Tzw. debata publiczna III RP od dawna kuleje, ale takiej eksplozji histerii i hipokryzji jak teraz nie było od czasów „wojny na górze”. O histerii już na tych łamach pisałem, więc troszkę o hipokryzji.
Pamiętam – kto ciekaw, niech sprawdzi w internetowych archiwach – komentarze polityków i tzw. autorytetów gdy PiS zwołał rok temu, w proteście przeciwko sfałszowaniu przez władzę wyborów samorządowych, „marsz w obronie wolności”, wyznaczając go w dodatku na rocznicę, 13 grudnia. Po pierwsze, wyprowadzanie ludzi na ulice to faszyzm i niszczenie demokracji, bo w demokracji politykę robi się w parlamencie a nie na ulicach; a na dodatek sprowadzanie niebezpieczeństwa, bo zawsze może dojść do prowokacji i incydentów. No i po drugie – zawłaszczanie rocznicy, nadużywanie symboli. Słowem, hańba i ohyda!
Ale to było w czasach, kiedy jeden z najczęściej pojawiających się w mediach posłów PO szydził z opozycji: „wygrajcie wybory, to sobie przegłosujecie co będziecie chcieli”. Potem PiS rzeczywiście wybory wygrał i rzeczywiście, stosując się do udzielonej mu rady, przegłosowuje co chce ani się oglądając na poryki, tupanie i wymachiwanie konstytucjami rywali, którzy teraz uznali, że jednak większości tak nie wypada. I co teraz mówi ten sam poseł? Że „naszą bronią, jak w stanie wojennym, jest ulica”. I to właśnie PO, ze wsparciem tych samych autorytetów, które się wtedy zanosiły o faszyzmie, zwołuje swych zwolenników na antyrządową demonstrację – ma się rozumieć, na 13 grudnia. I to jeszcze pod dom Jarosława Kaczyńskiego, w nawiązaniu do tradycji corocznych manifestacji pod domem zajmowanym przez rodzinę Jaruzelskich.
A co na to odpowiada poseł PiS, do niedawna nieznany, obecnie wysunięty na front Stanisław Piotrowicz? Że „wzywanie do antyrządowych demonstracji to łamanie demokracji”.
Stanisław Piotrowicz, którego ze znanych tylko prezesowi przyczyn wybrało Prawo i Sprawiedliwość na twarz operacji „konwalidowania” Trybunału Konstytucyjnego, był w czasie stanu wojennego prokuratorem. Bynajmniej nie „prokuratorem generalnym”, jak twierdzi część mediów, zwykłym pracownikiem prowincjonalnej prokuratury rejonowej – co też chwały nie przynosi i słabo przystaje do antykomunistycznej narracji PIS (zresztą nie pierwszy to taki przypadek, można by sparafrazować Goeringa: to my decydujemy, kto jest komuchem!) Można by wytknięcie PiS niekonsekwencji uznać za w pełni uzasadnione, ale nie wtedy, gdy wytykają autorytety „Gazety Wyborczej” i TVN, które ostatnie ćwierć wieku strawiły na wspieraniu postkomunistów, a teraz wspierają się w „obronie demokracji” opiniami profesorów, którzy nie tylko byli w PZPR, ale np. wykładali na resortowej Akademii im. Feliksa Dzierżyńskiego, gdzie, umówmy się, „elementu niepewnego” nie tolerowano.
Pamiętam jeszcze, jak demonstracyjnie Bronisław Geremek odmówił wykonania wyroku Trybunału Konstytucyjnego i złożenia oświadczenia lustracyjnego (wiadomo dlaczego) i jak żarliwie go wtedy wspierali ci sami – z imienia i nazwiska ci sami – politycy i publicyści, którzy dziś znieważają prezydenta Dudę i chcą stawiać go przed Trybunałem Stanu, krzycząc, że stawia się ponad prawem! Mimo iż Duda nie kieruje się prywatą i ma po swojej stronie argumenty prawników nie podzielających interpretacji sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Trybunału, którego przewodniczący i wiceprzewodniczący pisali „częściowo niekonstytucyjną ustawę” PO, a zanim orzekli we własnej sprawie podczas medialnego tournée, nawet nie kryli związku z jedną ze stron politycznego sporu.
I tak dalej – przykładów lista nieskończona.
„Nasizm”. Co zrobi nasz, co służy naszym, to jest dobre – co nie naszym, złe. I kto nie nasz – zły. Jeśli mnie Państwo spytacie, co jest najgorsze w III RP, to powiem, że właśnie to.
Rafał A. Ziemkiewicz
fot.Paweł Supernak/EPA
Reklama