Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 13 października 2024 11:30
Reklama KD Market

Włodzimierz Lubański - cudowny chłopak polskiej piłki kończy 70 lat



Najmłodszy debiutant i zdobywca bramki w historii reprezentacji Polski, wciąż jej najlepszy strzelec. Mistrz olimpijski 1972, legendarny piłkarz Górnika Zabrza i niedoszły... Realu Madryt. Włodzimierz Lubański, mieszkający od 1975 roku w Belgii, kończy we wtorek 70 lat.

Jeden z najwybitniejszych polskich piłkarzy urodził się 28 lutego 1947 roku w Gliwicach, w dzielnicy Sośnica. W tamtejszym klubie, któremu prezesował jego ojciec, zaczynał karierę. Bardzo szybko zaczął pokazywać ogromny talent. Kiedy miał 15 lat, zgłosili się po niego - jednego dnia - działacze Górnika Zabrze, Polonii Bytom i Zagłębia Sosnowiec. Ostatecznie trafił do pierwszego z nich.

- Odwiedzili nas w domu w Sośnicy, a rozmowy z nimi prowadził mój ojciec - powiedział Lubański w rozmowie z okazji 70. urodzin.

Jako junior był już zawodnikiem pierwszej reprezentacji Polski, zadebiutował w wieku 16 lat i 188 dni z Norwegią w Szczecinie (9:0), gdzie zresztą strzelił gola. Stał się jednocześnie najmłodszym debiutantem i strzelcem gola w kadrze narodowej. Nic dziwnego, że okrzyknięto go cudownym dzieckiem polskiego futbolu.

Z reprezentacją olimpijską wywalczył w 1972 roku w Monachium złoty medal. W biało-czerwonych barwach rozegrał 75 oficjalnych meczów, w których zdobył 48 bramek. W tej drugiej statystyce do dzisiaj nie ma sobie równych, choć coraz bliżej jest Robert Lewandowski (obecnie 42).

Nieoficjalne statystyki Lubański ma jeszcze lepsze. Niektóre źródła przypisują mu bowiem 80 meczów i 50 bramek...

- Nawet dostałem proporczyk z PZPN, na którym widnieje napis -50 bramek w 80 meczach. Kiedy kończyłem karierę, pożegnalnym występem - na ówczesnym Stadionie Śląskim zremisowaliśmy z Czechosłowacją 1:1 - było właśnie 80. spotkanie - wspominał.

Osiągnął w futbolu bardzo wiele, ale nie ma medalu mistrzostw świata. Z powodu ciężkiej kontuzji kolana, doznanej w meczu eliminacji MŚ 1974 z Anglią (2:0), w którym zresztą zdobył gola, nie pojechał na mundial do RFN. Tam biało-czerwoni zajęli trzecie miejsce.

- Wtedy była potrzebna przede wszystkim dobra diagnoza i szybka operacja. Niestety, to się inaczej potoczyło. Nieudana operacja, później w konsekwencji kolejna w Wiedniu, osiem miesięcy po kontuzji. Byłem kapitanem tej reprezentacji, tymczasem w najlepszym momencie mojej kariery nie mogłem pojechać na mistrzostwa świata. Powtórzę to, co mówił mi wiele razy pan Kazimierz Górski - los tak chciał... Było jak było, nie zmienimy tego. Trzeba to przyjąć z pokorą i cieszyć się z tego, co się ma - przyznał.

Wystąpił na kolejnym mundialu, w 1978 roku w Argentynie, ale biało-czerwoni nie zdołali już powtórzyć sukcesu z niemieckich boisk.

Z Górnikiem siedem razy został mistrzem Polski (1963-67, 1971-72), czterokrotnie był królem strzelców ekstraklasy (1966-69), a sześć razy sięgnął po Puchar Polski (1965, 1968-72). W barwach tego klubu w latach 1962-75 rozegrał 234 ligowe mecze, strzelając 155 goli. Łącznie, we wszystkich rozgrywkach, zdobył dla niego 228 bramek, najwięcej w historii.

W 1970 roku dotarł z zabrzanami do finału Pucharu Zdobywców Pucharów, gdzie Górnik uległ w Wiedniu Manchesterowi City 1:2. Dwukrotnie był królem strzelców tych rozgrywek.

Niewiele brakowało, żeby został piłkarzem Realu Madryt. W 1970 roku "Królewscy" oferowali za polskiego napastnika milion dolarów, na tamte czasu sumę zawrotną. Przyjechali nawet do Polski, ale Lubański nie otrzymał zgody na wyjazd.

- Sprawa transferu pojawiła się przy okazji mojego udziału w meczu reprezentacji Europy z Ameryką Południową. Grałem wówczas z dwoma zawodnikami Realu, Amancio i Velazquezem. To oni sprawili, że wysłannicy madryckiego klubu przyjechali do Polski i zaproponowali transfer. Ale były inne czasy, nie mogliśmy wówczas wyjeżdżać do zagranicznych klubów. A decyzje były podejmowane wyżej, w tym przypadku, jak słyszałem, nawet w Komitecie Centralnym PZPR - przyznał.

Z kraju, owszem, wyjechał, ale znacznie później i do mniej znanego klubu. Po odejściu z Górnika reprezentował barwy belgijskiego KSC Lokeren (1975-82). Później występował jeszcze we francuskich Valenciennes i Stade Quimper, gdzie był też grającym trenerem, a na koniec kariery w 1985 roku znów w Belgii - w Mechelen.

Zakończenie występów na boisku nie oznaczało zerwania z futbolem. Przeciwnie. Szkolił młodzież w Anderlechcie, pełnił m.in. funkcję pierwszego trenera, a później asystenta, w Lokeren. Ukończył Szkołę Trenerów Federacji Belgijskiej.

Później był m.in. menedżerem piłkarskim (z licencją FIFA). W 2007 roku rozważał kandydowanie na stanowisko prezesa PZPN, a jesienią 2011 roku pełnił - przez niespełna trzy miesiące - funkcję wiceprezesa Polonii Warszawa ds. sportowych.

Od wielu lat jest ekspertem telewizyjnym. W przeszłości m.in. komentował mecze reprezentacji Polski dla TVP, a podczas Euro 2016 był we Francji ekspertem Polsatu.

W 2003 roku został uznany za najlepszego polskiego piłkarza 50-lecia UEFA.

Od 1975 roku mieszka na stałe w Belgii, ale w jego głosie nie słychać obcego akcentu. - Naszym językiem w domu jest polski, tego się nie zapomina i nie traci. Przebywanie poza granicami kraju nie oznacza rozstania z ojczystą mową - podkreślił.

Jak dodał, tęsknota mu nie dokucza.

- Bardzo mi pomogło otwarcie granic, dzięki czemu jeżdżę do kraju, kiedy chcę. Dzisiaj to nie stanowi żadnego problemu. Ważnym powodem, dla którego pozostaliśmy na stałe w Belgii, były nasze dzieci. Córka Małgorzata i syn Michał ustawili się tutaj życiowo. A my - tam, gdzie one... Jesteśmy z żoną w takim wieku, że wiemy, iż lepiej być przy dzieciach - przyznał.

Oprócz sportowych tytułów ma również wiele innych. Jest m.in. Honorowym Obywatelem Zabrza, w grudniu 2016 roku jako pierwszy sportowiec otrzymał tytuł Honorowego Mistrza przyznany przez Dolnośląską Izbę Rzemieślniczą, a niedawno został - z okazji 70. urodzin - uroczyście uhonorowany w ambasadzie RP w Brukseli.

Posiada Krzyże Kawalerski i Oficerski Orderu Odrodzenia Polski oraz Krzyż Komandorski Orderu Zasługi. Jest laureatem nagrody Fair Play UNESCO z 1978 roku (w dogodnej sytuacji na boisku zrezygnował ze strzału i przeskoczył nad piłkarzem rywali, aby nie narazić go na kontuzję). W 1972 i 1977 roku został uznany za "Dżentelmena Sportu". Ma swoją gwiazdę m.in. w Alei Gwiazd Sportu we Władysławowie.

Wielokrotnie powtarzał, że gdyby jeszcze raz się urodził, znów zostałby piłkarzem. Nawet mając w pamięci bolesne doświadczenia z kariery i długi rozbrat z piłką. - Widać, to było moim przeznaczeniem - podsumował.

(PAP)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama