Dowodzona przez Stany Zjednoczone koalicja zaprzeczyła w czwartek doniesieniom syryjskiej armii, że samoloty koalicji zbombardowały dzień wcześniej w Syrii składowisko broni chemicznej należące do Państwa Islamskiego (IS). Atak ten miał spowodować setki ofiar.
Według syryjskiej armii, której oświadczenie podała publiczna telewizja, do amerykańskiego bombardowania doszło w środę wieczorem w prowincji Dajr az-Zaur na wschodzie Syrii. Ulatniające się substancje miały zabić setki osób, w tym wielu cywilów.
"Koalicja nie dokonała wtedy na tym obszarze żadnego bombardowania. Syryjskie stanowisko jest nieprawdziwe i prawdopodobnie stanowi próbę celowej dezinformacji" - poinformował agencję Reutera rzecznik koalicji pułkownik John Dorrian.
Według syryjskiego wojska skutki amerykańskiego bombardowania pokazują, że zarówno IS jak i powiązani z Al-Kaidą bojownicy "są w posiadaniu broni chemicznej".
4 kwietnia w syryjskim mieście Chan Szajchun w prowincji Idlib doszło do ataku chemicznego, w którym zginęło 87 osób. O jego przeprowadzenie oskarżono wojska reżimu prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Śledztwo w sprawie tego wydarzenia prowadzi zespół ekspertów z Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW).
W reakcji na atak chemiczny Stany Zjednoczone przeprowadziły w nocy z 6 na 7 kwietnia uderzenie rakietowe na syryjską bazę lotniczą Szajrat w prowincji Hims. Według władz USA z tej bazy wystartowały syryjskie samoloty, które zaatakowały Chan Szajchun. (PAP)
Reklama