Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 17 listopada 2024 13:49
Reklama KD Market

Teresa Mirabella: trzeba stać na Bożym posterunku

Teresa Mirabella: trzeba stać na Bożym posterunku
/a> Teresa Mirabella przed budynkiem, gdzie powstanie dom dla bezdomnych Polek w Chicago fot.Grzegorz Dziedzic


O trudnym dziele niesienia pomocy ludziom, których inni przekreślili, tworzeniu domu dla bezdomnych kobiet i poleganiu na woli Bożej mówi nam Teresa Mirabella – założycielka wspólnoty Anawim.

Grzegorz Dziedzic: Skąd wziął się pomysł wybudowania domu dla bezdomnych Polek w Chicago?

Teresa Mirabella: Od dwudziestu pięciu lat prowadzę ośrodek Anawim dla bezdomnych mężczyzn. W ciągu tych lat mojej pracy z bezdomnymi spotkałam wiele kobiet. Często zastanawiałam się, dokąd idą po programach odwykowych, gdzie mogą znaleźć pomoc, schronienie. Niektóre zjawiały się w Anawim z prośbą o pomoc, chciały się tutaj zatrzymać, ale to dom dla mężczyzn, którzy mają miejsce, gdzie mogą się zatrzymać, znaleźć dach nad głową, zjeść ciepły posiłek. Brakuje takiej pomocy dla kobiet – bezdomnych Polek. Przez wiele lat szukałam bezdomnych kobiet, namawiałam je do zmiany życia, ale nie miałam im wiele do zaoferowania. W końcu postanowiłam, że stworzę dla nich dom. Na początku próbowałam znaleźć duży budynek, pisałam do archidiecezji, szukając konwentu, który mogłabym zamienić na schronisko dla kobiet. Ale pomyślałam, że taki budynek będzie za duży, za drogi w utrzymaniu. Zaczęłam odkładać pieniądze. Odpowiedniego domu szukałam przez trzy lata. W czerwcu zeszłego roku udało mi się kupić budynek u zbiegu ulic Division i Grant.

Kupiła Pani dom za własne zaoszczędzone pieniądze?

– Kupiłam go od organizacji, która chciała przeznaczyć go na podobny cel, ale zabrakło im pieniędzy na remont. Zgodzili się na sprzedaż za połowę żądanej początkowo ceny, ale i tak wydałam wszystkie oszczędności. Na szczęście znaleźli się ludzie, którzy zaoferowali pomoc.

Ile bezdomnych kobiet zamieszka w tym domu?

– Trudno powiedzieć, dziesięć osób pomieści się bez problemu, ale będziemy pomagać w miarę naszych możliwości. Można dostawić dodatkowe łóżka, albo zbudować piętrowe. Niedawno kupiłam sąsiadującą z domem działkę, na której planujemy stworzyć ogród warzywny, a w przyszłości być może rozbudujemy dom. Najważniejsze, że jest budynek. Gdy są ściany, dach nad głową i wzajemne zrozumienie, wtedy można już ludziom pomóc.

Pomaga Pani bezdomnym od 25 lat.

– Zaczynaliśmy z franciszkaninem, ojcem Błażejem Karasiem na południu miasta. Dom szybko okazał się za mały, wynajęliśmy większy. W tym czasie ojciec Błażej zdecydował się wyjechać na misję na Syberię, a ja zrozumiałam, że jeśli się nie zaangażuję, to dom upadnie. Zaczęłam przywozić jedzenie, płacić rachunki, prowadzić grupy terapeutyczne. Sprowadzałam księży, którzy odprawiali nabożeństwa. Dom Anawim przetrwał i znalazł swoje stałe miejsce przy kościele św. Trójcy.

Jak to możliwe, że placówka istnieje bez żadnej pomocy miejskiej i stanowej?

– Osoby, które zaangażowały się w pomoc przy tworzeniu Anawim, nie pobierały żadnej pensji za swoją pracę, wręcz przeciwnie, często dzieliły się swoimi pieniędzmi. Ustaliliśmy zasadę, że rezydenci, którzy stanęli na nogi i znaleźli pracę, powinni się dzielić swoimi zarobkami. Ludzie, którzy zarabiają, ale z różnych powodów nie są gotowi się z Anawim wyprowadzić, w ten sposób pomagają utrzymać ośrodek. Pieniędzy wystarcza na podstawowe rachunki. Zawsze staram się oszczędnie gospodarować funduszami, a w razie potrzeby dokładam ze swoich.

Na czym polega pomoc osobom bezdomnym w domu Anawim?

– Dajemy im dach nad głową i trzy posiłki dziennie. Żeby człowiek pomyślał o zmianie, musi mieć zaspokojone podstawowe potrzeby i w tym mogę mu pomóc. Nasi rezydenci muszą sami dbać o dom. Ustalamy dyżury przy sprzątaniu, gotowaniu, myciu naczyń, łazienek itd. To jest praca na rzecz wspólnoty, co jest ważne, bo czują się potrzebni. Każdemu staramy się przydzielić jakąś funkcję, nawet tym, którzy nie są w pełni sprawni. Chodzisz o lasce albo z chodzikiem? Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś obrał ziemniaki na obiad. Czasem trzeba człowieka przekonać, że jednak może pomóc, że jest w stanie się wysilić. Każdy jest odpowiedzialny za pokój, w którym mieszka. Wymagamy, żeby posiadali jak najmniej rzeczy, prosimy żeby przychodząc do domu, nic ze sobą nie przynosili. Mamy też łączność z rozmaitymi instytucjami, gdzie mogą uzyskać pomoc, choćby w leczeniu uzależnień, na które wielu bezdomnych cierpi. Ważna jest modlitwa. Każdy, wierzący czy niewierzący, jest zobowiązany do uczestnictwa w mszy świętej. To okazja, żeby podzielić się z Bogiem swoimi sprawami i zastanowić się nad swoim życiem.

Jaką rolę pełni Pani w Anawim?

– Sekretarki, skarbnika, psychologa, pielęgniarki. Decyduję o przyjęciach oraz usunięciach z ośrodka. Dobieram sobie wśród rezydentów współpracowników, którzy pomagają prowadzić to miejsce. Dzwonię do szpitali, szukam rodzin, załatwiam leczenie odwykowe. Wielu wysłałam do Polski, pomogłam otrzymać paszport, kupiłam bilet na samolot. Wypełniam im nawet formularze podatkowe, zajmuję się praktycznie wszystkim, czym trzeba się zająć. Oczywiście załatwiam też formalności pogrzebowe, wysyłanie prochów do Polski.

Skąd wziął się pomysł pomagania bezdomnym?

– Pamiętam moment, w którym poczułam, że to jest moje zadanie. To było w latach 80., to był czas Solidarności w Polsce, ja mieszkałam już w Chicago. W amerykańskich wiadomościach obejrzałam program o bezdomnych Polakach mieszkających na ulicach i pod mostami. To był moment, kiedy się ocknęłam. Dotychczas nie zdawałam sobie sprawy, że taki problem istnieje. Nie miałam styczności z Polonią, studiowałam, pracowałam. To był kubeł zimnej wody. Zdecydowałam, że chcę być potrzebna. Dziś wiem, że moje niekończące się chęci i wytrwałość to dary od Boga. Widzę w tym jego rękę. Trzymać się tej ręki to coś wspaniałego. To, co się dzieje w Anawim, to jest cud. Ludzie powtarzają, że to niemożliwe prowadzić taki dom bez zewnętrznych funduszy. A dom istnieje od 25 lat.

Jest Pani z zawodu psychologiem i pielęgniarką.

– Tak, jestem pielęgniarka psychiatryczną. Zaczęłam pracować jako pielęgniarka po przyjeździe z Polski, a potem ukończyłam psychologię. Dzięki temu potrafię podejść do ludzi, których inni często przekreślili. Ludzi, których nie rozumiemy, jest nam łatwo przekreślić. Ja swoją rolę widzę w tym, żeby pomagać w krytycznej sytuacji. Kiedy przychodzi najgorszy, najtrudniejszy moment, ja mam ich kochać, wspierać i pomagać. Ważne jest, żeby stać na posterunku. Przyjąć, przygarnąć, powiedzieć dobre słowo. Ale nie jestem w stanie nikogo zmienić. Bóg zmienia.

Mężczyźni mieszkający w Anawim pomagają remontować dom, w którym zamieszkają bezdomne Polki?

– Większość z nich to fachowcy, znają się na budowlance. Proszę, aby pomogli choć raz w tygodniu, żeby nikogo nie przeciążać. Mamy wśród naszych rezydentów stolarzy, elektryków, hydraulików.

Dom wymagał generalnego remontu?

– To była kompletna ruina. Musieliśmy zamontować nowe ogrzewanie, licznik elektryczny, hydraulikę, pogłębić piwnicę, zainstalowaliśmy nowe okna. Widać postępy. Dobudowaliśmy nową część z tyłu domu, gdzie będzie znajdować się kaplica. Na remont wydałam już przynajmniej dwadzieścia tysięcy dol., może więcej. Jeszcze dużo pracy przed nami, ale wierzę, że do przyszłej zimy wszystko będzie gotowe.

Brygada Bratnich Dusz po raz kolejny organizuje zbiórkę pieniędzy na Anawim. 19 grudnia w siedzibie Sokół Riders odbędzie się wielka impreza charytatywna, z której dochód zostanie przekazany na stworzenie domu dla bezdomnych kobiet.

– Kochani są. Brygada Bratnich dusz zbiera się po raz trzeci, żeby wspomóc wspólnotę Anawim. Cieszę się, że są ludzie, którzy wspierają to dzieło i widzą sens w niesieniu pomocy. Zapraszam wszystkich, którzy chcą pomóc na zbiórkę organizowaną przez brygadę i do naszego domu. Liczą się każde ręce i każda pomoc. Ja do pomysłu robienia takich zbiórek podchodziłam zawsze ostrożnie. Zawsze robiłam to, co powinnam, i nie szukałam rozgłosu, wciąż wolę, żeby nikt nie wiedział. Brygada przekonała mnie, że nagłośnienie naszych działań to dobry pomysł. Wszystkim, którzy przyczyniają się do naszej sprawy, dając datki, udzielając wsparcia duchowego i moralnego – Bóg zapłać. Wdzięczna jestem niesamowicie. Dziękuję Brygadzie Bratnich Dusz, Związkowi Młodych Polek, Kongresowi Polonii Amerykańskiej, konsulatowi RP, wszystkim instytucjom i osobom prywatnym, które pomagają nam pomagać.

Dziękuję za rozmowę

[email protected]

(11 grudnia 2015 roku)



Pomóż zbudować ośrodek dla bezdomnych Polek

W sobotę, 19 grudnia o godz. 17.00 w klubie Sokół Riders (6701 W. Diversey Ave. w Chicago) Brygada Bratnich Dusz organizuje – w świetnym towarzystwie i przy muzyce – zbiórkę funduszy na remont i wykończenie powstającego ośrodka dla bezdomnych Polek – Anawim. Zakupiony w 2014 roku przez Teresę Mirabelle dom, w którym mieścić się będzie schronisko, znajduje się w okolicy Humboldt Park w Chicago i jest aktualnie w trakcie generalnego remontu. Wejściówki będą sprzedawane przy drzwiach w dniu imprezy. Serdecznie zapraszamy!

Jeżeli chcesz wesprzeć nasz cel już teraz lub po prostu nie możesz być z nami 19 grudnia – odwiedź stronę: www.gofundme.com/anawimshelter, aby wpłacić donację. Dziękujemy, to właśnie dzięki Wam możemy zdziałać tyle dobrego!

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama