Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 18:29
Reklama KD Market

Rewolucja naiwniaków

Po Brexicie Wielka Brytania ma sporego kaca i zachowuje się jakby decyzję o referendum podjęła na zerwanym filmie. Miało być pięknie, imigranci do domu, Anglia dla Anglików, nikt nie zabiera miejsc pracy, nie trzeba będzie płacić na przebrzydłą skorumpowaną Unię. Nigel Farage, człowiek odpowiedzialny za Brexit, obiecał Brytyjczykom, że po wyjściu z Unii 350 mln funtów, które rzekomo wpłacają tygodniowo na konto Unii Europejskiej, zostanie w kraju i zasili fundusz brytyjskiej służby zdrowia. Z obietnicy wycofał się od razu po ogłoszeniu wyników referendum, ustanawiając tym samym nowy rekord w nabieraniu wody w usta i wytyczył nowe standardy politycznego chamstwa. Na Brexicie zbił kapitał polityczny, a swoją retorykę zbudował na szerzeniu nienawiści do imigrantów z Europy Wschodniej, czyli głównie Polaków.

Nośne i łatwe do skandowania nacjonalistyczne hasła rozbrzmiały szczególnie mocno na angielskiej prowincji. Jako że jednym z głównych marzeń rewolucjonistów konserwatystów jest zlikwidowanie wszelkich przejawów poprawności politycznej, nazajutrz po Brexicie pojawiły się antypolskie ulotki domagające się wyjazdu z kraju „polskiego robactwa”, a na ścianie Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w Londynie jakiś bojownik o narodową wolność napisał „wy...lać”. No cóż, jacy rewolucjoniści, taka rewolucja.

Prawicowy portal Breitbart pieje z zachwytu, określając Brexit wydarzeniem na miarę upadku muru berlińskiego, początku antyglobalistycznej i antyliberalnej rewolucji. Poważnie? Podobno zajmujący całe piętra w drapaczach chmur kapitaliści ze strachu przed populistami na barykadach sikają na góry pieniędzy, na których siedzą. Podobno, bo nic takiego nie ma miejsca. Populistyczna rewolucja nijak nie trzyma się kupy. Jest przedziwnym mariażem irracjonalnego, mistycznego nacjonalizmu z rozbuchanym liberalizmem gospodarczym, w swej definicji niosącym wyzysk pracowników i harówę za minimum. Zwój, nie rozwój i powrót do starego dobrego feudalizmu. Kapitaliści, ci przez duże „K”, na taką rewolucję zacierają ręce, bo ona tylko umocni status quo, a jej ofiarami, oprócz kozłów ofiarnych – Polaków, muzułmanów i różnych mniejszości, będą sami naiwni wojownicy populizmu.

Nazajutrz po Brexicie angielski „Daily Mail” wypunktował jego konsekwencje, z którymi przyjdzie się zmierzyć szaremu siorbaczowi popołudniowej herbaty. Wśród nich znalazły się: utrata wartości funta, możliwa recesja, utrata prawa do pracy w granicach Unii, kupowania nieruchomości w Hiszpanii i Francji, ograniczenia w podróżowaniu i studiowaniu za granicą, obniżenie emerytur. I tak dalej, lista jest dość długa. Reakcje czytelników świadczyły o bolesnym powrocie do stanu jako takiej trzeźwości: „Jak to? Mamy przechlapane!”, „Dlaczego nikt nas o tym wcześniej nie poinformował?”, „Cholera, zwolennicy pozostania w Unii mieli jednak rację...”. Kaca mają oczywiście imigranci, w tym ponad 850 tys. Polaków, z których każdy liczy, że jego akurat nie wyrzucą, ale mało kto łudzi się, że uda im się zachować świadczenia i dotychczasowe pensje. Co zadziwiające, wśród Polaków w ojczyźnie, szczególnie młodych, było najwięcej zwolenników Brexitu, i rzecz jasna przyszłego Polexitu. Argumenty buntowników są wszędzie takie same: wielka Polska, wielka Anglia, skrajny nacjonalizm, imigranci precz, izolacjonizm i poradzimy sobie sami. Argumenty przeciwko Unii żałośnie słabe: stara śpiewka o przepisach regulujących krzywiznę bananów, kłujące w oczy pensje europejskich urzędników oraz narzucane przez Unię liberalne hasła i ideologia. Na nic tłumaczenia, że dzięki dotacjom Polska kwitnie, że w ciągu ostatnich lat dostała od Unii prawie 127 mld euro, a wpłaciła do unijnej kasy niewiele ponad 40 miliardów. W sumie wystarczy otworzyć oczy i się rozejrzeć. Rozwój Polski za unijne pieniądze widać szczególnie wyraźnie, gdy pojedzie się do niej po latach nieobecności, to kraj nie do poznania. Ale tego rewolucjoniści nie widzą. Niewiele też słyszą, bo ciężko usłyszeć cokolwiek, jak się bezustannie skanduje.

Na koniec podzielę się gorzką refleksją. W sumie cieszę się, że doszło do Brexitu, tak jak cieszyłem się, że PiS zdobyło w Polsce władzę. Mam jeszcze nadzieję, że Trump zostanie prezydentem. Nic tak nie studzi rewolucyjnego zapału, jak poranne wypicie nawarzonego piwa i poniesienie konsekwencji głupot, które narobiło się w pijanym widzie. Skoro tak wam źle w liberalnych demokracjach, poczekajcie co się stanie, kiedy konserwatywna rewolucja połknie już własny mizerny ogonek, a wszyscy Trumpowie, Farage'owie i Kaczyńscy świata przestaną udawać miłych, dbających wujków.

Grzegorz Dziedzic

fot.Will Oliver/EPA
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama