Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 5 października 2024 12:39
Reklama KD Market

Aleksander Doba w Muzeum Polskim w Ameryce - żeby ludzie nie bali się mieć marzeń

Aleksander Doba w Muzeum Polskim w Ameryce - żeby ludzie nie bali się mieć marzeń
Aleksander Doba fot.Dariusz Lachowski
/a> Aleksander Doba jako jedyny dwukrotnie przepłynął kajakiem Atlantyk od kontynentu do kontynentu fot.Dariusz Lachowski


29 maja, o godzinie 13.07 z nowojorskiej Liberty Landing Marina Aleksander Doba wyruszy przez Atlantyk na wschód, w kierunku Lizbony. Będzie to trzecia transatlantycka wyprawa kajakowa Podróżnika Roku 2015 „National Geographic”. O swoim najnowszym przedsięwzięciu oraz dwóch pierwszych polski śmiałek opowiedział w wypełnionym po brzegi Muzeum Polskim w Ameryce.

Mimo że zbliża się do siedemdziesiątki, to jak sam mówi, „zatrzymał” się w rozwoju fizycznym i mentalnym przed pięćdziesiątką. Rodzice zaszczepili w nim chęć poznawania życia i samego siebie. Udowodnił, że wiek nie stoi na przeszkodzie w dokonywaniu rzeczy wielkich, a na pytanie, po co on to właściwie robi, odpowiada: żeby ludzie nie bali się mieć marzeń. To przecież nic nie kosztuje. Żeby starali się przynajmniej część tych marzeń zamienić w plany, a później do nich się przygotowywali i zaczynali je realizować. Najlepiej by one były ambitne, jak te, na które on sam się porwał.

Trzy wspólne cechy

Wszystkie wyprawy przez Atlantyk, dwie już zakończone i trzecia, która przed nim łączą trzy wspólne cechy. Są samotne, bez pomocy z zewnątrz, kajakiem i międzykontynentalne.  Do tej pory Atlantyk przepłynięty został kajakiem pięć razy, ale tylko jemu udało się to zrobić od kontynentu do kontynentu i to dwukrotnie. Pozostali, którym ta sztuka się powiodła, płynęli od wyspy do wyspy.

Pierwszą wyprawę z Afryki do Ameryki Południowej realizował w 2010 roku najwęższym miejscem Atlantyku. Drugą trzy lata później z Lizbony do portu Canaveral na Florydzie, najszerszym atlantyckim pasem. Trzecia wyprawa z Nowego Jorku do Lizbony, którą zaczyna 29 maja,  będzie najtrudniejsza, najbardziej niebezpieczna. Na jej początku będzie płynął, korzystając z morskiego prądu północnego Atlantyku Golfsztrom, po zimnych wodach, noszących prawdopodobieństwo napotkania potężnych sztormów.

Niezatapialny kajak

Nie boi się o swoje życie, bo wie, że strach paraliżuje poczynania. Był do wszystkich swoich wypraw dobrze przygotowany, posiadł zdolność obserwowania żywiołu i starał się z nim współpracować, a poza tym miał świadomość, że kajak jest niezatapialny.

Kajak, według wielu, najdroższy na świecie, ma siedem metrów długości i metr szerokości. Waży 120 kilogramów, ale z wyposażeniem, którego lwią część stanowi żywność, ponad pół tony. Zaopatrzony jest w pałąki uniemożliwiające jego zatopienie i zapobiegające wywróceniu do góry dnem. Nawet jeżeli to nastąpi, to dzięki nim, samoistnie powraca do właściwej pozycji. Posiada również wodoszczelną kabinę, w której śpi, a jej wielkość on sam przyrównuje do...trumny. Na wyposażeniu są odsalarki wody morskiej na napęd elektryczny, ładowane akumulatorem zasilanym promieniami słonecznymi.

Podczas pierwszego rejsu napotkał na 50 burz tropikalnych. W czasie drugiego zmierzył się z ośmioma sztormami, podczas których wysokość fal dochodziła do dziewięciu metrów, a kajak zachowywał się jak korek na wodzie.

Nie obawiał się spotkania z kontenerowcami, bo one są groźne dla żeglarzy, a nie dla wolno płynącego kajakarza samotnika. Musiał uważać na rafy koralowe, z którymi spotykał się, dopływając już do brzegu oraz ludzi, których reakcji i intencji nie sposób przewidzieć. Dwa razy na Amazonce był napadnięty, na Atlantyku natomiast spotykał rybaków i były to dla niego stresujące chwile.

/a> Aleksander Doba z żoną Gabrielą podczas spotkania z prezesem Związku Narodowego Polskiego Frankiem Spulą fot.Alicja Kuklińska


Spadające gwiazdy i dmuchana prośba

Wiosłował od ośmiu do dwunastu godzin na dobę,  przeważnie nocą, bo w dzień bał się udaru słonecznego. Prowadziły go gwiazdy, również te spadające. W Polsce mówi się, że jak taką się zobaczy, to trzeba sobie o czymś pomyśleć, coś życzyć. On w takich sytuacjach miał tylko jedno życzenie: szczęśliwie dopłynąć do celu. I jak tu nie wierzyć w to, że spadające gwiazdy życzenia spełniają. Przynajmniej jemu.

Przed trzecią wyprawą, której start nastąpi już w tę niedzielę, też ma jedną prośbę, tym razem do Polaków. Ci, którzy mieszkają w Ameryce, by w jego kierunku dmuchali, a ci, którzy są w Polsce, by to powietrze wciągali, a wtedy on do Lizbony dopłynie i szybciej i bezpieczniej.

Dariusz Cisowski

Zdjęcia: Dariusz Lachowski


13254727_656267674523124_2832407165297020543_o(1)

13254727_656267674523124_2832407165297020543_o(1)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama