funkcji szefa kampanii Trumpa.
"W ostatnich dniach było znacznie większe zainteresowanie tym, co Krajowy Komitet Partii Demokratycznej (DNC) zrobił w porozumieniu z ukraińskim rządem, aby spróbować wejść (z nim) w zmowę i osiągnąć cel, jakim jest usunięcie kogoś z urzędu, co ostatecznie nastąpiło" - powiedział Spicer.
Spytany o to, czy prezydent Ukrainy Petro Poroszenko rozmawiał z prezydentem Donaldem Trumpem na spotkaniu w czerwcu w Białym Domu o przeprosinach za ukraińskie próby podkopywania kampanii Trumpa, Spicer odparł: "Nie wiem, czy miało to miejsce (...), wiem natomiast, że ta historia i zmowa DNC z ukraińskim rządem zdecydowanie przyciągnęły więcej uwagi od czasu tego spotkania, a więc jestem pewien, że był to wówczas, siłą rzeczy, aktualny temat".
Przewodniczący komisji wywiadu Izby Reprezentantów, republikanin ze stanu Kalifornia, jak i częsty krytyk Trumpa, Adam Schiff powiedział w niedzielę, że otrzymywanie przez demokratów jakiejkolwiek pomocy od Ukraińców nie było właściwe. Zastrzegł jednak, że wysiłków tych nie można porównywać z kampanią Kremla, która miała pomóc Trumpowi.
Komisje ds. wywiadu Senatu i Izby Reprezentantów należą do pięciu komisji Kongresu USA, które obecnie prowadzą dochodzenie w sprawie ingerencji Rosji w amerykańskie wybory oraz zarzutów o kontakty osób ze sztabu wyborczego Trumpa z przedstawicielami władz rosyjskich.
Niezależnie od kontynuowanych dochodzeń komisji Kongresu śledztwo kryminalne w sprawie wszystkich wątków związanych z ingerencją Rosji w amerykański proces wyborczy, w tym zarzutów o rosyjskie koneksje sztabu wyborczego Trumpa, prowadzi specjalny prokurator Robert Mueller. Bada on również, czy Trump starał się utrudniać śledztwo prowadzone przez FBI w tej sprawie.
Jedną z kilku osób z otoczenia Trumpa, które zostały objęte tym śledztwem, jest Manafort. W latach 2012-14 zajmował się on doradztwem politycznym dla ukraińskiej Partii Regionów, która była wówczas u władzy, a kierował nią prorosyjski prezydent Wiktor Janukowycz. (PAP)
Reklama