Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 28 listopada 2024 18:54
Reklama KD Market

Żeby nie zgasło

Żeby nie zgasło
fot.Swiatelko.com/Facebook
SWIATELKO_radioton

 

Świeci od sześciu lat, wskazując kierunek tym, którzy się w życiu zgubili: przez picie, narkotyki, uzależnienie w rodzinie. Światełko to wyjątkowe miejsce na polonijnej mapie bezinteresowności i pomocy. Pomóżmy, aby nie zgasło.

Początki Światełka wspomina jego współzałożyciel Piotr Kochanowicz, ksiądz i terapeuta uzależnień: – Zaczynaliśmy w 2007 roku w Jezuickim Ośrodku Milenijnym, tam powstał Lazarus – miejsce, gdzie odbywały się spotkania grup wsparcia dla osób współuzależnionych, czyli rodzin alkoholików i narkomanów. Zawiązały się również grupy samopomocowe dla uzależnionych. Chętnych przybywało, pomyśleliśmy zatem o stworzeniu miejsca poza jezuickim ośrodkiem, także dlatego, że uczestnikom spotkań zależało na zachowaniu anonimowości.

– Tak powstał pomysł, żeby mieć swój własny kąt, bezpieczne miejsce, gdzie można przyjść, spotkać się, porozmawiać, skorzystać z biblioteczki, albo po prostu na trzeźwo pobyć z innymi – dodaje terapeutka uzależnień Magdalena Zakrzewska.

W 2010 roku przy ulicy Irving Park w Chicago, obok Jezuickiego Ośrodka Milenijnego, powstało Światełko – bezpieczna przystań, z której na co dzień korzysta wiele osób należących do wspólnot trzeźwościowych: Anonimowych Alkoholików, Anonimowych Narkomanów, Al-Anon – wspólnoty osób współuzależnionych i DDA – Dorosłych Dzieci Alkoholików. Oprócz grup wsparcia w Światełku odbywają się cyklicznie warsztaty terapeutyczne, zajęcia jogi, spotkania dyskusyjne i rozwijające kreatywność.

Światełko ma swój niepowtarzalny klimat, od wejścia zaskakuje domowy wystrój wnętrza: stare kanapy i przypadkowe krzesła, pianino, kredens z herbatą i kawą. Bo Światełko przypomina rodzinny dom, do którego wejść można wprost z ulicy, usiąść, wyciszyć się, napić kawy lub herbaty. Porozmawiać i otrzymać wsparcie. Bo Światełko to przede wszystkim idea wzajemnego wsparcia w trudnych sytuacjach życiowych, w kryzysach związanych z uzależnieniami, przemocą domową, bezdomnością, beznadzieją. Na stronie internetowej swiatelko.com znaleźć można wiele informacji dotyczących tych problemów społecznych, adresy placówek pomocowych i grup wsparcia, telefony do terapeutów. Miejsce powstało i istnieje do dziś dzięki zaangażowaniu wolontariuszy, którzy poświęcają swój czas, energię i pieniądze. Idealiści. Niestety, ostatnio ideowość rozbija się o twardą rzeczywistość.

– Stoimy wobec wizji zamknięcia Światełka, ale wierzymy, że ono nie zgaśnie. Chwytamy się wszelkich sposobów, dokładamy brakujące sumy z własnych pieniędzy, dzwonimy do znajomych, dosłownie „stajemy na głowie”. Stąd też pomysł radiotonu w radiu 1490 AM. Jeśli my, Polacy, nie pomożemy sobie sami, to kto nam pomoże? Każdy z nas może w jakimś punkcie swojego życia potrzebować pomocy. Jest niezmiernie ważne, żeby wiedzieć, gdzie ta pomoc jest – mówi Magda Zakrzewska.

Światełko utrzymuje się wyłącznie z wolnych datków zbieranych podczas spotkań grup wsparcia, dodatkowy dochód generuje raz w roku Bal Trzeźwych Ludzi i światełkowy piknik. Do comiesięcznych kosztów wynajmu i rachunków (ok. 1500 dol.) do niedawna dokładał się pragnący zachować anonimowość darczyńca, ale wyjechał do Anglii, a Światełku zaczęło brakować na „rent”. – Radioton to oczywiście sposób na zebranie pieniędzy, ale też niezwykła okazja, żeby powiedzieć Polonii, że takie miejsce działa i niesie pomoc, z której każdy potrzebujący może skorzystać. Polonia potrzebuje Światełka, nawet jeśli do końca nie zdaje sobie z tego sprawy. Skala problemu uzależnień jest w naszej społeczności ogromna i będzie niestety narastać, zamiast maleć. Tymczasem ilość miejsc, gdzie można poszukać pomocy, kurczy się. Zrzeszenie Amerykańsko-Polskie boryka się z problemami finansowymi, Haymarket Center pomaga wciąż Polakom, ale polskojęzyczny program już nie istnieje – mówi Piotr Kochanowicz.

/a> fot.Swiatelko.com/Facebook


W Światełku spotykam Tomka, który związany jest z tym miejscem od samego początku, zakładał tu spotkania wspólnoty Anonimowych Narkomanów.

– Jestem uzależniony od kokainy, nie biorę od 13,5 roku. Odkąd zdrowieję, moje życie zmieniło się diametralnie. Dzięki temu, że stanąłem w prawdzie z moim uzależnieniem, mogę dzisiaj żyć spokojnie i uczciwie. Czuje się wolny – mówi Tomek. – Światełko ma „to coś”, do czego chętnie wciąż wracam. Wyjątkowa atmosfera miejsca, duch panujący na mityngach, ale przede wszystkim ludzie, którzy tworzą wspólnotę, są szczególni. Światełko to chyba jedyne polonijne miejsce w Chicago, gdzie spotyka się kilka wspólnot dwunastokrokowych. Warto je utrzymać, żeby ci, którzy przychodzą trzeźwieć dziś, albo przyjdą jutro, mieli gdzie przyjść. To niesamowicie ważne, bo w ten sposób być może uratują swoje rodziny przed rozpadem, nie stracą do końca godności, a przede wszystkim – może uda im się przeżyć, bo uzależnienie to śmiertelna choroba. Tacy ludzie są wśród nas. Jeśli bacznie przyjrzymy się dowolnej rodzinie, znajdziemy w niej osobę lub osoby zmagające się z uzależnieniem albo współuzależnieniem.

14-letnia Julia przyleciała z Polski na wakacje, do Światełka przychodzi na zajęcia jogi. – Tutaj panuje świetna atmosfera. Słuchając ludzi, którzy tu przychodzą, można wiele się nauczyć. Oni nie kryją tego, że byli uzależnieni i otwarcie o tym mówią. Dzięki nim i takim miejscom jak Światełko wytrzeźwiał mój tato, który zniknął z mojego życia, kiedy miałam pięć lat. Cztery lata temu odezwał się do mnie, nigdy nie zapomnę radości, jaką wtedy czułam. W tamtym roku po raz pierwszy przyleciałam do taty na wakacje, w tym roku jestem znowu, a za rok przylatuję na stałe.

Spotykam też Ewę, którą do Światełka skierowała narkomania córki. – Jestem dzieckiem alkoholika. Kiedyś nie miałam marzeń, byłam taką skorupą, a w środku pustka. Całe życie wiedziałam, że czegoś mi brak, ale nie wiedziałam czego. Narkomania mojego dziecka przysłała mnie na spotkanie Al-Anon. Krok po kroku zaczęłam się zmieniać i żyć od nowa. Poczułam, że jestem wśród swoich, gdzie nikt mnie nie ocenia, przeciwnie – rozumie, z czym się na co dzień borykam – mówi Ewa. – Dzisiaj, pięć lat później, moja córka jest na dobrej drodze. Kilka miesięcy temu powiedziała, że zmiany, które wprowadziłam w swoim życiu zmobilizowały ją, żeby coś ze sobą robić. Ja, dzięki wspólnocie i przerabianiu 12 Kroków przestałam wszystkich i wszystko kontrolować i stałam się spokojniejsza. Lepiej rozumiem teraz zachowania mojego męża i dzieci. Pierwszy raz w życiu jestem szczęśliwa, potrafię się cieszyć z małych rzeczy, że ugotowałam dobry obiad, że mam psa i piękny ogród. Przestałam za wszystko się obwiniać, wszystkim się przejmować. Co najważniejsze, zdołałam wybaczyć mojemu ojcu wszystkie krzywdy. W końcu zauważyłam siebie, że ja też jestem ważna. A to wszystko dzięki temu, że niemal religijnie, co sobotę chodzę na spotkania do Światełka, ono dało mi grunt. Jest pięknie.

Grzegorz Dziedzic

[email protected]

/a> fot.Swiatelko.com/Facebook

2 5

2 5

1 5

1 5

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama