To danie, które należało do dyżurnych na świątecznym stole w moim rodzinnym domu. Pochodzę z Gdańska więc śledź w różnej postaci jest dla mnie daniem powszednim. Ale nigdzie śledź nie smakuje tak dobrze, jak na gdańskim Starym Mieście.
By chociaż mieć namiastkę wspomnień, tę bardzo łatwą potrawę można zrobić kupując śledzie sprowadzane z Polski, hermetycznie pakowane. Jednak polecam śledzie z beczki, które po pierwsze są większe, a po drugie, po odpowiednim przyprawieniu i zadbaniu o szczegóły, będą się rozpływały w ustach.
Solone śledzie z beczki należy najpierw wymoczyć, żeby usunąć część soli. Do pojemnika wkładamy filety i zalewamy mlekiem, a następnie zostawiamy w lodówce na co najmniej 15 godzin. Następnego dnia przed wyjęciem filetów z lodówki kroimy cebulę w małą kostkę i posypujemy ją solą (nie więcej jak 2 łyżki) i odstawiamy na 15 minut. Od soli cebula nieco zmięknie i nie będzie aż taka ostra w smaku. Wyciągamy filety, dobrze opłukujemy w zimnej wodzie, a następnie musimy dobrze przepłukać cebulę, trzymając ją w wodzie nawet przez kilka minut.
Filety kroimy na 1,5-calowe (3 cm) kawałki. Do szklanego naczynia lub słoika najpierw wkładamy liść laurowy, kilka ziarenek pieprzu, ziela angielskiego i zakrywamy kawałkami śledzia. Ponownie kładziemy warstwę cebuli i śledzi, co jakiś czas dodając nasze zioła i powtarzamy tę czynność do momentu, kiedy włożymy wszystko do pojemnika. Całość zalewamy olejem rzepakowym. By wszystkie składniki sobą przeszły przykrywamy pojemnik folią i wkładamy do lodówki na 24 godziny.
Smacznego i szczęśliwego Nowego Roku z gdańskim śledziem na talerzu.
Ewa Malcher
