Jest w języku polskim taki związek frazeologiczny, który znają i rozumieją wszyscy bez względu na poziom wykształcenia: tłumaczyć z polskiego na nasze. Oznacza on objaśnianie czegoś komuś bardzo przystępnie, prostymi słowami. Tymczasem przy okazji szczytu NATO w Warszawie okazało się, że ta konstrukcja językowa ma jednak podwójne dno. Bowiem „na nasze” nie znaczy „na wasze”.
Prezydent Obama w czasie konferencji prasowej po spotkaniu bilateralnym z prezydentem Dudą nie mówił niestety po polsku (a szkoda), ale tłumaczenie tego, co powiedział na temat Trybunału Konstytucyjnego, stało się przedmiotem gorących dyskusji translatorskich z udziałem ekspertów, co w tym wypadku oznacza polityków wszystkich opcji.
Oto strony konfliktu językowo-interpretacyjnego: „połajał, zganił, skrytykował, zbeształ, upomniał, wyraził zaniepokojenie” kontra „nie widzi zagrożenia, wyraził nadzieję, jest spokojny, jest przekonany”.
Ambasada amerykańska w Warszawie zareagowała na ten medialny konflikt, publikując na swojej stronie dokładny stenogram z piątkowej wypowiedzi Baracka Obamy wraz z tłumaczeniem na język polski. Oto newralgiczny fragment: „(…) I wreszcie chcę złożyć Polsce gratulacje w związku z obchodzoną niedawno 225. rocznicą uchwalenia konstytucji – najstarszej pisanej konstytucji w Europie. Wiele to mówi o długotrwałej tęsknocie narodu polskiego za wolnością i niepodległością. Odrodzenie polskiej demokracji po zimnej wojnie stało się inspiracją dla mieszkańców całej Europy i całego świata, Ameryki nie wyłączając. Albowiem postęp poczyniony przez Polskę dowodzi, że demokracja i pluralizm nie są przypisane szczególnie jakimkolwiek kulturom czy państwom, lecz opisują uniwersalne wartości. Podstawą amerykańskiej polityki zagranicznej jest zasada, że mówimy głośno o tych wartościach na całym świecie, nawet z naszymi najbliższymi sojusznikami. W tym właśnie duchu wyraziłem w rozmowie z prezydentem Dudą naszą troskę w związku z pewnymi działaniami oraz impasem wokół Trybunału Konstytucyjnego. Podkreśliłem przy tym, że odnosimy się z pełnym poszanowaniem do suwerenności Polski, odnotowałem też, że parlament pracuje nad ważnymi rozwiązaniami ustawodawczymi w tym zakresie, choć wymagać to będzie jeszcze więcej pracy. Jako przyjaciel i sojusznik zaapelowaliśmy do wszystkich stron o wspólne działania dla dobra polskich instytucji demokratycznych. To właśnie bowiem czyni z nas demokracje – nie słowa zapisane w konstytucji czy fakt udziału w wyborach, ale instytucje, na których na co dzień polegamy, takie jak rządy prawa, niezależne sądownictwo i wolne media. Wiem, że są to wartości, na których zależy prezydentowi”.
Pozostawiam Państwu własne tłumaczenie z polskiego na nasze.
Ale przy okazji tych rozważań translatorskich nie można nie zwrócić uwagi na pewną kwestię. Przed kilkoma dniami min. Waszczykowski ujawnił, że w poprzedzającej konferencję prasową blisko godzinnej rozmowie amerykański prezydent w ostatnich pięciu minutach zapytał prezydenta Dudę, na jakim etapie są prace nad zmianą prawa wokół Trybunału Konstytucyjnego. Uzyskał informację, że toczy się w tej chwili dialog polityczny, trwa proces zmian legislacyjnych. Według szefa MSZ Obama powiedział polskiej głowie państwa: „Wiesz, mam podobną sytuację z Sądem Najwyższym”. I dodał: „Polityka to brudna rzecz, niestety”.
Potem prezydenci udali się przed kamery telewizyjne. Wyrobieni dyplomaci wiedzą, że kwestie, które zostały poruszone podczas rozmowy bilateralnej, mogą (ale nie muszą) pojawić się na konferencji prasowej. Można było jednak przewidzieć, że sprawa TK zostanie przez Baracka Obamę przywołana, skoro na przestrzeni ostatnich paru miesięcy w rozmowie z Andrzejem Dudą pyta o nią po raz kolejny. Zwyczaj każe, by druga strona na konferencji prasowej do takiej kwestii jakoś się odniosła. Ma wówczas szansę za zajęcie zdecydowanego stanowiska, ucięcie spekulacji, czy chociażby zamydlenie oczu. Zachowanie twarzy pokerzysty w tym przypadku to zdecydowanie za mało.
Małgorzata Błaszczuk
Na zdjęciu: Barack Obama podczas szczytu NATO w Warszawie fot.Leszek Szymański/EPA
Reklama