Światowy skandal, jaki wybuchł po przemówieniu Melanii Trump potwierdza niestety tezę o postępującym zidioceniu świata. Wyglądająca jak kilka milionów dolarów Melania, występująca w najlepszym czasie antenowym, nie powiedziała praktycznie nic godnego uwagi czy zasługującego na medialną analizę. Parę okrągłych zdań, wyświechtanych komunałów i pochwała geniuszu Donalda. Oglądało się dobrze, ale miałem ochotę wyłączyć dźwięk i puścić jakąś pościelówę, na przykład Barry'ego White'a. Przestałem słuchać o czym Melania mówi po fragmencie o „ciężkiej pracy, której nauczyli jej rodzice”.
A może się czepiam? Modeling to przecież ciężki kawałek chleba, a wyjście za mąż za miliardera też do najłatwiejszych nie należy. Postanowiłem skupić się na uroczo seksownym akcencie przyszłej pierwszej damy, bo idę o zakład, że Trump te wybory wygra. Jego kampania wydawać może się chaotyczna i pełna wpadek, w rzeczywistości to majstersztyk socjotechnicznej manipulacji. Wystąpienie Melanii przeszłoby bez echa, no może oprócz komentarzy śliniących się na jej widok internautów, gdyby nie tzw. afera przemówieniowa. Melania, a dokładniej jej speechwriterka skopiowały niemal słowo w słowo fragmenty wystąpienia Michelle Obamy z 2008 roku. W sumie nie stało się nic, tamto przemówienie było też o niczym. Ważne jak zareagowały media. Świat obiegło zestawienie zdjęć pań Obamowej i Trumpowej. Bądźmy szczerzy, obecna pierwsza dama to kobieta elegancka, ale przy Melanii wygląda jak nauczycielka fizyki albo agentka nieruchomości. Generalnie tylko o to chodziło, w podświadomości wyborców (a przynajmniej męskiej ich części) Melania Trump już została namaszczona na pierwszą damę Ameryki. Teraz będziemy ją oglądać jak błyszczy u boku męża nie tyle ocieplając, co useksowiając jego wizerunek. A jak wiadomo, najlepiej sprzedaje się seks, zaraz potem przemoc i przaśne poczucie humoru.
Zrozumiałem to w wracając w zeszły weekend z wakacji. Po drodze z Kolorado zatrzymaliśmy się w sercu rolniczego stanu Kansas, w miasteczku Junction City, gdzie w sobotni wieczór odbywało się spore rodeo. Ujeżdżanie koni, byków, konkurencje jeździeckie i łapanie cielaków na lasso. Bardzo sympatyczna impreza, kowboje grzeczni, publiczność zaskakująco trzeźwa. Bawiliśmy się przednio, obserwując przy okazji zwyczaje i mentalność wiejskiej Ameryki. Konferansjerka była sprawna, dowcipna i odrzucająca wszelkie normy poprawności politycznej. Dostało się ruchowi Black Lives Matter, sparodiowanemu jako White Legs Matter, mieszczuchom, liberałom oraz prezydentowi Obamie. „JFK wysłał amerykańskich facetów na księżyc, a Obama do damskiej toalety”, żarty tego typu publiczność łykała jak gęś kluski. Ani słowa o nierównościach społecznych, gejach i innych lewicowych pomysłach, bo i po co. Było patriotycznie, podniośle, pobożnie i przaśnie, a przy okazji swojsko i naprawdę bez żadnego zadęcia, hipernormalnie. Prowadzenie jakiejkolwiek kampanii wyborczej dla tłumu zgromadzonego na trybunach mija się z celem. Głosowanie na Donalda Trumpa jest tam tak samo oczywiste, jak fakt, że o świcie nad polem kukurydzy wzejdzie słońce. Prości ludzie potrzebują prostych rozwiązań.
„Make America Great Again” to najlepsze hasło wyborcze jakie w życiu widziałem. Donald Trump to wykształcony i piekielnie inteligentny człowiek, który świadomie mówi równoważnikami zdań, używając maksymalnie ograniczonego zasobu słownictwa. Swój chłop, który sprawi, że wrócimy na szczyt i stać nas będzie na kupno nowego pickupa. W dodatku ma ładną żonę - ozdobę i luksusowy dodatek. Czegóż więcej może wymagać niedoinformowany, nie najlepiej zorientowany i niedokształcony wyborca? Trump, proszę państwa, idzie po prezydenturę i nie zatrzymają go waszyngtońskie elity, mieszczuchy i poprawni politycznie liberałowie. To trybun ludowy żerujący na najniższych instynktach, lękach i nadziejach tłumu, który nie zawaha się ich użyć w marszu po władzę. Jego kampania przypomina właśnie rodeo; jest głośna, gwałtowna i co chwilę ktoś spada na łeb. A tak na marginesie, rodeo to ulubiona rozrywka Jarosława Kaczyńskiego. Przypadek? Nie sądzę.
Grzegorz Dziedzic
Na zdjęciu: Melania i Donald Trump fot.Shawn Thew/EPA
Reklama