Republikański kongresmen Justin Amash dopuszcza możliwość pozbawienia prezydenta USA Donalda Trumpa urzędu w toku parlamentarnej procedury impeachmentu - poinformował w środę dziennik "The Hill" na swym portalu.
Amash, sprawujący obecnie swoją czwartą kadencję w Izbie Reprezentantów, jest pierwszym politykiem Partii Republikańskiej, który nie wykluczył takiej możliwości.
Amash wyjaśnił, że podstawą do postawienia prezydenta Trumpa przed sądem Kongresu, do czego sprowadza się procedura impeachmentu, może być, gdyby została dowiedziona, próba nakłanianie przez Trumpa w lutym ówczesnego dyrektora FBI Jamesa Comeya do zakończenia śledztwa prowadzonego przez jego agencję wobec Michaela Flynna, byłego doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego.
“Oczywiście, każdy w naszym kraju ma prawo do uczciwego procesu" - dodał Amash, cytowany na stronach "The Hill".
Wypowiedź Amasha jest kolejnym przykładem dystansowania się republikanów od osaczonego atakami mediów i coraz bardziej niepopularnego prezydenta Trumpa.
Republikańscy ustawodawcy obawiają się, że związki z Trumpem mogą im zaszkodzić w przyszłorocznych wyborach do Kongresu i w rezultacie sprawić, że ich partia utraci kontrolę nad jedną lub obydwiema izbami amerykańskiego parlamentu.
Amash jest jednym z dwóch Republikanów, którzy poparli zgłoszony przez deputowanych Partii Demokratycznej projekt ustawy o powołaniu specjalnej komisji do wyjaśnienia związków osób z otoczenia Trumpa z przedstawicielami Kremla.
Amash reprezentuje okręg w Michigan, który ma wśród politologów opinię klasycznego stanu "wahadłowego", tzn. takiego, gdzie wyborcy darzą sympatią Demokratów w jednych wyborach, a Republikanów w następnych.
Amash wypowiadał się w środę po tym, gdy dziennik "New York Times" jako pierwszy poinformował we wtorek, że Trump miał nakłaniać Comeya do zakończenia śledztwa kontrwywiadu FBI w sprawie Flynna.
W lutym prezydent po poproszeniu innych osób o opuszczenie Gabinetu Owalnego miał w rozmowie w cztery oczy z Comeyem zapewnić go kilka razy, że Flynn jest "przyzwoitym facetem" i powiedzieć: "Mam nadzieję, że da pan sobie z tym spokój", odnosząc się do śledztwa w sprawie Flynna.
Bezpośrednio po rozmowie z prezydentem Comey sporządził notatkę służbową i zabezpieczył ją w siedzibie Federalnego Biura Śledczego.
Comey 9 maja został niespodziewanie zwolniony przez prezydenta Trumpa ze stanowiska po przepracowaniu trzech lat z 10-letniej kadencji dyrektora FBI.
Biały Dom w reakcji na doniesienia "New York Timesa" w oświadczeniu wydanym we wtorek stwierdził, że "Donald Trump nigdy nie prosił o wstrzymanie jakiegokolwiek dochodzenia, także w sprawie Flynna".
Senacka komisja wywiadu w środę zaprosiła Comeya na publiczne posiedzenie komisji oraz na spotkanie przy drzwiach zamkniętych z jej członkami.
Komisja zwróciła się także do pełniącego obowiązki dyrektora FBI Andrew McCabe'a o przedstawienie notatek służbowych Comeya oraz innych dokumentów związanych z jego kontaktami z przedstawicielami Białego Domu, dotyczącymi dochodzenia w sprawie Flynna.
Alan Dershowitz, emerytowany profesor prawa konstytucyjnego Uniwersytetu Harvarda i obrońca w słynnych procesach karnych, występując w programie sieci CNN we wtorek argumentował, że notatka służbowa agenta FBI (w tym przypadku notatka służbowa dyrektora FBI) sporządzona bezpośrednio po rozmowie z osobą mającą znaczenie dla śledztwa w prawie amerykańskim jest traktowana jako ważny materiał dowodowy w procesie sądowym.
Jednak zdaniem Dershowitza i większości ekspertów prawnych, sama notatka służbowa dyrektora FBI jest niewystarczającą podstawą do rozpoczęcia wobec prezydenta Trumpa procedury impeachmentu.
Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)
Reklama