Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 10:37
Reklama KD Market

Wirtualna insurekcja

To, co pokazują krajowe media, niektórym kojarzy się z filmem „Matrix”. Mnie osobiście kojarzy się raczej z innym, mniej sławnym obrazem – „Wag the dog”. Przypomnę, opowiadał on, jak przyłapany na skandalu seksualnym prezydent USA dla odwrócenia uwagi opinii publicznej wypowiada wojnę z Albanią, a clou sprawy polegało na tym, że wojna była wyłącznie telewizyjną inscenizacją – w rzeczywistości nie odpalono ani jednej bomby ani nawet nie wręczono Albańczykom ultimatum.

„Zamach stanu” w Warszawie, o którym trąbią stacje i gazety, jest podobnej natury. W realu nic się nie stało, co by się nie działo wielokrotnie wcześniej i u nas, i gdzie indziej. Paru polityków skrytykowało Trybunał Stanu (pamiętam, jak Angela Merkel porównywała sędziów niemieckiego sądu konstytucyjnego do „jadowitych skorpionów”) i doszło do kompetencyjnego sporu między sejmową większością a trybunałem – akurat trwa podobny we Włoszech, a był i w Hiszpanii, i w paru innych krajach.

Cała reszta to histeria, budzona, trzeba powiedzieć, bardzo umiejętnie i zdumiewająco konsekwentnie. PiS wprawdzie wygrał wybory i w ekspresowym tempie wymienia szefów administracji, państwowych spółek i służb, ale układu w mediach wymienić tak szybko nie jest w stanie. A środowiska, które mają na nie największe przełożenie, tracą pracę, wpływy, pozycje – nic dziwnego, że rozpaczliwie chcą zmiany powstrzymać.

Nie wiem, na ile w ramach jakiegoś makiawelicznego planu (podejrzewam, że w ogromnej części spontanicznie) starają się doprowadzić do jakiegoś kryzysu. Jakiego, trudno sobie wyobrazić. Nawet gdyby wyborcy w ciągu miesiąca o sto osiemdziesiąt stopni zmienili preferencje, nie jest możliwe, by przełożyło się to na realne zmiany; najbliższe wybory będą za cztery lata. Oczywiście trudno jest rządzić w nieustającym jazgocie oskarżeń o łamanie praw i wolności obywatelskich, z nieustającymi manifestacjami, z mediami tokującymi po całych dniach, jak strasznie ten Kaczyński obraził Polaków czymś tam znowu, czego po raz kolejny wcale nie powiedział, ale w telewizji mówią, że powiedział. Ale można, jak tego dowiedli choćby Berlusconi i Orban.

Media trąbią o rzekomych 50 tysiącach ludzi na antypisowskiej manifestacji, powołują się na w oczywisty sposób „skręcone” sondaże, które – jak wysypał się Ryszard Petru – mają „wstrząsnąć Kaczyńskim” i zmusić go do zmiany polityki, nagłaśniają antypolskie publikacje w zachodnich mediach, które wcześniej po to właśnie są przez polską opozycję inspirowane, albo wręcz pisane – traktując to poważnie, można by sądzić, że w Polsce trwa rewolucja. Ale wystarczy wyłączyć TVN i wyjść na ulice, by ze zdumieniem stwierdzić, że ogół Polaków w ogóle o tym nie wie, szykuje się do świąt i nie widzi żadnego powodu do moralnego wzmożenia.

Czy jest w tym plan? Powtarzam, nie jestem tego pewien. Możliwe, że po prostu zagrożone lobby nakręcają się w histerii nawzajem i same wierząc we własną propagandę, kompletnie odleciały. Rzecz w tym, że jakkolwiek media uwielbiają histeryzować i świetnie histerie nakręcają, to z natury trwa to krótko. Czy dziś przybywa do Europy mniej „uchodźców” niż miesiąc temu, czy mniej się ich topi w morzu, czy skończyła się wojna w Syrii? Nie, ale nikt już o tym nie pamięta, bo nie da się grzać nawet prawdziwego tematu dłużej niż kilka tygodni.

Więc realnie PiS-owi niewiele może to wszystko zaszkodzić. Natomiast może się stać gwoździem do trumny dla PO. Sondaże nie wstrząsną Kaczyńskim i jego ludźmi, natomiast mogą skłonić całe struktury regionalne PO i sporo jej posłów do przejścia na służbę Nowoczesnego Ryszarda. Za którym stoi potężne i bogate lobby bankowe. Włączając się w histerię wokół sporu o Trybunał, Schetyna i Siemoniak zachowali się jak te przysłowiowe kurczaki pułkownika Sandersa.

Rafał A. Ziemkiewicz

fot.Leszek Szymański/EPA
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama