Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 18:35
Reklama KD Market

W stolicy i innych miastach marsze upamiętniające wybory z 4 czerwca '89


Wolność jest piękna, nie można odebrać Polakom demokracji - mówili na zakończenie marszu KOD "Wszyscy dla wolności" w Warszawie b. prezydenci: Bronisław Komorowski i Aleksander Kwaśniewski. Manifestacje KOD odbyły się też w innych miastach.


Uczestnicy warszawskiego marszu przeszli z pl. Bankowego ul. Marszałkowską na pl. Konstytucji. Manifestacja zakończyła się przed dawną kawiarnią Niespodzianka, gdzie w 1989 r. mieścił się sztab wyborczy Komitetu Obywatelskiego "Solidarność". Zamiast zapowiadanego toastu za wolność, który odbywa się w tym miejscu co roku, na zakończenie demonstrantom rozdano biało-czerwone ciastka w kształcie motyla. Wcześniej w przemówieniu lider KOD Mateusz Kijowski mówił o tym, że wolność powinna być jak skrzydło motyla, które potrafi wywołać burzę piaskową.

Wiceprezydent Warszawy Jarosław Jóźwiak napisał na Twitterze, że w marszu wzięło udział 50 tys. uczestników. Z kolei podinsp. Magdalena Bieniak z Komendy Stołecznej Policji poinformowała PAP, że w momencie, kiedy manifestacja rozpoczęła przemarsz z pl. Bankowego, a jednocześnie ustał już dalszy napływ ludzi w to miejsce, według szacunków policji zgromadzonych było ok. 10 tys. osób.

Marsz upamiętnił rocznicę pierwszych w powojennej historii Polski, częściowo wolnych wyborów z 4 czerwca 1989 r.

"Wybory 4 czerwca '89 r. były tylko w 35 proc. wolne, ale w 100 proc. wygrała je wolna Polska. Dla tych, którzy wychowali się później wolność jest jak powietrze, przyzwyczailiśmy się do niej i nikt o nią nie zabiega, dopóki nie jest zagrożona. Kiedy zaczyna jej brakować, robimy się niespokojni. Dzisiaj przyszliśmy pokazać, jak ważna jest dla nas wszystkich wolność" - powiedział na zakończenie Kijowski.

B. prezydent Bronisław Komorowski nawiązał do sobotniej wypowiedzi lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego, który powiedział, że w 1992 r. przeciwko rządowi Jana Olszewskiego oraz po 2005 r. i teraz przeciwko rządom PiS doszło do rebelii.

"Kochana rebelio, bo podobno tak szef partii rządzącej nazwał pokojową, radosną demonstrację obywateli w dniu święta wolności" - powiedział Komorowski do zgromadzonych. "Pewnie chciał nas obrazić, ale ja pamiętam, kiedy mego ojca nazywano zaplutym karłem reakcji. Ja pamiętam jeszcze do dzisiejszego dnia, gdy w okresie systemu komunistycznego sam byłem ekstremą, byłem warchołem, byłem określany różnego rodzaju inwektywami, aby zniechęcić nas do drogi w imię wolności" - dodał.

Komorowski powiedział, że ku polskiej wolności wiodła niełatwa, często bolesna droga. "Dzisiaj wiemy, że Polska jest inna, że Polska jest lepsza, zarówno dzięki odwadze tych, którzy o wolność walczyli, jak i dzięki mądrości tych, którzy często pomimo politycznej porażki odnaleźli swoje miejsce w wielkim dziele przekształcania Polski w państwo wolne, suwerenne, demokratyczne o normalnej gospodarce" - podkreślił.

"Chcemy Polski wolnej, bo myśmy o nią walczyli, myśmy ją wyśnili, wymarzyli i myśmy ją zagospodarowywali (...). Wolność jest piękna" - zakończył Komorowski.

Z kolei b. prezydent Aleksander Kwaśniewski zwrócił uwagę, że mało kolorów tak do siebie pasuje jak polskie barwy biało-czerwone i błękitne barwy UE. "Polski patriotyzm i europejska przyszłość się łączą, one nie są osobno" - powiedział.

Podkreślił, że 4 czerwca 1989 r. "wielkie zwycięstwo odniosła Polska wolna, suwerenna i demokratyczna". "I to mamy obowiązek świętować, nie tylko prawo, obowiązek" - podkreślił.

Kwaśniewski zaznaczył, że "dziś lepiej niż kiedykolwiek wiemy, że demokracja to krucha istota". Demokracja jest nie tylko w konstytucji. Demokracja jest w naszych umysłach i sercach i nie można jej zabrać. Nie można Polakom zabrać demokracji" - powiedział Kwaśniewski.

Organizatorzy przekazali też zgromadzonym pozdrowienia od b. prezydenta Lecha Wałęsy. Dom Wałęsy w Gdańsku pikietowało w sobotę tradycyjnie ok. 20 członków Ligi Obrony Suwerenności. B. prezydent wyszedł do zgromadzonych. Strony głównie się przekrzykiwały i wzajemnie oskarżały. "Chciałem zrozumieć, o co właściwie chodzi, dlaczego słuchają tych wersji ubeckich a nie słuchają tych moich - to nieprawdopodobne" - mówił dziennikarzom Wałęsa. "Myślę, że trochę się porozumieliśmy, ale nie do końca. Za rok przyjdę, usiądziemy na ławeczce, pogadamy dłużej" - zadeklarował.

Zgromadzeni w Warszawie mieli ze sobą flagi biało-czerwone, UE, KOD, PO i Nowoczesnej. Skandowali "Wolność, równość, demokracja", "Demokracja", "Lech Wałęsa" i "Bronek, Olek i Wałęsa".

Wśród zgromadzonych byli m.in. b. premier Ewa Kopacz (PO) i b. liderka Zjednoczonej Lewicy Barbara Nowacka oraz szef Nowoczesnej Ryszard Petru.

Na początku zgromadzenia tłum odśpiewał "Sto lat" Komorowskiemu, który w sobotę obchodzi urodziny. "Kiedyś, w czasach PRL-u, gdy śpiewało się na imprezach opozycyjnych +Sto lat+, to nigdy nie było wiadomo, czy nie chodzi o sto lat więzienia. Mam nadzieję, że dzisiaj to już jest nieaktualne" - podziękował b. prezydent.

Na początku manifestacji odczytano list b. prezydentów, b. szefów MSZ i opozycjonistów z czasów PRL, którzy napisali, że z niepokojem obserwują, jak Europa traci wiarę w swoje marzenia i siły. "Uwierzmy, że i dzisiaj, tak jak wtedy – wszystko zależy od nas" - zaapelowali m.in. Wałęsa, Kwaśniewski i Komorowski, a także b. premier i b. minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz, b. szefowie MSZ Andrzej Olechowski i Radosław Sikorski oraz działacze solidarnościowej opozycji Grażyna Staniszewska, Władysław Frasyniuk, Bogdan Lis i b. prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień.

Organizatorem marszu w Warszawie - jak zastrzegał przed wydarzeniem Kijowski - jest tylko KOD. W jego przygotowania nie włączały się żadne ugrupowania partyjne czy organizacje.

Początkowo sobotni marsz KOD miał rozpocząć się znacznie wcześniej. Jednak, jak mówił Kijowski, z powodu decyzji szefowej KPRM Beaty Kempy, zgodnie z którą 4 czerwca urzędnicy odpracowują 27 maja, czyli dzień wolny po Bożym Ciele, rozpoczęcie przełożono na później.

Marsze i pikniki upamiętniające wybory czerwcowe odbyły się w sobotę w około 20 miastach w Polsce, a także za granicą.

Krakowski "Marsz Wolności" przeszedł z Rynku Głównego na plac Wolnica. Na czele pochodu uczestnicy nieśli hasło "Wolność – Równość – Demokracja". U stóp pomnika Adma Mickiewicza na Rynku Głównym odczytano preambułę konstytucji. Po wystąpieniach, odśpiewaniu hymnu, przy dźwiękach bębniarzy ubranych w stroje krakowskie marsz ruszył na Kazimierz. Po zakończeniu rozpoczął się tradycyjny "Łyk Wolności" organizowany przez europosłankę PO Różę Thun oraz – po raz pierwszy – posła Nowoczesnej Jerzego Meysztowicza. Mówili oni, że po 27 latach od wyborów 1989 r. znowu przychodzi im walczyć o demokrację. Obok tradycyjnego toastu za wolność i przemówień, w programie był też mini koncert oraz wspólne śpiewanie.

W Szczecinie w "Paradzie wolności" wzięło udział - według szacunków policji - ok. 1,2 tys. osób. Pochód ruszył z pl. Solidarności, a zakończył się piknikiem na Jasnych Błoniach. Organizatorzy parady zostali poproszeni przez policję o zmianę trasy. Wszystko z powodu mężczyzny, który przyniósł na komisariat policji reklamówkę z niewybuchem, prawdopodobnie granatem ręcznym pochodzącym z drugiej wojny światowej - powiedziała PAP podkomisarz Mirosława Rudzińska. Jak dodała, miejsce zostało zabezpieczone przez policję, ale nie zarządzono ewakuacji. Pochód miał przejść obok komisariatu. Policja nie wiąże ze sobą tych dwóch zdarzeń - powiedziała Rudzińska.

Ok. 200 uczestników marszu KOD w Kielcach pod hasłem "Wybieram wolność" przeszło z placu Wolności ulicą Sienkiewicza na plac Artystów, gdzie odbył się happening Nowoczesnej z grami i zabawami dla dzieci i dorosłych oraz gdzie wzniesiono toast za wolność i odśpiewano hymn. Na transparentach znalazło się m.in. hasło: "Scyzoryki w obronie demokracji". Były też biało-czerwone i unijne flagi. Skandowano "Równość, wolność, demokracja!" i "Chodźcie z nami!". Po drodze do maszerujących dołączały kolejne osoby – w sumie na plac dotarło ok. 500 osób.

"Marsz wolności" odbył się też w Radomiu. Od sześciu lat 4 czerwca organizuje go znany radomski adwokat Borysław Szlanta. "Kilka lat temu uświadomiłem sobie, że żyję w wolnym kraju i poczułem się szczęśliwy, że Polska się tak fantastycznie rozwija. Teraz zaczynam się martwić, że zaczyna się dziać coś złego" – powiedział PAP. Ponad 120 uczestników marszu, w tym sympatycy KOD, PO i Nowoczesnej, przeszło główną ulicą Radomia.

W Brukseli kilkudziesięciu sympatyków KOD zebrało się po południu na pikniku w Parku Pięćdziesięciolecia. Imprezę zorganizowano spontanicznie i społecznie, zamieszczając informacje na jej temat w internecie. Wielu uczestników przyniosło biało-czerwone i unijne flagi, a niektórzy przyszli w koszulkach z symbolami przypominającymi o wyborach z 4 czerwca. "Chcemy spędzić ten dzień razem, pozytywnie i konstruktywnie świętować. Kto ma ochotę i czas, to po prostu do nas dołącza. To nie jest demonstracja ani protest przeciwko czemukolwiek i komukolwiek" - powiedziała koordynatorka KOD International Katarzyna Mortoń.

Niespełna sto osób zebrało się po południu na bulwarze Unter den Linden w centrum Berlina, by upamiętnić wybory parlamentarne z 1989 roku. Uczestnicy wiecu zorganizowanego w pobliżu dawnego budynku ambasady RP dzielili się wspomnieniami z okresu pierwszych częściowo wolnych wyborów w Polsce. Osoby biorące udział w manifestacji mogły na kartkach napisać, jakiej Polski sobie życzą, a następnie wrzucić je do przygotowanej urny. "Chcę Polski liberalnej, tolerancyjnej bez szowinizmu i nacjonalizmu", "Chcę, aby Polska pozostała w Europie i znów stała się tolerancyjna", "Niech Polska będzie tolerancyjna dla mniejszości narodowych i seksualnych", "Wara od konstytucji" - to kilka przykładów wpisów odczytanych przez organizatorów.

W wiecu w Berlinie uczestniczyła kilkuosobowa delegacja z Kolonii. Wiec KOD-u odbył się też w Heidelbergu.

4 czerwca 1989 r. przeprowadzono pierwszą turę częściowo wolnych wyborów parlamentarnych, na zasadach ustalonych podczas obrad Okrągłego Stołu. Wybory okazały się pogromem dla koalicji rządzącej i ogromnym zwycięstwem kandydatów Komitetu Obywatelskiego "Solidarności". Zdobyli oni już w pierwszej turze 160 na 161 możliwych mandatów w ramach puli 35 proc. Zdobyli też zdecydowaną większość mandatów w reaktywowanym Senacie. Wybory do Senatu - w przeciwieństwie do wyborów do Sejmu - były całkowicie wolne. Solidarność zdobyła wówczas 99 ze 100 mandatów senatorskich. (PAP)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama