Odchodzący szef CIA John Brennan przestrzegł w niedzielę przyszłego prezydenta Donalda Trumpa, by zdawał sobie sprawę z konsekwencji swoich improwizowanych wypowiedzi i działań. Tu nie chodzi już o samego pana Trumpa, tu chodzi o Stany Zjednoczone - mówił.
"Spontaniczność nie jest tym, co chroni nasze bezpieczeństwo narodowe. Zatem kiedy on (Trump) mówi albo działa, powinien być świadom, że konsekwencje dla Stanów Zjednoczonych mogą być poważne" - powiedział Brennan w wywiadzie dla telewizji Fox News. Dodał, że prezydent powinien być "bardzo zdyscyplinowany", jeśli chodzi o publiczne wypowiedzi.
Nawiązał w ten sposób do zamieszczanych osobiście przez prezydenta elekta wpisów na Twitterze, które bywają bardzo emocjonalne.
Brennan przestrzegł też Trumpa przed pochopnym rozgrzeszaniem Rosji, którą amerykańskie służby oskarżają o ingerowanie w zeszłoroczne wybory prezydenckie w USA po stronie kandydata Republikanów. Powiedział, że przyszły prezydent powinien zachować w tej sprawie ostrożność i ocenił, że nie wie on wszystkiego o skutkach, jakie wywołałoby zniesienie sankcji wobec Rosji.
Podobnie - jego zdaniem - Trump nie dysponuje pełną wiedzą o działaniach, zamiarach i zdolnościach Rosji w różnych miejscach na świecie. Szef CIA wezwał nowego prezydenta do podejmowania tylko świadomych decyzji, opartych na faktach.
Brennan ubolewał, że demonstrowany przez Trumpa brak zaufania do amerykańskich służb specjalnych wysyła w świat zły sygnał. Krytycznie odniósł się także do tego, że na Twitterze przyszły prezydent porównał działania amerykańskiego wywiadu do polityki hitlerowskich Niemiec. "To skandaliczne - powiedział szef CIA. - Przyjmuję to jako wielką obrazę".
Chodzi o informacje o domniemanych materiałach Rosjan, kompromitujących prezydenta elekta. Pojawiły się one we wtorek, gdy CNN podała, że szefowie agencji wywiadowczych USA powiedzieli Trumpowi o niezweryfikowanym raporcie na temat kompromitujących go materiałów. Miały one zostać zebrane, gdy miliarder odwiedził Moskwę w 2013 roku z okazji konkursu Miss Universe, a także podczas jego poprzednich podróży do rosyjskiej stolicy.
W upublicznionym 6 stycznia raporcie służby wywiadowcze USA napisały, że "z dużą pewnością" mogą ocenić, iż to prezydent Rosji Władimir Putin zlecił przeprowadzenie kampanii mającej na celu pomóc Donaldowi Trumpowi w wyborach prezydenckich w 2016 roku. Według raportu Kreml "zdecydowanie preferował" wybór Trumpa. Rosja kategorycznie zaprzecza tym doniesieniom. Podobnie Trump przez wiele miesięcy kwestionował twierdzenia służb wywiadowczych, że Rosja ingerowała w wybory prezydenckie na jego korzyść. (PAP)
Reklama