Nie ma chyba w Chicago Polaka, który nie słyszałby o Kasi Bober, założycielce firmy garmażeryjnej Kasia’s Pierogi − nazywanej przez amerykańskie media “żywym przykładem realizacji amerykańskiego marzenia”. Pani Kasia stworzyła w Wietrznym Mieście prawdziwy polski branding, doceniony i wielokrotnie wyróżniany. Zawsze uśmiechnięta i zawsze gotowa do wsparcia i pomocy. Kazimiera Bober zmarła 2 czerwca w wieku 80 lat. Bardzo nam będzie Jej brakować.
W 2014 roku minęło 40 lat od przyjazdu do Chicago Kazimiery Bober. Przy okazji tego jubileuszu pytaliśmy Ją o filozofię pracy i życia. – Lubię pomagać i uważam, że trzeba się dzielić tym, co się ma z innymi ludźmi. Ja tego nie robię dlatego, że muszę, ale, że chcę. Pierogi i naleśniki zawsze mogę dać – mówiła nam Pani Kasia.
Dzięki Kasi Bober Polish Cuisine zaistniała w świadomości amerykańskiej nie tylko w Chicago. Entuzjastami jej pierogów są politycy i celebryci oraz krytycy kulinarni. – Prezydent Bill Clinton jadł na Taste of Chicago, prezydent George H. Bush na Taste of Polonia, a tu u mnie w sklepie byli burmistrzowie Richard M. Daley ze swoją żoną Maggie i Rahm Emanuel. Martha Stewart mnie nie zastała, przyjęły ją moje córki. Czekała aż dwie godziny, a ja akurat byłam u fryzjera – zwierzała się nam polonijna biznesmenka, jak zwykle starannie uczesana i elegancko ubrana.
Specjalność firmy – pierogi i naleśniki robione są według przepisu matki Kazimiery Bober, która miała na imię Kasia. Dlatego noszą jej imię. Nazwa przysmaku przylgnęła do jego twórczyni, która nawet woli, żeby nazywać ją Kasią, a nie Kazimierą. Delikatesy Kasia's Deli, znajdujące się "od zawsze" przy 2101 W. Chicago Ave. są mocnym punktem na kulinarnej mapie Wietrznego Miasta. Firma pod szyldem Kasia ‘s Pierogi zrobiła furorę nie tylko w Chicago, ale daleko poza granicami miasta. Prawie wszystkie supermarkety amerykańskie mają w swoim asortymencie pierogi Kasi. Media amerykańskie (m.in. „Chicago Tribune”, „Crain’s Chicago Business” i „Chicago Public Radio”) nazywały polską imigrantkę “żywym przykładem realizacji amerykańskiego marzenia”.
Pani Kasia zdradzała “Dziennikowi Związkowemu” receptę na sukces: – Miałam dobrego przyjaciela: dziesięć palców u rąk. Nigdy na nikogo nie liczyłam. Przez pierwsze lata było ciężko. W nocy gotowałam, a w dzień sprzedawałam w sklepie. Spałam tylko w weekend. Bardzo pomagały mi dzieci. Bez nich nie byłoby firmy. One ją rozwinęły i mogliśmy zatrudnić więcej ludzi do pracy. Najstarsza córka, Basia Jakubowicz, jest teraz menadżerem sklepu. Syn Krzysio sprowadził maszyny do produkcji i sprzedaży hurtowej. Jeździł za nimi aż do Japonii, Chin, Tajwanu, Włoch i Niemiec. Wnuczka Ela też dla mnie pracuje. Dba o biznes i jest bardzo obowiązkowa. Wszyscy zresztą dbamy o biznes i ciężko pracujemy, żeby wszystko było smaczne i zawsze świeże – wyjaśniała nam Pani Kasia.
Córka bieszczadzkich rolników, zapewnia, że nigdy nie zapomniała skąd pochodzi. Do Chicago przyjechała samotnie, bez dzieci i męża, w 1974 r. z małej miejscowości w Bieszczadach, mając 38 lat. W lutym 1982 r. powróciła do Ameryki z dziećmi, Marysią i Krzysiem. Mąż został w Polsce. Delikatesy otworzyła jeszcze w tym samym roku, w grudniu. Najstarsza córka Basia przyjechała w 1990 roku. − Dzieci mi zawsze bardzo pomagały. Bez nich mój sukces w Ameryce nie byłby możliwy − podkreślała.
Dyrektor Muzeum Polskiego w Ameryce Małgorzata Kot bardzo ciepło wspomina Kasię Bober. − Panią Kasię Bober zawsze otaczała aura godności. Była osobą o ogromnej klasie i wielkiej dobroci. Rozmawiając z nią, czuło się spokój, miało się wrażenie, że rozmowa jest tylko na wyłączność, że poświęca rozmówcy całą uwagę. Muzeum Polskiemu w Ameryce pomagała od lat. Sponsorowała obchody Dnia Pułaskiego, pamiętała o muzealnych uroczystościach i świętach. Kasia Bober została pierwszą honorową członkinią wieczystą Muzeum Polskiego, a w 2012 r. laureatką Nagrody Ducha Polskości. Teraz, po jej śmierci, ten ostateczny gest, prośba żeby zamiast kwiatów przekazywać datki na muzeum i Dar Serca, świadczy o tym, że Kasia Bober czuwa nad nami także po śmierci.
Izabela Rybak z fundacji Dar Serca: – Bardzo miła, ciepła osoba, zawsze uśmiechnięta. Pomagała wielu organizacjom charytatywnym, w tym fundacji Dar Serca. Ciężko pracowała na swój sukces, ale tym sukcesem potrafiła się dzielić z innymi, rozdawać dobro. Bardzo oddana Polonii. Obdarzona wielkim sercem, zawsze pogodna – tak ją zapamiętamy.
Agnieszka Guerrero z Kasia's Deli: – Ludzi tak oddanych swojej pracy i innym ludziom rzadko się spotyka. Byłam z Szefową bardzo związana, traktowałam ją jak babcię. Odwiedzałam ją w domu, łączyły nas bardziej rodzinne niż zawodowe relacje. Pani Kasia była szczególnym człowiekiem. Całe życie bardzo ciężko pracowała, bez przerwy była w pracy. Jeśli nie musiała, nie opuszczała ani jednego dnia. Przejmowała się problemami pracowników: kiedy była taka potrzeba – porozmawiała, pocieszyła i przytuliła. Ale zawsze podkreślała, że praca jest na pierwszym miejscu. Po śmierci Szefowej w firmie panuje smutek. Próbujemy się trzymać, ale jest trudno. Ja mam tu wszędzie jej zdjęcia. Bardzo nam jej brak…
Nam także…
Redakcja
Zdj. arch. rodzinne
Reklama