Na Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie nie mogło zabraknąć pielgrzymów z Chicago. Nie było ich jednak dużo. Uczestnicy z Wietrznego Miasta, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają, że atmosfery, jaka panowała na ŚDM, nie da się wyrazić słowami. To trzeba było zobaczyć i poczuć, bo ŚDM to było ogromne duchowe przeżycie.
Ks. Paweł Adamus z parafii św. Ferdynanda, opiekun chicagowskiej grupy:„Jestem wciąż pod wrażeniem naszej młodzieży z Chicago, która w Krakowie dała piękne świadectwo swej wiary. Chwilami byłem tak wzruszony, że łzy same cisnęły mi się do oczu, gdy patrzyłem jak młodzi ludzie modlą się szczerze i żarliwie. W Krakowie doświadczyłem też radości, którą przeżywała młodzież. W Chicago nigdy ich takimi nie widziałem. W Krakowie poznałem ich od dobrej strony. Wszystko ich cieszyło: spotkanie z Bogiem, z papieżem, z ludźmi z całego świata. Z radością wymieniali się pamiątkami, czy jakimiś drobiazgami. Mnie sprawiało radość to, że widzę ich radość, że doświadczyli miłości Boga. Treści, które przekazywał młodzieży Ojciec Święty były bardzo głębokie i zapadały w serca. Widziałem łzy w oczach młodych ludzi. Było to dla nich wielkie przeżycie. Zwłaszcza gdy było czuwanie wraz z papieżem Franciszkiem na Kampusie Misericordiae. Przedstawiane były pantomimy, które wyrażały problemy, czy wręcz dramaty współczesnej młodzieży, i także to, jak miłosierdzie Boga dotyka serc młodych ludzi, nierzadko zmagających się ze zniewoleniem, na przykład seksualnym czy telefonii komórkowej oraz życia cybernetycznego i różnych używek.
Przed 1,5-milionową publicznością troje młodych ludzi mówiło o tym, jak skrzywdzili samych siebie, w jakim byli bagnie życiowym i jak Chrystus ich odnalazł. A także jak oni odnaleźli Chrystusa i jak od tego momentu zmieniło się ich życie. Młoda dziewczyna mówiła, że odnalazła Chrystusa, gdy poszła do spowiedzi, inna pochodząca z Syrii opowiadała o koszmarze wojny, o codziennym strachu oraz o niepewności, czy jutro w ogóle nadejdzie, i o tym, że miłość Chrystusa podtrzymuje ich przy życiu. Trzecią historię opowiedział młody chłopak z Paragwaju, który pobłądził, zażywając narkotyki i alkohol, i trafił do więzienia, ale zmienił swoje życie dzięki Chrystusowi i dziś pomaga go odnaleźć innym załamanym ludziom. To były szczere, głębokie świadectwa, do których nawiązał też Ojciec Święty, mówiąc, że ludzie, którzy doświadczyli miłości bożej, miłosierdzia i przebaczenia, mają moc, by wartości te dawać innym i że tacy ludzie potrafią patrzeć na drugiego człowieka jak na brata.
Z nauk papieża najbardziej zapadło mi w serce nawoływanie do apostolstwa. Świat jest pełen grzechu, niełatwo jest zbłądzić i zapomnieć, czym jest miłość. Panuje tendencja do koncentrowania się na samym sobie. Współczesny świat mówi nam: „Promuj siebie i stawiaj siebie na piedestale, i osiągaj swoje cele nawet kosztem drugiego człowieka”. A Ojciec Święty mówił nam co innego. Mówił, że trzeba dawać siebie i nawet czasem poświęcić swoje sprawy, swoje zachcianki, by dać miłość drugiemu człowiekowi.
Pragnę podkreślić, że Światowe Dni Młodzieży przygotowane były perfekcyjne, szczególnie pod względem bezpieczeństwa. A wiem od naszej młodzieży, że właśnie z powodu obaw o bezpieczeństwo wielu chicagowskich rodziców nie zgodziło się na wyjazd swoich dzieci do Krakowa. Tymczasem było bardzo bezpiecznie. Wszędzie widziałem funkcjonariuszy służb mundurowych, którzy pilnowali porządku. Widziałem, jak w punktach kontrolnych sprawdzano, czy ktoś nie wnosi noży, czy też materiałów pirotechnicznych. Dzięki obecności i czujności tych służb czuliśmy się naprawdę bezpiecznie”.
22-letnia studentka z Chicago Emilia Walasik wystąpiła w oficjalnym programie ŚDM. Dla papieża Franciszka i 1,5-milionowej publiczności zaśpiewała po angielsku dwie pieśni: „Lord I need You” („Panie ja Ciebie potrzebuję”) oraz „I will lift my eyes” („Wznoszę swój wzrok”): „To było niesamowite przeżycie, gdy weszłam na scenę i zobaczyłam morze ludzi. Kiedy skończyłam śpiewać, wzruszyłam się do łez, że mogłam podzielić się słowem bożym z młodzieżą z całego świata. To było nadzwyczajne przeżycie, wręcz błogosławieństwo. Zawdzięczam je w ogromnej mierze mojemu tacie, który zmarł dwa lata temu, a który zawsze mnie inspirował i zachęcał do rozwijania talentu. Wiem, że ten występ był spełnieniem marzeń mego taty i wiem, że towarzyszył mi on podczas tego występu.
O udział w programie ŚDM podjęłam starania rok temu. Skontaktowałam się z komisjami, które organizują zlot i wysłałam im link do moich nagrań, biografię. Pięć miesięcy temu poprosili o więcej informacji, bo byli mną zainteresowani, a pięć tygodni temu dowiedziałam się, że zostałam wybrana i będę śpiewać. Niestety koncert jeszcze nie jest dostępny na witrynie YouTube. Jestem w kontakcie z polską telewizją w Krakowie, która kręciła mój występ i może udostępnić profesjonalne nagranie.
Uczestnicząc w ŚDM, pragnęłam podobnie jak inni młodzi ludzie doświadczyć Boga i drugiego człowieka, bo to nie jest łatwe w życiu codziennym. Chciałam należeć do rzeszy ponad miliona ludzi, którzy modlą się do tego samego Boga i mają podobne jak ja problemy. Wielu może czuje się nawet zagubionych w życiu. Razem możemy zwrócić się do Boga o pomoc i do siebie nawzajem. Ma się wtedy świadomość, że się nie jest osamotnionym w swoich problemach. Nasza grupa składała się z około 120 osób i Polacy nie stanowili większości. Byli w niej Latynosi, Amerykanie i inne narodowości. Choć bardzo różnego pochodzenia, byliśmy bardzo zintegrowani. Wszystkim przyświecał ten sam cel i każdy tak samo przeżywał radość. Ze szczególnym wzruszeniem wspominam papieża Franciszka. Jego twarz była bardzo rozpromieniona radością. Takiego papieża Franciszka nigdy przedtem nie widziałam. Jak wołaliśmy i machaliśmy do niego, to papież się do nas uśmiechał. Miał w sobie tyle wspaniałej radości. Dla mnie to było niesamowite przeżycie, żeby zobaczyć papieża tak blisko i jego reakcję. Jego radość była zaraźliwa, udzielała się nam. Trudno owe przeżycia wyrazić słowami. To były niezwykłe doznania”.
17-letnia Patrycja Urbaniak z Schaumburga k. Chicago: „Było to najlepsze wydarzenie, w jakie kiedykolwiek byłam zaangażowana. To, co na zawsze pozostanie w mojej pamięci, to moment, w którym wszyscy zamykali oczy i śpiewali tę samą pieśń w swoich ojczystych językach. Pomimo różnic kulturowych i ilości języków, które dało się słyszeć, stwarzało to jasny obraz tego, że wszyscy tworzymy jedno i tak samo wierzymy w Boga. Mimo barier językowych wspólne tańce i śpiewy łączyły pielgrzymów z całego świata. Dzisiaj ciągle słyszy się, że wiara upada, że słowo pokój nie niesie ze sobą takich wartości jak dawniej, tymczasem 2,5 mln osób, które przyjechały do Krakowa dało zupełnie inne świadectwo. To, co zobaczyłam i przeżyłam, dało mi siłę, pokazało, że nie warto się bać. Wystarczy wiara i miłość, aby iść przez życie”.
(red.)
Reklama