Prawie nigdy w tym miejscu nie piszę w żaden sposób o wydarzeniach w Polsce. Wynika to z prostego przekonania, że skoro dawno temu wybrałem nieodwracalną emigrację w innym kraju, to nie do mnie należy komentowanie tego, co tam się dzieje. Z tego samego powodu nigdy nie wziąłem i nie wezmę udziału w żadnych polskich wyborach. Jednak od pewnego czasu o wydarzeniach nad Wisłą głośno jest na całym świecie, co skłania mnie do chwilowego przerwania milczenia.
Jak powszechnie wiadomo, nowy rząd w Polsce podjął kilka kontrowersyjnych decyzji, dotyczących przede wszystkim Trybunału Konstytucyjnego, ale również obsady kilku ważnych w państwie stanowisk oraz ogólnego stylu rządzenia. Spowodowało to wiele komentarzy zagranicznych, niestety w ogromnej większości negatywnych. Te zaś kwitowane są zwykle przez nową władzę stwierdzeniami, że ludzie wypowiadający te treści to w taki czy inny sposób ignoranci, lewacy, bądź antypolscy złośliwcy.
Nie ma dla mnie większego znaczenia to, kto w Polsce rządził lub rządzi. Wszak kolejne ekipy Polacy wybierali w demokratycznych wyborach i to ich sprawa. Natomiast ma dla mnie znaczenie fakt, że przez ostatnie ćwierćwiecze III Rzeczpospolita zbudowała bezcenny kapitał, który w taki czy inny sposób jest zasługą wszystkich Polaków, w tym również tych, którzy znajdowali się u władzy począwszy od 1989 roku. Za bezcelowe uważam dywagacje o tym, w jaki sposób ów kapitał został zgromadzony i czy po drodze popełnione zostały jakieś błędy. Błędów takich było z pewnością wiele. Liczy się tylko to, że Polska w ciągu zaledwie 25 lat przeszła zdumiewającą, pozytywną metamorfozę - z kraju zdominowanego przez totalitaryzm zmieniła się w demokratyczne, stabilne państwo o solidnym statusie w Unii Europejskiej i NATO. Cieszyła się też doskonałą opinią niemal na całym świecie, w tym również w USA.
Tak się składa, że w roku 2014 podróżowałem nieco po Polsce z dwójką brytyjskich przyjaciół, którzy poprzednio odwiedzili mnie tam w roku 1975. Byli zdumieni skalą i rozmiarem zmian. Trudno im było zrozumieć, w jaki sposób tak wielkiej transformacji można było dokonać w tak krótkim czasie. Wspólnie oglądaliśmy wtedy w telewizji Baracka Obamę, który gratulował w Warszawie wszystkim Polakom ich sukcesu, ich nowego "cudu nad Wisłą". Niestety lektura obecnych komentarzy na temat Polski – w Niemczech, Belgii, Wielkiej Brytanii, Luksemburgu, czy w USA – prowadzi nieuchronnie do wniosku, że cud się skończył, a wypracowany z takim mozołem kapitał topnieje dziś niczym bałwan na wiosnę. Lekceważenie z jakim do tego zjawiska podchodzi obecny rząd jest szokujące.
Jeśli jeden z najważniejszych dzienników w Ameryce, "The Washington Post", publikuje niezwykle krytyczny artykuł pióra powszechnie cenionego komentatora, to nie robi tego z powodu imputowanych cech autora, takich jak "lewactwo" czy ignorancja, lecz dlatego, że Polska jest dziś krajem na tyle ważnym, iż obchodzi cały świat. Jeśli prezydent USA zwleka ze spotkaniem z nowym prezydentem RP, a Biały Dom sugeruje, że planowany na lato w Warszawie szczyt NATO może się tam nie odbyć, to nie jest to wynik złośliwości i antypatii, lecz realnego zatroskania o stan polskiej demokracji i przyszłości strategicznie istotnego państwa.
O Polsce pisze się dziś negatywnie dlatego, iż z zastanawiającym lekceważeniem trwoniony jest jej kapitał nagromadzonych wcześniej pozytywów. Absolutnie wszyscy rządzący krajem winni się tym martwić, gdyż jest to zjawisko nie tylko smutne, ale i niebezpieczne.
Andrzej Heyduk
fot.Patrick Seeger/EPA
Reklama