Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 22 grudnia 2024 14:09
Reklama KD Market

Kibice pilnie potrzebni. Biegną nasi

Maratończycy na trasie chicagowskiego maratonu w 2015 roku fot.Piotr Serocki
Zaczęło się od posłańca Filippidesa, który w 490 r. p.n.e. popędził ile sił w nogach z Maratonu do Aten, by obwieścić Ateńczykom zwycięstwo nad Persami. Wieść niesie, że po przekazaniu tej wiadomości padł martwy. 9 października dokładnie ten sam dystans 42 kilometrów i 195 metrów (26,2 mil) pokona ponad 40 tys. biegaczy w ramach 39. Maratonu Chicagowskiego organizowanego przez Bank of America. Na nogach i na wózkach, biegiem i chodem, szybko i wolniej, młodzi i starzy. Wśród nich jest wielu Polaków, którzy apelują: przyjdźcie nam kibicować!

Bieganie dobre na wszystko

Pełno ich na ulicach i w parkach, ale najbardziej widać ich chyba nad jeziorem. Niektórzy bez wysiłku, gładko suną w modnych sportowych strojach, ze słuchawkami w uszach i opaską z iPhonem na ramieniu. Inni ledwo zipią w przesiąkniętych potem T-shirtach i starganych trampkach. Młoda mama biegnąc pcha jeszcze przed sobą trzykołowy wózek. Starszy pan truchta kolejne kółko, mijając niestrudzonego brzuchacza, którego grymas zmagania na twarzy zdradza żelazną, wartą podziwu siłę woli.

– Bieganie jest dobre na wszystko. Dotlenia mózg, poprawia samopoczucie, uwalnia od codzienności, osłania przed depresją. Człowiek jest zupełnie inny, gdy biega – mówi 32-letnia Ewa Styrczula, która biega już od 15 lat.

Jednak dla każdego biegacza to właśnie bieg na „królewskim dystansie” jest uwieńczeniem miesięcy, nieraz lat pracy. – Wówczas obojętny jest uzyskany czas i wiek, bo wszyscy jesteśmy maratończykami – dodaje inny maratończyk Piotr Kwiecień.

Gdybyś jakimś cudem przechodził dwa lata temu po pustym i oblodzonym Lake Shore Drive, może mógłbyś spotkać tam biegnącego samotnie w butach z kolcami Jacka Boczarskiego, dziś 57-letniego fotografa, który przygotowuje się do startu w swym drugim chicagowskim maratonie. Na pierwszą, jednomilową przebieżkę wyciągnął go syn, Jackowi nie udało się jednak jej ukończyć. – Ważyłem 240 funtów, mój tryb życia obfitował w słodycze i alkohol – mówi Boczarski. Jednak parę tygodni później postanowił ponownie podjąć wyzwanie. Stopniowo zwiększał pokonywany dystans, od 2-3 aż do 10-13 mil. Odstawił alkohol i słodycze. Wszystkie wolne chwile poświęcał na bieganie. Wreszcie postanowił zrobić kolejny krok i wystartować w prestiżowej imprezie.

Królewski dystans

Nowoczesny maraton chicagowski organizowany jest od 1977 r. W jego pierwszym wydaniu, jeszcze pod nazwą Mayor Daley Marathon, wystartowało 4200 biegaczy. W zeszłorocznym biegu zarejestrowano 45 tys. zawodników, z czego bieg ukończyło 37 182. Od 2008 r. patronat nad maratonem objął Bank of America.

/a> Maratończycy na trasie chicagowskiego maratonu w 2015 roku fot.Piotr Serocki


Bieg zalicza się do najbardziej prestiżowych maratonów świata, tzw. Wielkiej Szóstki (obok Bostonu, Londynu, Nowego Jorku, Berlina i Tokio). W ostatnich latach w chicagowskim maratonie królują Kenijczycy. W 2015 r. najszybciej dystans pokonał Dickson Chumba w 2 godz. 9 min i 25 sekund. Wśród kobiet wygrała również Kenijka, Florence Kiplagat, osiągając czas 2 godz. 23 min i 33 sekundy.

Na tle tych wyników czas 38-letniego Grzegorza Dziubka, który za pierwszym razem, w 2010 r. przebiegł maraton w 3 godziny, wypada imponująco. Pomogło solidne przygotowanie sportowe z Polski i wojskowy trening z misji pokojowej w Bośni i Hercegowinie. Dziubek, dziś właściciel klubu sportowego Extreme Dziubek Fitness w Bridgeview, od zawsze interesował się sportem, trenował różne dyscypliny. – Bieganie daje podstawy każdemu sportowi – mówi. Maraton z roku na rok podobał mu się coraz bardziej, aż zaczął wciągać w niego coraz więcej osób. Sam pobiegnie już siódmy raz.

Wymogi do startu w wyścigu na królewski dystans są ostre, a zainteresowanie ogromne. Rejestracja kosztuje 185 dol., 210 dol. dla gości zagranicznych. Na przewidziane przez organizatorów 45 tys. miejsc w biegu bez problemu dostają się tylko najlepsi, czyli albo ci, którzy ukończyli bieg już pięć razy, albo ci, którzy ukończyli go w kwalifikującym czasie, który dla mężczyzn wynosi 3:15, a dla kobiet 3:45. Reszta musi liczyć na szczęście w loterii, do której zgłoszenia przyjmowane są wiosną. Jest jeszcze jedna opcja dla tych, którzy się nie kwalifikują i nie zostali wylosowani. To bieg sponsorowany przez organizację charytatywną, która przy okazji zbiera fundusze na jakiś szczytny cel. Tego typu grupy organizują np. szpital Lurie Children's czy American Cancer Society.

Pokonać samego siebie

– Przygotowania do biegu trzeba zacząć co najmniej sześć miesięcy wcześniej i stopniowo zwiększać dystans – mówi Ewa Styrczula, która w chicagowskim maratonie pobiegnie już trzeci raz. Mieszkająca w Oak Lawn mama dwuletniej córki biega dla zdrowia i oderwania od codzienności, jednak według niej nic nie równa się z uczuciem biegu w maratonie, a szczególnie uczuciem ukończenia go. – To wyjątkowe doznanie biec w tłumie i patrzeć, jak ludzie zmagają się ze swoimi słabościami. Wspomina kryzys 16. mili, który dopadł ją, gdy biegła pierwszy raz. – Wtedy zaczyna się prawdziwa wewnętrzna walka. Nie wiedząc tak naprawdę, ile mi jeszcze zostało, musiałam z każdym krokiem pokonywać samą siebie. I to w trakcie biegu. Stąd chwila dobiegnięcia do mety to prawdziwe osobiste zwycięstwo i nieprawdopodobne uczucie.

Walka między głową a nogami

Kryzys zwany przez maratończyków „ścianą” to fenomen kultowego biegu. Poświęca się mu wiele uwagi, dyskusji, całych artykułów w poradnikach dla biegaczy. Każdy biegacz opisuje go inaczej. Grzegorz Dziubek: „Po około dwóch godzinach lub 30 km organizmowi brak witalnych suplementów. Kondycja niby dobra, lecz nogi już nie chcą iść. Wyczerpanie jest nie do opisania. Teraz już wiem, że często spowodowane jest ono brakiem doświadczenia i po prostu głupotą. Gdy na jednej mili przyśpieszasz nawet 10 sekund, bo 'dobrze się leci', wówczas końcówka będzie dla ciebie bardzo trudna”.

33-letni Piotr Kwiecień z Schiller Park, który w chicagowskim maratonie wystartował w 2014 r.: „W okolicach 30-35 km zmęczenie osiąga maksymalny pułap, coś szepcze ci do ucha 'zejdź z trasy, po co ci to'. Nogi niosą, a głowa odmawia. Czasami walka pomiędzy głową a nogami to chwila, a czasami kilka kilometrów.” Na blogu kolegi (szuranie.pl ) szczegółowo opisał swoje doświadczenie sprzed dwóch lat: ”Na 16 mili (27 km) czeka żona z dziećmi i znajomi. Chwila postoju przy nich, uzupełnienie żeli i kop motywacyjny, mimo że jest już ciężko.”

Biegniemy jako Polacy

W zeszłym roku do biegu w maratonie zarejestrowano 114 osób, które zgłosiły obywatelstwo polskie. Oprócz chicagowian były pojedyncze osoby z Polski i Europy. W drużynie Dziubka biegły 22 osoby. Trener z dumą wspomina późniejszą wizytę w polskim konsulacie na zaproszenie ówczesnej konsul generalnej Pauliny Kapuścińskiej. Tym bardziej że zawodnicy skarżą się na brak polskich kibiców. Bieg, którego trasa wiedzie przez 29 dzielnic na północy, południu i zachodzie miasta, gromadzi tysiące kibiców. Niestety Polaków wśród nich jak na lekarstwo. – Latynosi mają swoich kibiców, Włosi wiwatują na cześć swoich, a naszych... tylko garstka – mówi Dziubek. – Zwłaszcza w chwili kryzysu kibice, tak naprawdę obcy ludzie na trasie, odgrywają dużą rolę. Krzykną do ciebie, żebyś się nie poddawał, żebyś walczył dalej. I to naprawdę pomaga – napisał na blogu Piotr Kwiecień.

– Chcemy, by w niedzielę 9 października było was tam więcej i byście nam kibicowali. Chcemy zobaczyć tłumy naszych, jest nas przecież tylu! Widząc was, będzie się nam lepiej biegło – apeluje Ewa Styrczula. – Osobiście podbiegnę do każdego polskiego kibica i podziękuję mu za to, że tam jest!

Joanna Marszałek

[email protected]

Więcej informacji, mapa trasy i aplikacja do śledzenia biegaczy dostępna jest na oficjalnej stronie imprezy www.chicagomarathon.com



 

2

2

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama