To było całkiem niedawno, dobrze pamiętam te czasy, kiedy wiadomość o masowej strzelaninie mroziła krew w żyłach. Te czasy już minęły. Politycy nie plotą już banałów, że po ataku na nocny klub w Orlando „wszyscy jesteśmy gejami”. Publicyści i komentatorzy nie zadają sobie trudu, aby bajdurzyć, że oto budzimy się w „Ameryce terroru”. W ostatnią niedzielę obudziliśmy się w tej samej rzeczywistości co miesiąc, rok, czy pięć lat temu. Masowe strzelaniny to już chleb powszedni, nic niezwykłego, smutne, co prawda, ale w żadnym wypadku nie zaskakujące wydarzenia. Ponadto masowe mordy przy użyciu wojskowej broni to od kilku lat amerykański znak towarowy, nowy symbol. Statua wolności, hamburger, napis Hollywood na wzgórzach, flaga w pasy i gwiazdy, pięćdziesiąt trupów w nocnym klubie. Amerykański sen na naszych oczach zamienia się w amerykański koszmar.
Oczywiście, trochę hałasu musi być, bo strzelanina rozmiarowo bezprecedensowa, w dodatku ofiary to homoseksualiści. Ruszył zatem festiwal oskarżeń, szukania rozwiązań i motywów sprawcy. Przyjrzyjmy się, nawet bez wchodzenia głębiej w istotę sprawy. Morderca był Amerykaninem pochodzenia afgańskiego, ale żadnym ultrareligijnym radykałem. Już z klubu Pulse, do którego wszedł obładowany bronią, zadzwonił pod numer 911 i zadeklarował przynależność do Państwa Islamskiego. To jedyny ślad islamskiego terroryzmu. Nie ma manifestu, brak dowodów na kontakty ze zbrodniczym kalifatem. Jeśli nawet religijnie się zradykalizował, zrobił to sam, przed ekranem komputera lub telewizora, w swojej chorej głowie. Inna teoria mówi o tym, że terrorysta nienawidził gejów. No raczej, skoro zabił ich pół setki. Czy winna jest kwitnąca w Ameryce homofobia i przyzwolenie na nienawiść ze względu na seksualne preferencje? A może, przewrotnie, jak piszą na forach wyglądający na zadowolonych z masakry dewiantów skrajni konserwatyści, winne jest homolobby, które aż się ponoć prosi o kulkę, paradując w tęczowych majtkach? Morderca bywał na portalach dla gejów, zawierał wirtualne znajomości z osobami transpłciowymi. Po co? Dlaczego? Może sam miał problemy z własną seksualnością, a jego kryptogejostwo tak mu przeszkadzało, tak bardzo się nie akceptował, że postanowił odejść jako antyteza geja i symbol walczącej homofobii. To pewnie mu się uda, zajmie miejsce na panteonie prawicowych megawariatów, zaraz koło Andersa Breivika i Timothy'ego McVeigha.
Tyle o teoriach, a z każdym dniem powstają kolejne. Pora na kozły ofiarne. Trump z grubej rury, odpowiedzialnością za atak obarczył Obamę i Hillary Clinton, a wraz z nimi każdego liberała, który wierzy w polityczną poprawność. Lewica, jak zawsze, huzia na prawicę i stara śpiewka, że trzeba wprowadzić ograniczenia w dostępie do broni palnej. Dostaje się mediom, za epatowanie przemocą i krew ściekającą z ekranów telewizorów. Za podejście: bez trupa nie ma newsa. Dostaje się słusznie, media są jak najbardziej odpowiedzialne za postępującą znieczulicę. To w końcu czyja to wina? Uzbrojonych kowbojów homofobów? Krwiożerczych islamistów? Homolobby i upadku obyczajów? Żądnych sensacji reporterów? Każda za stron, okopana argumentami na swojej pozycji wykorzystuje tragedie do własnych celów. Każda tak samo cynicznie i bezlitośnie.
Tymczasem rację miał mój ojciec, który wielokrotnie powtarzał mi: „Uważaj synu, świat jest pełen wariatów”. Rację ma też Donald Trump, mówiąc, że kolejna strzelanina to tylko kwestia czasu. Oczywiście, że tak. Siedzimy na arsenale. Amerykanie dysponują trzystoma milionami sztuk broni palnej, jesteśmy najbardziej uzbrojonym narodem świata, wypada po jednej sztuce na głowę. Dostępność pistoletów i karabinów jest w wielu stanach łatwa jak dostępność bułek. W Illinois potrzebuję załatwić proste formalności związane z pozwoleniem i dwudziestu czterech godzin, aby kupić broń w sklepie, a mamy jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów. Ograniczenia dostępu nic nie dadzą. Ameryka jest tak przesiąknięta bronią, że tylko jej rozbrojenie byłoby rozwiązaniem. A to jest totalnie niemożliwe i zakończyłoby się następną wojną secesyjną. Może rzeczywiście nie pozostaje nic innego jak kupić karabin?
Grzegorz Dziedzic
fot.John B. Mabanglo/EPA
Reklama