Państwo Renata i Jan Kalinowscy mieli dosyć wynajmowania. Odłożyli sumę wystarczającą na wpłatę początkową, zatrudnili agenta nieruchomości i ruszyli na poszukiwania własnych czterech ścian. Był rok 2013, ceny nieruchomości najniższe od lat. Kupili. I tu zaczęły się schody, niestety nie do nieba.
W październiku 2013 r. agent nieruchomości Bogdan Habel znalazł coś „specjalnie dla nich”. Dwusypialniowe mieszkanie (uwaga!) numer 321 przy ulicy Delphia w Chicago. Okolica bardzo polska: polskie sklepy i fryzjer, polskie restauracje i sąsiedzi. Mieszkanie ładne, o otwartym planie, w dobrym stanie, z potencjałem do remontu. Obszerne szafy wnękowe, jacuzzi w łazience. Duże, ponad 900 stóp kwadratowych. Za jedyne 89 tys. dolarów, czyli okazja.
Zdecydowali się, agent polecił godnego zaufania adwokata – Waldemara Wyszyńskiego. Closing, czyli zamknięcie transakcji kupna–sprzedaży, odbył się w lutym 2014 roku. Kalinowscy uiścili wszystkie wymagane opłaty, podpisali dokumenty i stali się właścicielami mieszkania. Cieszyli się, planowali remont, rozmawiali o wystroju wnętrz, jakie kafelki do kuchni, jakie oświetlenie w salonie. Nie przyszło im do głowy, że właśnie kupili inne mieszkanie niż to, które oglądali. Znajdujące się co prawda w tym samym budynku, na tym samym piętrze, ale obok. Drzwi w drzwi. W dodatku zamieszkane. O tym wszystkim mieli się dowiedzieć dopiero dwa tygodnie po kupnie, w dniu przeprowadzki.
Jan Kalinowski, tuż po sfinalizowaniu transakcji, świeżo kupione mieszkanie odmalował. Następnie przewiózł większość mebli i sprzętów. Zmienił zamki, bo wiadomo, ostrożności nigdy za wiele. Przeprowadzali się w sobotę, w ostatni dzień lutego 2014 roku, jakieś dwa tygodnie po closingu. Od koleżanki pożyczyli duży samochód, którym przewieźli resztę dobytku. I tu zaczął się horror. – Klucz nie pasował do zamka. Pomyślałam, że coś się zacięło i poszłam otworzyć tylne drzwi. Ale nie mogłam – zamki zostały zmienione – mówi Renata Kalinowska. – Nie wiedzieliśmy, co się dzieje, zadzwoniliśmy do adwokata – nie odbierał, do agenta – też nie. Na drzwiach wisiała tabliczka, że mieszkanie jest zamknięte i że nie wolno wchodzić. Mąż zaparkował na miejscu parkingowym numer 46, bo takie mieliśmy podane w dokumentach, ale w tej chwili podjechała jakaś kobieta i zażądała, żeby samochód przeparkować, bo to jej miejsce. Sąsiad zaniepokojony zamieszaniem na klatce schodowej wyjrzał i zapytał, co się dzieje, po czym powiedział, że nasze mieszkanie ma numer 322, a nie 321. Zrozumieliśmy, że kupiliśmy nie to mieszkanie, które oglądaliśmy z agentem i którego numer figurował na dokumentach – dodaje Kalinowska.
Po kilku godzinach agent oddzwonił, wezwał ślusarza i Kalinowscy weszli do mieszkania nr 322, tego świeżo odmalowanego, z ich meblami w środku. Mieszkają tam do dziś. Agent i adwokat od razu zadeklarowali, że sprawę szybko załatwią, że zmienią numery, żeby się nie obawiać, że wszystko działa na korzyść Kalinowskich i sprawa się wyjaśni. Nie wyjaśniła się do dzisiaj, choć minęło już dwa i pół roku. Pytam Renatę Kalinowską, kto jej zdaniem ponosi odpowiedzialność za całe to zamieszanie. – Nie wiem – odpowiada. – Był taki moment, kiedy adwokat usiłował wmówić nam, że to nasza wina, bo nie zwróciliśmy uwagi na numer mieszkania. Tylko że na drzwiach numeru nie było, a dokładne sprawdzenie nie należy do nas. Po to zatrudnia się adwokata.
Agent powtarzał, że im dłużej będą czekać, tym lepiej dla nich, że jeszcze odszkodowanie powinni dostać. Że wszystkie straty i wydatki zostaną Kalinowskim oddane. – Ale kiedy pokazałam adwokatowi zdjęcia zniszczonych zamków i rachunki od ślusarza i za nowe zamki, powiedział, że nikt nam za to nie zwróci – żali się Renata Kalinowska.
Państwu Kalinowskim w „nieswoim” mieszkaniu mieszka się bardzo dobrze, choć chcieliby zrobić jakiś remont, przede wszystkim kuchni. – Ale nie robimy, żyjemy w niepewności, boimy się, że codziennie może przyjść szeryf i powiedzieć, że nie mamy prawa tutaj mieszkać, żeby się wynosić – mówi Kalinowska. Nie chcą słyszeć o przeprowadzce do 321. Po pierwsze dlatego, że gdy je kupili, byli tam lokatorzy, którzy wyprowadzili się po ośmiu miesiącach, a przed wyprowadzką zdewastowali mieszkanie. Po drugie dlatego, że mieszkają w mieszkaniu 322, które obejrzeli, które im się spodobało i które w swoim rozumieniu kupili. – Chcemy tylko, żeby adwokat doprowadził do zmiany numeru na dokumentach oraz żeby bank uznał wstecznie wszystkie opłaty i comiesięczne raty pożyczki, którą spłacamy. Przestaliśmy liczyć na jakiekolwiek odszkodowanie – mówi Kalinowska.
Na drzwiach mieszkania 322, w którym mieszkają Kalinowscy, wisi żółta kartka wyrwana z zeszytu. Na kartce napisane jest po angielsku: „To mieszkanie jest zamieszkałe przez właścicieli. W razie pytań proszę dzwonić do Renaty (właścicielki) lub Dana (Bogdana – agenta nieruchomości). I numery telefonów. Dzwonię do Bogdana Habla, chcę zapytać, co leży u źródła pomyłki, kto popełnił błąd i w jaki sposób można go naprawić. – Ta sprawa obrazuje chaos, jaki po zakończeniu recesji panował na rynku nieruchomości. Państwo Kalinowscy kupili mieszkanie na trzecim piętrze. Pokazałem im mieszkanie po prawej stronie korytarza, wystawione przez agenta reprezentującego właściciela, czyli bank Fannie Mae. Mieszkanie było niezamieszkałe, wystawione na MLS, w internecie można było zobaczyć zdjęcia budynku i wnętrza. Nie mieliśmy żadnego problemu ze znalezieniem mieszkania i obejrzeniem go. Mieszkanie się spodobało, państwo Kalinowscy złożyli ofertę kupna, a ta została zaakceptowana. W trakcie załatwiania formalności pożyczkowych w dokumentach zamiast numeru 321 pojawił się „Unit 3”, co spowodowało opóźnienie w udzieleniu pożyczki. Ostatecznie w dokumentach wpisano 321. Problem wziął się stąd, że na tym samym piętrze znajdowało się mieszkanie odbierane właścicielom przez ten sam bank – Fannie Mae. Nie wiadomo, jak to się stało, że pomylone zostały numery mieszkań, ale ewidentnie agenci banku nie wiedzieli, które mieszkanie jest które – mówi Habel.
Kiedy bank zorientował się, że sprzedał niewłaściwe mieszkanie, zaproponował państwu Kalinowskim przeprowadzkę do mieszkania, które kupili. Ale standard mieszkania 321 był niższy, mieszkanie było w złym stanie, a oferta banku dotycząca przyznania sumy pieniędzy na remont została przez Kalinowskich odrzucona jako śmiesznie niska.
– Państwo Kalinowscy mieli po prostu strasznego pecha, nie można tego inaczej określić. Wszystkie strony transakcji zrobiły wszystko, co trzeba, pomyłka wynikła z bałaganu w dokumentacji właściciela, czyli banku – mówi Bogdan Habel. – Sytuacja została już wyjaśniona, od państwa Kalinowskich wiem, że mieli mieć ponowny closing miesiąc temu i są już prawdopodobnie właścicielami mieszkania, które chcieli kupić. Na 95 proc. prawnie jest już wszystko rozwiązane.
Kalinowskim nie przyszło im do głowy, że właśnie kupili inne mieszkanie niż to, które oglądali. Znajdujące się co prawda w tym samym budynku, na tym samym piętrze, ale obok. Drzwi w drzwi. W dodatku zamieszkane"
Kalinowscy nic o ponownym closingu nie wiedzą. – Odbył się tylko jeden, ten w lutym 2014 roku – mówi Renata Kalinowska. – Żadnego innego nie było. W marcu co prawda wezwał nas do siebie mecenas Wyszyński i kazał podpisać dokument, że zrzekamy się mieszkania numer 321. Podpisaliśmy i wychodzi na to, że nie jesteśmy już właścicielami żadnego mieszkania. Od marca nikt się z nami nie kontaktował, nie wiemy, co się dzieje – dodaje.
Dzwonię do adwokata Waldemara Wyszyńskiego, pytam o postępy w sprawie mieszkania Kalinowskich. – Sprawa nie jest jeszcze rozwiązana. Fannie Mae to potężna instytucja, nie jest łatwo dotrzeć do odpowiedzialnych za pomyłkę pracowników i departamentów. Negocjacje trwają od ponad dwóch lat, obecnie próbujemy przepisać mieszkanie nr 322 i pożyczkę na państwa Kalinowskich, to kwestia sporządzenia poprawki do istniejacej umowy. Pracujemy nad nią od kilku miesięcy. Jesteśmy blisko, ale trudno powiedzieć, kiedy sprawa znajdzie swój finał, mam nadzieję, że już niedługo.
Postanawiam zapytać ekspertów, agenta nieruchomości oraz specjalistę od pożyczek. Obaj godzą się na rozmowę, ale bez nazwisk. Zasłaniają się warunkami licencji zawodowych, niepozwalającymi im wypowiadać się na temat pracy kolegów po fachu oraz branżową solidarnością. – To nie jest wina adwokata – mówi specjalista ds. pożyczek. – Z formalnego punktu widzenia wszystko wygląda poprawnie, prawnik w żadnym wypadku nie był w stanie wyłapać pomyłki w numerze mieszkań. Czy da się w ogóle tę sprawę odkręcić? Szczerze wątpię. Jedyne, co mógłbym polecić poszkodowanym, to zatrudnienie adwokata spoza polonijnego środowiska i pozwanie do sądu agentów: strony sprzedającej i kupującej. Pierwszy popełnił błąd, drugi błędu nie wyłapał.
– Często zdarza się, że na drzwiach mieszkań nie ma numerów. Ale to nie znaczy, że wolno mi zgadywać, które mieszkanie jest przeznaczone na sprzedaż. Istnieją proste metody, żeby sprawdzić numer. Ja z reguły pukam do drzwi wszystkich mieszkań w danej klatce i pytam o numery mieszkań. W ten sposób łatwo jest ustalić numer mieszkania, które chcę pokazać klientom. Można też zapytać zarząd budynku lub osiedla, zawsze dysponują dokładnymi planami budynku i szczegółowym rozkładem mieszkań – mówi mi agent obrotu nieruchomościami.
Nasi eksperci zgodnie stwierdzają, że z podobną pomyłką podczas zakupu nieruchomości nigdy się nie spotkali, współczują poszkodowanym, a sprawę określają krótko – cyrk na kółkach. Państwo Kalinowscy używają mocniejszych słów, że „to jakaś paranoja”. Przyznają, że po dwóch i pół roku czują się bezsilni i sfrustrowani. Chcieli po prostu mieszkać na swoim, a mieszkają na dziko.
Tekst i zdjęcia:
Grzegorz Dziedzic
[email protected]
Miniporadnik kupującego
Zatrudnij doświadczonego agenta z renomowanej firmy obrotu nieruchomościami.
Korzystaj z usług prawnika specjalizującego się w obsłudze transakcji kupna–sprzedaży nieruchomości.
Dokładnie obejrzyj dokument własności nieruchomości, kopię wyceny, sprawdź zgodność numeru PIN.
Sprawdź, czy do kupowanego mieszkania należy miejsce parkingowe.
Upewnij się, że mieszkanie opisane jest właściwym numerem. Plan budynku i rozkład mieszkań znajdziesz w biurze zarządu budynku.
Na zdjęciu głównymn: Podwórze przy ulicy Delphia w Chicago