Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 12:43
Reklama KD Market

Eurowtopa

„O jeden most za daleko” – tytuł starego filmu bardzo pasuje do sądu nad Polską, jaki opozycja urządziła na wyjazdowym posiedzeniu Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. To znaczy, miał to być sąd na Polską, sąd, w którym unijne potęgi i autorytety stwierdzą jednoznacznie, iż wybierając do władzy „nacjonalistyczną prawicę” (bo tak nazywają PiS zachodnioeuropejskie media, świadomie grając skojarzeniem z własnymi ruchami neonazistowskimi) Polska zboczyła z jedynie słusznej drogi i powinna swą decyzję jak najszybciej zweryfikować. W praktyce wyszło zupełnie inaczej. Przy skromnym, delikatnie to ujmując, zainteresowaniu głównych unijnych frakcji, chadeckiej i socjaldemokratycznej, debatę przejęli politycy mniejszych ugrupowań z lewa i prawa. Ci z lewa wykorzystali okazję, by Polskę krytykować nie za niezrozumiałe dla nikogo szczegóły lokalnego warszawskiego sporu o Trybunał Konstytucyjny, tylko po całości, za to, że jest „ciemna”, katolicka, homofobiczna i zacofana. Ci z prawej – by zaatakować tych, którzy zaatakowali Polskę, wytykać im obłudę i prowadzenie obłąkańczej, zgubnej dla Europy polityki, której fatalne skutki próbują „przykryć” manifestacyjnym dyscyplinowaniem Polaków.

Słowem, stało się dokładnie tak, jak przewidywałem. Bo też i moment wybrali eurodygnitarze fatalny. Ujawnienie – po pięciu dniach zmowy milczenia – ekscesów na sylwestrze w Kolonii uruchomiło efekt domina. Niemal co dnia wychodzą na jaw kolejne informacje o haniebnych zachowaniach władz różnych europejskich krajów w ostatnich miesiącach. Policja zastraszała zgwałcone przez imigrantów kobiety, także nieletnie, szpitale fałszowały dokumentację medyczną, media były cenzurowane i same się cenzurowały. Na fali europejskiej „głasnosti” zaczyna się mówić o tym, czemu jeszcze niedawno gorliwie zaprzeczano: o „strefach szariatu”, faktycznie wyrwanych spod władzy państw, o masowych atakach rabunkowych na samochody i mieszkańców w regionie Calais, zamienionym w wielkie, nielegalne koczowisko przybyszów z Afryki i Bliskiego Wschodu. A tymczasem rządy, ogarnięte klasycznym syndromem „szaleństwa władzy”, brną dalej w politykę niekontrolowanej migracji, w mediach zaś korowody „autorytetów” nadal pouczają, że każdy ma prawo zamieszkać tam, gdzie chce, i nie ma nic gorszego, niż „uprzedzenia” wobec „uchodźców”.

Tu wcale nie chodzi o imigrantów – tu chodzi o gwałtowną utratę przez Europejczyków zaufania do swoich państw, rządów, instytucji. U Polaka to wyrobiona przez pokolenia zaborów, okupacji i kolonizacji rutyna, ale żyjącym dotąd jakby w cieplarni Belgom, Francuzom czy Niemcom świat się wali na głowy. Lektura niemieckich czy francuskich forów internetowych nie pozostawia wątpliwości, że wzbiera tam ferment, jakiego od wojny Europa nie zaznała.

Europejskim postępowcom w rodzaju Verhofstada czy Timmermansa wizerunkowe przeczołganie Polski wydawało się dobrą „ucieczką do przodu” przed tymi problemami, także dlatego, iż zapewniani byli przez swych polskich przyjaciół, iż większość opinii publicznej w Polsce właśnie tego pragnie, o to prosi, że rezolucja potępiająca rząd PiS zostanie przez Polaków przywitana tańcem i radością na spontanicznych masowych wiecach wdzięczności. Nie tylko nic podobnego się nie zapowiada, ale wręcz przeciwnie: jak już pisałem przed tygodniem, wciągniecie w polsko-polską wojnę organów unijnych zostało przez polską opinię publiczną odebrane bardzo źle. Polak może bywa głupi, ale na godność nadeptywać mu nie należy – a tym właśnie była „dyscyplinująca” debata.

Dlatego Platforma, która, nikt nie ma co do tego wątpliwości, była siłą sprawczą całej zadymy, usiłuje teraz obłudnie sprawić wrażenie, że „broni Polski” i karkołomnie oskarża o „haniebne donoszenie na Polskę”… premier Szydło. Chyba się to jej nie uda.

Rafał A. Ziemkiewicz

fot.Patrick Seeger/EPA
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama