Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 12:22
Reklama KD Market
Reklama

Senny koszmar Dreamersów



Na zdjęciu wygląda sympatycznie. Jest studentką trzeciego roku na Arizona State University. 23-letnia Belen Sisa stała się jednak jedną z ofiar internetowego hejtu. Wszystko dlatego, że nie ma ważnego statusu imigracyjnego i pochwaliła się w Internecie, że… rozliczyła się z amerykańskich podatków.

Panna Sisa jest Dreamerką. Takim mianem określa się osoby, które skorzystały z programu ochrony przed deportacją prezydenta Baracka Obamy – Deferred Action for Childhood Arrivals (DACA). Może pracować i studiować w USA. I modlić się o to, że władze w Waszyngtonie uregulują na stałe jej status.

Obalanie mitów

Belen Sisa ma życiorys podobny do kilkuset tysięcy innych młodych ludzi. 17 lat temu jej rodzice przyjechali do USA z Argentyny i pozostali tu po wygaśnięciu wizy. Belen Sisa miała wówczas 6 lat. Mimo nielegalnego statusu przeszła przez amerykańskie szkoły i zaczęła studiować oraz udzielać się w Partii Demokratycznej, mimo że sama nie ma prawa głosu. Teraz po prostu zawiesiła na swojej stronie na Facebooku zdjęcie z rozliczeniem podatkowym. „Chciałam coś udowodnić i obalić mit, że imigranci nie łożą na rzecz tego kraju i nie płacą podatków” – tłumaczyła swoje intencje. A pod zdjęciem napisała: „Jestem nieudokumentowaną imigrantką i właśnie rozliczyłam się z fiskusem płacąc 300 dolarów stanowi Arizona. Nie mam prawa do świadczeń finansowych zarówno ze strony rządu federalnego, jak i stanowego przy opłacaniu czesnego. Nie mam prawa do zasiłku dla bezrobotnych, zniżek przy ubezpieczeniu zdrowotnym, czy planu emerytalnego. Myślę, że daję przykład jak być dobrym obywatelem. A takich, którzy wspierają finansowo system nie otrzymując nic w zamian, są miliony. Kto wyjaśni mi, dlaczego powinnam być deportowana (…) kiedy jeden procent najbogatszych ludzi w tym kraju codziennie was okrada?”

Internetowe emocje

Wpis wywołał prawdziwą burzę. Tylko pierwszego dnia po jego opublikowaniu tysiące ludzi kliknęło w facebookowe ikonki wyrażające ich stosunek do oświadczenia, z którego wiało nieco retoryką Partii Demokratycznej. Internauci dzielili się linkiem i kopiowali wpis na innych stronach internetowych. Wiadomość dotarła do osób, które nigdy w życiu nie zetknęły się z Belen Sisą. Wraz z wyrazami solidarności na studentkę zaczęły się wylewać pomyje internetowego hejtu. Straszono ją deportacją. Dziewczynie grożono donosem do U.S. Immigration and Customs Enforcement, FBI, a nawet Immigration and Naturalization Service, która to służba nie istnieje już od kilkunastu lat. Nie zabrakło złośliwych uwag o podtekście rasowym. Komentarzy było tyle, że studentka zdecydowała się ograniczyć dostęp do zamieszczonej na Facebooku fotografii tylko do kręgu swoich znajomych.

Życie na walizkach

Teoretycznie Sisa powinna czuć się bezpieczna, przynajmniej do momentu, kiedy nie wygasną jej przywileje przyznane przez Deferred Action for Childhood Arrivals. Ale mimo gwarancji ochrony przed deportacją sytuacja tej licznej grupy jest bardzo niepewna.

Przekonał się o tym rówieśnik Sisy, Daniel Ramirez Medina, który mimo udziału w DACA spędził w ośrodku Immigration and Customs Enforcement sześć tygodni, czekając na procedurę usunięcia go z USA. Wszystko dlatego, że prokuratorzy podejrzewali go o kontakty z przestępczymi gangami, czego dowodem miał być tatuaż z napisem "La Paz BCS", choć sam zatrzymany utrzymywał, że w ten sposób chciał upamiętnić miejsce w Meksyku, w którym przyszedł na świat. Nie pomogło, że Ramirez nie ma żadnej przeszłości kryminalnej, a w przeszłości dwukrotnie przeszedł przez sprawdzenie niekaralności w ramach procedur DACA. Tylko rozgłos w mediach i protesty wymusiły na ICE jego zwolnienie.

(…) parasol ochronny DACA wyraźnie zaczął przeciekać podczas prezydentury Donalda Trumpa. Najczęściej Dreamersi trafiają do ośrodków ICE po coraz liczniejszych “nalotach” deportacyjnych urządzanych w różnych miastach przez służby imigracyjne"



Prawnicy imigracyjni zwracają jednak uwagę, że takich aresztowań jest dużo więcej, co świadczy o tym, że parasol ochronny DACA wyraźnie zaczął przeciekać podczas prezydentury Donalda Trumpa. Najczęściej Dreamersi trafiają do ośrodków ICE po coraz liczniejszych “nalotach” deportacyjnych urządzanych w różnych miastach przez służby imigracyjne.

Bezmiar zarówno gratulacji, jak i pomyj jakie przelały się przez Internet w sprawie Sisy i Mediny może świadczyć zarówno o tym, jak wiele emocji budzi w USA kwestia nielegalnej imigracji, jak też i o tym, jak niewiele Amerykanie wiedzą o samych Dreamersach – grupie ludzi, która została wwieziona do Stanów Zjednoczonych bez własnej wiedzy oraz zgody i często poza Ameryką nie zna innej ojczyzny. Dla tych najczęściej doskonale zasymilowanych ludzi przeznaczony jest program DACA, który pozwala młodym, niekaranym nielegalnym imigrantom na uzyskanie odroczenia deportacji, numeru Social Security, zezwolenia na pracę oraz – prawie wszędzie – wyrobienia sobie prawa jazdy. Prawie, bo na przykład stan Arizona ciągle nie zgadza się na przyznanie beneficjentom programu DACA prawa do posiadania tego dokumentu. Prokurator generalny Arizony Mark Brnovich zapowiada, że będzie się procesował w tej sprawie nawet w Sądzie Najwyższym.

Na łasce prezydenta

Ponieważ DACA jest programem wprowadzonym administracyjnie przez prezydenta USA, obecny lokator Białego Domu Donald Trump może przekreślić go jednym pociągnięciem pióra. Dla 750 tysięcy beneficjentów, którzy mieli nadzieję, iż doczekają kompleksowego rozwiązania problemu Dreamersów, może to oznaczać życiową katastrofę. Co prawda sam Donald Trump zapowiadał zdroworozsądkowe podejście do Dreamersów, ale polityka imigracyjna administracji staje się coraz twardsza. Wymieńmy tu nagłaśniane przez media „naloty”, kolejne rozporządzenia wykonawcze prezydenta, czy groźby odcięcia federalnych subwencji dla miast przychylnych nielegalnym imigrantom. To celowa strategia, mająca zachęcać do „autodeportacji”, czyli wymuszenia opuszczenia Stanów Zjednoczonych przez nieudokumentowanych cudzoziemców.

Fala internetowego hejtu towarzysząca wpisowi Belen Sisy pokazuje, że o poparcie dla takiej polityki nie będzie trudno. I to mimo badań niezależnych instytucji pokazujących, że nielegalni imigranci rzeczywiście płacą podatki i łożą na Social Security, mimo że nie mają praw do ogromnej większości świadczeń.

Jolanta Telega

[email protected]

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama