Kandydat Republikanów do Białego Domu Donald Trump przyznał w piątek, że prezydent Barack Obama urodził się w USA, zrywając z rozpowszechnianą przez siebie samego teorią spiskową, że prezydent urodził się za granicą, co odbierałoby mu prawo do pełnienia urządu.
"W 2007 r. Hillary Clinton zaczęła kontrowersję z miejscem urodzenia Baracka Obamy. Ja położyłem temu kres. Prezydent Obama urodził się w Stanach Zjednoczonych. Kropka. Teraz wszyscy chcemy znowu skupić się na tym, by przywrócić Ameryce wielkość i siłę” - oświadczył kandydat Republikanów do Białego Domu w piątek rano (czasu lokalnego) w Waszyngtonie na spotkaniu w swoim nowo otwartym hotelu.
Było to najkrótsze przemówienie Trumpa w całej jego dotychczasowej kampanii wyborczej.
W czwartek wieczorem kandydat w wywiadzie dla dziennika "Washington Post" odmówił odpowiedzi, czy uważa już, że Obama urodził się w USA. „Nie chcę jeszcze odpowiadać na to pytanie” - oświadczył.
Obwinianie przez niego Hillary Clinton za „rozpoczęcie kontrowersji” z urodzeniem prezydenta - jak podkreślają obserwatorzy – nie ma pokrycia w faktach.
Zachowujące anonimowość osoby ze sztabu kandydatki Demokratów poinformowały, że Trump nawiązywał do kampanii Clinton w prawyborach w 2007 roku, kiedy walczyła ona o nominację prezydencką z Obamą. Jej wczesny doradca Mark Penn sugerował, żeby atakować Obamę jako polityka „ze słabymi korzeniami w Ameryce” – co Trump wtedy podchwycił.
Rada Penna odnosiła się jednak do tego, że Obama urodził się na Hawajach – daleko od kontynentalnych Stanów Zjednoczonych - i część dzieciństwa spędził ze swoją matką w Indonezji. Penn podkreślił, że nigdy nie kwestionował miejsca urodzenia podawanego w jego oficjalnych biografiach.
Kiedy Trump w 2011 r. wahał się, czy po raz pierwszy ubiegać się o nominację prezydencką, stanął na czele ruchu „birthers” (z ang. birth - urodzenie), czyli środowisk podważających oficjalną wersję urodzenia Obamy, który ubiegał się wówczas o reelekcję. W licznych wywiadach sugerował, że prezydent nie urodził się na Hawajach, lecz w Kenii.
Biały Dom pokazał wtedy w telewizji kopię metryki Obamy, zaświadczającej, że urodził się 4 sierpnia 1961 r. w Honolulu na Hawajach.
Mimo to Trump i inni zwolennicy spiskowej teorii nadal sugerowali, że to nieprawda, bo metryka jest sfałszowana.
W czasie tegorocznej kampanii wyborczej sprawa urodzenia Obamy dotąd się nie pojawiała – aż Trump ponownie postawił ów znak zapytania w wywiadzie dla "Washington Post". Dopiero w piątek jednoznacznie stwierdził, że jest przekonany co do prawdziwości oficjalnej wersji.
Według sondaży około 40 procent zwolenników Trumpa nadal uważa, że Obama nie urodził się na Hawajach, tylko prawdopodobnie w Kenii i jest muzułmaninem.
Zanim jeszcze Trump złożył w piątek swoje oświadczenie, Clinton ostro potępiła tego samego dnia jego wahania w sprawie urodzenia Obamy i powiedziała, że powinien on przeprosić społeczeństwo za rozpowszechnianie teorii, że prezydent nie urodził się w USA.
"Od pięciu lat Trump przewodzi ruchowi na rzecz delegitymizacji naszego pierwszego czarnoskórego prezydenta. Jego kampania zasadza się na tym oburzającym kłamstwie" - powiedziała Clinton na spotkaniu z organizacjami afroamerykańskich kobiet w Waszyngtonie.
"Trump karmi najgorsze impulsy, bigoterię i uprzedzenia, które wciąż pokutują w naszym kraju. Barack Obama urodził się w Ameryce. I Donald Trump winien jest jemu i narodowi amerykańskiemu przeprosiny” - kontynuowała.
"Nie ma więc +nowego+ Donalda Trumpa. Nigdy nie będzie. On po ośmiu latach nadal nie widzi w naszym prezydencie Amerykanina. Pomyślcie, jakie to niebezpieczne” - dodała.
Obama poproszony w piątek o komentarz do wystąpienia Trumpa odpowiedział, że "ma lepsze rzeczy" jako temat do rozważań.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)