Ceny paliwa, jeszcze do niedawna bardzo niskie, teraz szybko pną się w górę w rejonie Chicago i w całym kraju. Dostawcy olei napędowych próbują racjonalnie uzasadnić zwyżki kosztów, ale i tak nikt im nie wierzy − kierowcy zarzucają manipulację cenami paliw. Co roku przed długim świątecznym weekendem Dnia Pamięci Narodowej, gdy wzrasta liczba podróżujących samochodami, ceny benzyny wzrastają.
Podobnie, jak i w poprzednich latach, dystrybutorzy paliwa utrzymują, że jego podaż nie nadąża za popytem. Na dodatek − próbują przekonać − że przeciągają się prace konserwacyjne urządzeń produkcyjnych w rafinerii, co utrudnia zaopatrzenie rynku.
W środę 25 maja na przedmieściach Chicago cena galona regularnej benzyny wynosiła średnio 2,69 dolarów. To najwięcej w tym roku, ale nieco mniej niż w zeszłym roku o tej samej porze, gdy kierowcy płacili za galon benzyny średnio 2,71 dolarów. Niestety, zdaniem ekspertów, należy się spodziewać dalszych wzrostów rzędu nawet 20-40 centów za galon, a wówczas wydamy na paliwo więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
W innych rejonach kraju, gdzie sprzedaż benzyny nie jest obciążona tak licznymi podatkami jak w aglomeracji chicagowskiej, ceny oscylowały na poziomie 2,30 dol. za galon.
Jak szacuje klub automobilowy AAA, w tym roku w długi świąteczny weekend po drogach w całych kraju podróżować będzie o około 700 tys. więcej Amerykanów niż w tym samym okresie roku ubiegłego. Według obliczeń AAA, około 38 mln Amerykanów wybierze się w przynajmniej 40-milową podróż.
(ao)