Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 10:24
Reklama KD Market

Najwyższy faul

W Polsce toczą się obecnie zażarte spory o rolę i skład Trybunału Konstytucyjnego. Tymczasem w USA jest bardzo podobnie, ale walka o niezwykle istotne sprawy konstytucyjne odbywa się z dala od mediów i rozgłosu. Głównym zadaniem obu organów jest decydowanie o zgodności uchwalanych praw z konstytucją. Jak powszechnie wiadomo, w amerykańskim Sądzie Najwyższym zasiada 9 sędziów, a jego obecny skład zapewnia konserwatystom przewagę jednego głosu, stąd wiele kontrowersyjnych postanowień zapada stosunkiem głosów 5 do 4.

Wśród tej piątki zdecydowanie najbardziej prawicowymi poglądami legitymują się Clarence Thomas oraz Antonin Scalia. O zapatrywaniach tego pierwszego trudno jest coś konkretnego powiedzieć, gdyż Thomas w czasie obrad sądu nigdy się nie odzywa, a zatem jedynym oknem na jego ideologiczny świat są decyzje, pod którymi się podpisuje. Natomiast Scalia nie tylko dużo mówi, zarówno na sądowym forum, jak i poza nim, ale popisuje się fajerwerkami retorycznymi, w których często bezlitośnie i barwnie krytykuje swoich kolegów.

Od pewnego czasu Scalia zdradza obsesję na punkcie niedawnej legalizacji homoseksualnych związków małżeńskich, której to legalizacji zawsze się stanowczo sprzeciwiał. Krytyka tej decyzji, podjętej jak zwykle stosunkiem głosów 5 do 4, zdaje się jednak prowadzić sędziego na niebezpieczne konstytucyjne manowce, niemające nic wspólnego z instytucją małżeństwa.

Na uczelni Rhodes College w stanie Tennessee Scalia wygłosił ostatnio odczyt, w którym nazwał legalizację małżeństw homoseksualnych „ekstremalnym rozszerzeniem prawa Sądu Najwyższego do podejmowania dowolnych decyzji, nawet jeśli są one sprzeczne z wierzeniami religijnymi większości obywateli kraju”. Tym samym Scalia sugeruje, iż specjalnymi stróżami amerykańskiej konstytucji powinni być ludzie, których zapatrywania religijne są udziałem większości narodu.

Tego rodzaju pogląd jest jednak całkowicie sprzeczny z konstytucją USA, która jasno oddziela sprawy państwa od spraw kościoła i stanowi, że rząd nie ma prawa ani ustanawiać, ani też preferować żadnej konkretnej religii. Zasada ta przestrzegana jest dość skutecznie i z powodzeniem od narodzin Unii aż po dzień dzisiejszy.

Zdumiewające jest zatem to, że zasiadający w Sądzie Najwyższym prawnik chciałby decyzje o konstytucyjności wszystkiego co możliwe powierzyć protestantom, bo ich jest w Ameryce najwięcej (37 proc.). A jeśli nawet nie protestantom, to chrześcijanom, którzy w sumie stanowią w USA nieco ponad 60 proc. ludności. Stawia to poza nawiasem wszystkich innych: żydów, muzułmanów, ateistów, agnostyków itd.

Gdyby zasadę preferowaną przez Scalię zastosować w USA, konstytucja kraju odwrócona zostałaby do góry nogami, a państwo stałoby się czymś w rodzaju niepisanej teokracji. Szans na przeforsowanie czegoś takiego wprawdzie nie ma, ale mocno zastanawia to, iż Scalia tego rodzaju „faul konstytucyjny” w ogóle bierze pod uwagę. Zresztą Scalia zdaje się też dziwnie pojmować rolę najwyższego organu władzy sądowniczej kraju. Często mówi o tym, że „niewybieralna dziewiątka prawników” nie powinna decydować o losie prawnym narodu. A jednak taka jest właśnie rola Sądu Najwyższego, o czym Scalia z pewnością doskonale wie.

Jego dość skrajna postawa oraz bulwersująca czasami retoryka raz jeszcze podkreślają, jak ważne są dyskusje na temat organów, których zadaniem jest nieustanna interpretacja konstytucji – czy to w USA, czy w Polsce, czy też w dowolnym innym demokratycznym kraju.

Andrzej Heyduk

fot.Jim Lo scalzo/EPA
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama