Piłkarz Legii Warszawa Ondrej Duda był zgorszony zachowaniem kibiców, którzy odpalali race i doprowadzili do dwukrotnego przerwania finału Pucharu Polski z Lechem Poznań. - Nie zachowywali się tak, jak powinni - skomentował 21-letni Słowak.
Fani obu zespołów odpalali race na trybunach, co spowodowało zadymienie całego PGE Narodowego, a w powietrzu unosił się zapach spalenizny. W drugiej połowie spotkania kibice drużyny z Poznania poszli o krok dalej - odpalone race wrzucali na boisko i sędzia Szymon Marciniak dwukrotnie wstrzymał grę na kilka minut.
- Myślę, że to bardziej wpłynęło na zespół Lecha niż na nas. Sędzia doliczył 12 minut, a kibice rywali wrzucali race na boisko. Lech mógł grać dalej, coś jeszcze z tym meczem zrobić, a oni rzucali... Dla mnie to trochę niemądre - powiedział dziennikarzom Duda.
Jego kolega z drużyny Tomasz Jodłowiec nie chciał się tak otwarcie wypowiedzieć na ten temat. Spytany, czy nie ma pretensji do sędziego, że nie zakończył meczu przedwcześnie, odparł: "Nie mieliśmy pretensji. Myślę, że wszystko było ok".
Kapitan zwycięzców Michał Pazdan również nie ukrywał zdenerwowania sytuacją.
- Race nie były fajnym widokiem. Nie jest to dobre, kiedy wygrywasz 1:0, zamierzasz skontrować przeciwnika, a coś cały czas wyprowadza cię z równowagi i zaburza koncentrację. Co trzy minuty były przerwy, nie wiedzieliśmy, ile sędzia doliczy czasu do zakończonego spotkania. Bardzo niefajna sytuacja dla zawodników, którzy grają. Najważniejsze to w takiej sytuacji nie panikować i jakoś dać sobie radę – skomentował.
W końcówce jedna z rac trafiła w stopę bramkarza Legii Arkadiusza Malarza.
- Nie spodziewałem się takiego zachowania kibiców z Poznania. Ale już to przeżywałem, jestem przyzwyczajony - w Poznaniu leciały zapalniczki i monety. Najważniejsze, że te race nie wybuchały, dzięki czemu nic złego się nie stało. Przerwy dekoncentrowały zawodników obu drużyn - przyznał.
Jego odpowiednik po drugiej stronie boiska Jasmin Buric wolał skupić się na tym, co działo się na trybunach w innych momentach. Pochwalił oprawę przygotowaną przez kibiców obu stron.
- Cieszyłem się z tego, że mogłem tu dzisiaj grać i na pewno to zapamiętam. Szkoda że nie wygraliśmy, ale każdy mecz z Legią jest podobny, jeśli chodzi o atmosferę i jakość - podkreślił Bośniak.
Spytany konkretnie o sytuacje, w których sędzia przerywał mecz, odparł wymijająco: - Nam już po prostu brakowało czasu, każda minuta była dla nas bardzo cenna.
(PAP)
Reklama