Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 14 października 2024 17:16
Reklama KD Market

Ekstraklasa piłkarska - system rozgrywek wciąż dzieli



Obecny system rozgrywek piłkarskiej ekstraklasy wciąż dzieli. Zwolennicy podziału tabeli i punktów po części zasadniczej zwracają uwagę na większe emocje i bardziej wyrównaną walką. Przeciwnicy wskazują, że regulamin sprzyja słabszym i przypadkowym rozstrzygnięciom.

- W normalnych warunkach powinienem dzisiaj gratulować mojej drużynie mistrzostwa Polski, ale czeka nas jeszcze Puchar Maja, a liga będzie rozgrywana na "Udo", czyli udo się albo się nie uda obronić tego, co wypracowaliśmy. Od samego początku nie jestem entuzjastą obowiązującego systemu. Jest niesprawiedliwy. W ostatniej kolejce niektóre zespoły walczyły o cztery punkty, a niektóre – o nic – bez ogródek przedstawił swoje stanowisko Michał Probierz, trener najlepszej w zakończonej w sobotę zasadniczej części sezonu Jagiellonii Białystok.

"Jaga" zapewniła sobie pierwsze miejsce przed rozpoczynającą się w piątek rundą finałową wygrywając w Gliwicach z Piastem 1:0. Gospodarze, gdyby sezon zakończył się po 30 kolejkach, spadliby do pierwszej ligi. Opinia ich trenera Dariusza Wdowczyka nie może więc dziwić: "Znamy wszyscy regulamin rozgrywek. Ja nie narzekam, że mamy do rozegrania 37 spotkań, wiemy, że po 30 kolejkach jest podział punktów. I to tyle na ten temat".

Krytyczny wobec reformy był od momentu jej wprowadzenia Jan Urban.

- Od początku byłem przeciwnikiem podziału punktów, czego nie ukrywałem. Oczywiście, że będą teraz większe emocje, ale trudno, aby ich nie było po zredukowaniu punktów drużynom i zmniejszeniu różnic. To jest jednak sztuczne tworzenie emocji i nie ma to wiele wspólnego z prawdziwą sportową rywalizacją. Nie podobało mi się to i nie podoba. Można wymyślić coś innego. Jak chcemy grać więcej, można powiększyć ligę do 18 zespołów - ocenił.

Za zmianami w obecnym systemie rozgrywek jest Marek Chojnacki, były rekordzista pod względem występów w ekstraklasie. Jego zdaniem rywalizacja w obecnym kształcie jest niesprawiedliwa.

- Niesprawiedliwe jest samo dzielenie punktów, ale także to, że o tytule lub spadku z ligi w dużej mierze decyduje postawa nie w całym sezonie, ale w ostatnich siedmiu meczach, przed którymi nie można robić transferów, a drużyny bywają często osłabione kontuzjami czy karami za kartki. Zbyt duża jest dysproporcja pomiędzy 30 spotkaniami, w których zwycięstwo tak naprawdę warte jest 1,5 pkt w stosunku do trzech w siedmiu ostatnich meczach – tłumaczył swoje spostrzeżenia były obrońca ŁKS, który rozegrał 452 spotkania w najwyższej klasie.

Chojnacki zaproponował, by punkty były dzielone już po 15. kolejce pierwszej rundy, po której kluby mogą dokonywać wzmocnień, a po 30 meczach zastosować podział tabeli.

- W mojej ocenie najlepsze byłoby jednak powiększenie ligi do 18 zespołów i rozgrywanie 34 kolejek. Obserwując grę pierwszoligowych zespołów oraz infrastrukturę niektórych z nich, nie uważam, by wpłynęło to na obniżenie poziomu ekstraklasy – podsumował.

Taki system spodobałby się byłemu reprezentantowi Polski Pawłowi Kryszałowiczowi, który chciałby też, aby wtedy spadały z ligi nie dwie, a cztery drużyny. On jednak mniej optymistycznie odnosi się do zespołów z zaplecza ekstraklasy.

- Wśród mających realne szanse na awans nie ma klubów z odpowiednią infrastrukturą. A ja nie jestem również zwolennikiem przyznawaniem licencji warunkowych - przyznał były zawodnik m.in. Amiki Wronki czy Eintrachtu Frankfurt.

W obecnej formule najbardziej nie podoba się mu się dzielenie punktów po 30. kolejce.

- Moim zdaniem to jest poroniony pomysł, który krzywdzi silne drużyny, a preferuje i nagradza słabe. Zgadzam się, że taki system jest atrakcyjniejszy dla kibiców, ale ja dawania kolejnej szansy zespołom z mniejszym dorobkiem nie akceptuję. Uczmy się od najlepszych, a żadna licząca się liga nie podnosi w ten sposób swojej atrakcyjności i nie rywalizuje według takich zasad. Owszem, w niektórych następuje podział na dwie grupy, ale nikt nikomu punktów nie odbiera - podkreślił uczestnik mistrzostw świata w 2002 roku w Japonii i Korei Południowej, który w narodowych barwach wystąpił 33-krotnie.

Jak zauważył, dochodzi do tak kuriozalnych sytuacji, jak w meczu Zagłębie – Śląsk w ostatniej kolejce. - W Lubinie, w ciężkim derbowym spotkaniu, był remis 1:1, ale jeden punkt przypadł gospodarzom, natomiast gościom ten wynik nic nie dał. Podobała mi się wypowiedź trenera wrocławian Jana Urbana, który stwierdził, że gdyby jego drużyna przegrała, byłaby w tym samym miejscu, bo zdobyła punkt, ale po podziale ligi go nie ma - zwrócił uwagę.

Inni uczestnicy zmagań i obserwatorzy także nie mają wątpliwości, że obowiązujący regulamin jest atrakcyjny dla kibiców.

- Z perspektywy kibica zostawiłbym system, który obowiązuje. Jest on bardzo atrakcyjny i końcówka ligi jest emocjonująca zarówno na górze, jak i na dole tabeli. Jako zawodnik uważam, że runda finałowa powinna zostać, bo dzięki temu gramy więcej meczów, ale nie dzieliłbym punktów - przyznał kapitan Lecha Poznań Łukasz Trałka.

Jak uzasadnił, "to, co wywalczyłeś przez całą rundę, powinno zostać".

- Tak byłoby sprawiedliwiej. Zdarzają się sytuacje, gdzie pod koniec sezonu kontuzje łapie dwóch-trzech kluczowych piłkarzy i po podzieleniu punktów można obudzić się +z ręką w nocniku+. W obecnym systemie walka trwa do ostatniej kolejki, ale przez to szansy gry prawie w ogóle nie otrzymują młodzi zawodnicy - dodał.

Z kolei były gracz "Kolejorza" Jarosław Araszkiewicz, pięciokrotny mistrz Polski z Lechem, uważa, że obecny system jest ciekawy, bo "gra się do końca".

- Dziś mamy taką sytuację, że cztery, a nawet pięć zespołów ma szansę mistrzostwo. A zwykle było tak, że o tytuł walczył jeden zespół, drugi go gonił i z reguły... nie dogonił. Dlatego pozostawiłbym ligę z dzieleniem punktów. Bo wyjdzie tak, że za rok zagramy bez dzielenia, wszyscy stwierdzą, że nie było ciekawie i wrócimy do tego, co mamy teraz - zaznaczył.

Według niego nie potrzeby, by wracać do rozgrywek bez rundy finałowej.

- W tamtej formule zbyt wiele drużyn o nic nie walczyło. Zespoły z miejsc 6-11 po prostu będą sobie grały, bo jest terminarz i trzeba ligę odbębnić do końca - powiedział.

Natomiast zdaniem Piotra Stokowca, prowadzącego KGHM Zagłębie Lubin, które po świetnym starcie, a słabej wiośnie znalazło się w grupie spadkowej, temat kolejnej modernizacji systemu rozgrywek jest zastępczy.

- Powinniśmy się skupić, aby kluby się rozwijały, stawały coraz silniejsze, inwestowały w budowę baz treningowych. O tym powinniśmy rozmawiać. A system ligowy powinien być taki, aby był ciekawy dla kibiców, bo to dla nich gramy - podkreślił.

(PAP)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama