Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 12:39
Reklama KD Market

Wstyd

Wydawać by się mogło, że organizacja o nazwie Ku-Klux-Klan ma swoje „najlepsze czasy” za sobą. Dziś praktycznie się nie liczy i posiada znikome wpływy. Tym bardziej szokujące jest zatem to, iż KKK stał się ostatnio przedmiotem zażartych dyskusji w kontekście toczącej się prezydenckiej kampanii wyborczej. A wszystko za sprawą Donalda Trumpa, którego popiera były „wielki mędrzec” klanowców David Duke. W czasie wywiadu w telewizji CNN, prowadzonego przez Jake'a Tappera, Trump dwukrotnie odmówił odżegnania się od KKK, zasłaniając się groteskowo tym, że nie bardzo wie, kto to jest Duke. Natomiast po wywiadzie próbował wyjaśniać swoje niezdecydowanie tym, że zawiodła podobno jego słuchawka w uchu, przez co nie całkiem mógł zrozumieć pytania Tappera.

W ten sposób rasiści spod znaku KKK wrócili nagle na forum publiczne, a Trump zdołał odgrzebać w śmietniku mało chlubne aspekty amerykańskiej historii. Efektem tego była niezwykła dyskusja – również w telewizji CNN – między białym współpracownikiem Trumpa Jeffreyem Lordem i czarnoskórym dziennikarzem Vanem Jonesem. We współczesnej Ameryce, w roku 2016, dwaj ludzie sprzeczali się na oczach milionów ludzi o to, czym jest albo nie jest KKK, przy czym Lord usiłował pisać historię od nowa, twierdząc, że klan jest „lewicową organizacją terrorystyczną” i że demokraci próbują dzielić społeczeństwo pod względem rasowym. Nie wiem, w jaki sposób tezy te miały bronić Trumpa, ale należy się domyślać, iż Lord przekonywał, że republikański kandydat na prezydenta nie może być wiązany w żaden sposób z KKK, gdyż jest to lewica. W domyśle – gdyby klan był prawicową organizacją terrorystyczną, być może Duke i Trump mogliby stanowić świetną parę.

W rzeczywistości Trump i KKK całkiem dobrze do siebie pasują, czego się nie da w żaden sposób zatuszować. Nowojorski budowniczy kasyn miał już uprzejmość wyrażać się pogardliwie o Meksykanach, kobietach, muzułmanach, imigrantach (innych niż białych) itd. To za jego sprawą kampania wyborcza po stronie republikanów stoczyła się w stronę personalnych wyzwisk, otwartej wrogości, a nawet przemocy w stosunku do ludzi krytykujących kandydata lub demonstrujących przeciw niemu. Jakby dla podkreślenia swojego „talentu” i oczytania, Trump cytował ostatnio Benito Mussoliniego. Tylko gratulować świetnego wzoru do naśladowania.

Ameryka tego niezwykłego spektaklu powinna się wstydzić. Czy naprawdę w kontekście prezydenckiej kampanii wyborczej potrzebne są dyskusje o KKK? Czy w telewizji nie pojawią się wkrótce członkowie klanu, by zaprezentować wszystkim swój punkt widzenia? Kandydatura Trumpa przez wiele miesięcy traktowana była niemal jako żart. Jednak czas żartów się skończył. Na czele republikańskiej stawki kandydatów stoi megalomański neofaszysta, któremu przyklaskują ludzie twierdzący, że są na wszystko wściekli: rząd federalny, Obamę, Kongres, gospodarkę etc. Jednak gniew, nawet jeśli uzasadniony, nigdy nie powinien prowadzić do sprzyjania komuś, kto jest w stanie zniszczyć Amerykę podziałami, konfliktami i bezczelnością. Może trzeba amerykańskiemu elektoratowi przypomnieć, że kiedyś inny rozgniewany naród też postanowił postawić na politycznego nowicjusza. Był nim Adolf Hitler.

Andrzej Heyduk

fot.Jim Lo Scalzo/EPA

 
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama