Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 26 listopada 2024 13:53
Reklama KD Market

Bill Clinton przedstawia Hillary jako kogoś, kto naprawdę zmienia świat


W głęboko osobistym, ocenianym jako arcydzieło retoryki przemówieniu, Bill Clinton mówił na konwencji Demokratów o swej żonie Hillary jako o życiowej partnerce, matce ich córki i wybitnej przywódczyni, która wprowadzi rzeczywiste, pozytywne zmiany w Ameryce.


Wkrótce potem, ku zaskoczeniu zebranych, Hillary Clinton ukazała się na zawieszonym w hali Wells Fargo wielkim ekranie i przywitała delegatów na konwencję. Poprzedziła to sekwencja portretów wszystkich kolejnych prezydentów USA, z których ostatni – Baracka Obamy – rozpadł się na kawałki jak stłuczone szkło i na jego miejscu ukazała się kandydatka.

Tym specjalnym efektem reżyserzy wtorkowego widowiska zilustrowali metaforę „rozbitego szklanego sufitu”, czyli oczekiwanego rozbicia przez Clinton – pierwszą kobietę-kandydatkę do Białego Domu z głównej partii w USA - niewidzialnej bariery nie dopuszczającej dotąd kobiet do awansu na najwyższy urząd w kraju.

„Nie mogę uwierzyć, że spowodowaliśmy właśnie dziś wieczorem największe pęknięcie w tym suficie!” - powiedziała Clinton z ekranu.

Hillary została we wtorek oficjalnie nominowana kandydatką Demokratów na prezydenta. W czwartek, w ostatnim dniu konwencji, wygłosi programowe przemówienie.

„W 1971 roku poznałem pewną dziewczynę. Miała okulary w grubej oprawie i żadnego makijażu” - zaczął były prezydent swą opowieść o Hillary. W następnym zdaniu wyznał, że „od razu wiedział”, że będzie to poważna znajomość.

Okraszając swe wystąpienie anegdotami, opowiadał o tym, jak długo musiał prosić Hillary o rękę, jak się w końcu pobrali i jak jego żona była oddana działalności w służbie publicznej. Przypomniał jej pracę na rzecz praw kobiet, dzieci i mniejszości rasowych, reform edukacji i ochrony zdrowia. "Przeszliśmy przez dobre i złe czasy" - powiedział melancholijnie, czyniąc aluzję do problemów w ich małżeństwie.

Wspominał, że jako Pierwsza Dama w latach 90. Hillary była bojowniczką o prawa człowieka, wysyłaną w misje nieoficjalnego ambasadora rządu USA do licznych krajów. Jako senator ze stanu Nowy Jork wywalczyła odszkodowania dla ofiar ataku terrorystycznego z 11 września 2001 r. i sponsorowała ustawę ułatwiająca adopcje dzieci z biednych rodzin. Kiedy kierowała Departamentem Stanu – przypomniał Clinton – negocjowała układ START z Rosją, przeforsowała w ONZ sankcje na Iran i doprowadziła do zawieszenia broni między Hamasem a Izraelem.

Ponad półgodzinne wystąpienie Billa Clintona było polemiką z powielanym często stereotypem Hillary Clinton jako polityka status quo, który z oportunistycznych pobudek nie dąży do zasadniczych zmian, jakich pragną Amerykanie w czasach buntu przeciw establishmentowi.

Za polityków wyrażających takie tendencje, obiecujących radykalne zmiany ludziom sfrustrowanym i „zapomnianym”, chcą uchodzić: kandydat Republikanów do Białego domu, prawicowy populista Donald Trump, i były rywal Hillary do nominacji w Partii Demokratycznej, senator Bernie Sanders.

„Hillary zawsze pragnie posuwać sprawy do przodu. Możecie posłać ją wszędzie, gdzie są jakieś problemy, ona tam pojedzie i w jakiś sposób spowoduje, że się tam poprawi. Taka już jest” - powiedział były prezydent.

Demokraci popierający Hillary Clinton potępiają Trumpa jako kłamliwego demagoga obiecującego wyborcom gruszki na wierzbie i hipokrytę, którego działalność w biznesie przeczy temu, co głosi z mównicy na wiecach.

Sanders, który prowadził kampanię pod hasłami „politycznej rewolucji” dążącej do zmniejszenia nierówności dochodów i ukrócenia potęgi wielkiego biznesu, uważany jest za utopistę o szlachetnych intencjach, którego postulaty nie mają w Ameryce szans realizacji.

Przemówienie Clintona komentuje się jako oratorski tour de force, który może pomóc Hillary w oczach opinii publicznej. Amerykanie są bombardowani czarnym PR Republikanów, którzy nieustannie przypominają o korzystaniu przez nią z prywatnego serwera mailowego w Departamencie Stanu, kontrowersjach z fundacją charytatywną Clintonów i innych sprawach, które podważyły zaufanie do jej osoby.

Konwencja w Filadelfii, która ma pomóc w „sprzedaży” opinii wizerunku kandydatki Demokratów, jest efektownym medialnie widowiskiem dzięki udziałowi najwybitniejszych gwiazd ekranu i muzyki popularnej.

We wtorkowy wieczór na scenie w hali Wells Fargo wystąpili: słynna aktorka filmowa Meryl Streep, która wygłosiła przemówienie, i piosenkarka Alicia Keys. W następnych dniach pojawi się tam Lady Gaga i raper Snoopy Dog.

Na ubiegłotygodniowej konwencji GOP w Cleveland nie było tylu celebrytów show-businessu, gdyż przeważająca większość tego środowiska popiera Demokratów.

Z Filadelfii Tomasz Zalewski (PAP)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama