Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 18:17
Reklama KD Market

Komendant wyleciał, problem pozostał

/a> Burmistrz Rahm Emanuel fot.Tannen Maury/EPA


Co tak naprawdę dzieje się w chicagowskiej policji? Czy burmistrz Rahm Emanuel powinien po prostu odejść? – to pytania powtarzane w ostatnich dniach wielokrotnie, nie tylko w mainstreamowych mediach. Dyskusja o tym, co dzieje się w Chicago, wyszła daleko poza granice Wietrznego Miasta.

Od zastrzelenia 17-letniego czarnoskórego Laquana McDonalda minęło 13 długich miesięcy. Dopiero po takim czasie policjant Jason Van Dyke, który zastrzelił Afroamerykanina, usłyszał zarzuty dokonania morderstwa z premedytacją. Doszło do tego dopiero po decyzji sędziego o upublicznieniu policyjnego nagrania rejestrującego cały incydent. Jeśli prawdą jest powiedzenie, że zdjęcie jest warte tyle co tysiąc słów, to to nagranie jest warte tyle co cały długi akt oskarżenia. Bo film już służy jako żywy dowód nadużywania siły przez policję wobec Afroamerykanów. Wpisuje się w ten sam schemat co incydenty w Ferguson, Baltimore, Nowym Jorku i w wielu innych miastach Ameryki. Właściwie to raczej trzeba się dziwić, dlaczego protesty w Wietrznym Mieście przebiegły tak łagodnie. Bo także i tu aktywiści z ruchu Black Lives Matter od ponad roku wytykają policji dyskryminowanie czarnych mieszkańców miasta i nadużywanie przemocy wobec młodych Afroamerykanów.

Dlaczego tak późno?

Rahm Emanuel wzywał w ostatnich dniach do zachowania spokoju i mówił o „budowaniu mostów porozumienia”, ale oglądając materiał wideo, rzeczywiście trudno zachować zimną krew. Zarejestrowany przez policyjną kamerę zapis pokazuje, jak chicagowski policjant oddaje 16 strzałów w kierunku Laquana McDonalda. Ostatnie kilka sekund nagrania obalają podtrzymywaną przez policję wersję, że nastolatek miał nastawać na policjanta, stanowiąc zagrożenie dla życia funkcjonariusza. Na filmie widać, jak McDonald odchodzi (ale nie biegnie) od otaczających go samochodów policyjnych. A strzały padają jeszcze długo po jego upadku na asfalt. Ostatnie – do zupełnie nieruchomego ciała. Wszystkie media, które zdecydowały się na publikację nagrania, opatrzyły materiał ostrzeżeniem przed drastycznością pokazywanych scen.

/a> Były szef chicagowskiej policji Garry McCarthy fot.Tannen Maury/EPA


Lawina ruszyła po upublicznieniu wideo. We wtorek burmistrz zdymisjonował szefa chicagowskiej policji Garry’ego McCarthy’ego. Zbyt wielu żądało jego głowy po ujawnieniu nagrania, tym bardziej, że sprawa McDonalda nie była jedynym przypadkiem nadużycia uprawnień przez policjantów powiatu Cook. Nie pomogło, że w 2014 roku miasto miało najniższy wskaźnik zabójstw od 50 lat. „Muszę być bardziej lojalny wobec Chicago niż wobec McCarthy’ego” – tłumaczył Emanuel. Mimo że burmistrz wypowiadał się o nim w samych superlatywach – zasługi odchodzącego szefa policji są niewątpliwe – nie podlega kwestii, że to McCarthy ma być polityczną ofiarą zakończonego tragedią skandalu. Na razie jedyną, choć powinno być ich dużo więcej. Bo przecież prokuratura otrzymała nagranie od policji już w kilka dni po incydencie. Dlaczego mając w ręku taki dowód, zwlekano tak długo z postawieniem zarzutów oficerowi policji? Obawiano się powtórki zamieszek z Ferguson? Jeśli tak, to nikt się do tego dziś głośno nie przyzna. Warto pamiętać, że relacje prokuratury z organami ścigania nigdy nie były proste – przecież prokuratorzy w sprawach kryminalnych opierają się na dowodach zebranych przez policję. Te światy się przenikają i łatwo o sytuację, w której jedna strona robi drugiej przysługę. W tym przypadku chyba zbyt wielką, jeśli przedstawienie aktu oskarżenia w takiej sprawie ma miejsce dopiero po sądowym nakazie upublicznienia najważniejszego materiału dowodowego. To także może tłumaczy, dlaczego dopiero teraz prokuratura stanu Illinois zajęła się procedurami stosowanymi przez chicagowską policję. Stanowa prokurator Anita Alvarez, której biuro było odpowiedzialne za nadzór nad lokalnymi śledztwami, miałaby tu wiele do wyjaśnienia. Ona sama twierdzi jednak, że nikt nie radził się jej biura w sprawie opóźniania udostępnienia nagrania.

/a> Nagranie z policyjnej kamery, ze strzelaniny w której zginął Laquan McDonald fot.Chicago Police/EPA


Burmistrz w opałach

Także Emanuela zaczęto oskarżać o to, że nie zareagował właściwie, posiadając dostęp do takiego materiału. Burmistrz mówił, że obejrzał nagranie dopiero w ostatnich dniach. Bez wątpienia nie pomogło mu, że zarówno on, jak i jego prawnicy robili wszystko, aby nagranie z października ubiegłego roku nie dostało się do mediów. Powołanie obecnie specjalnej policyjnej grupy operacyjnej mającej podnieść wiarygodność policji może wyglądać bardziej na rozpaczliwą próbę poprawy politycznego wizerunku. W jego obronie stanął jednak największy polityczny przyjaciel – Barack Obama. Rzecznik Białego Domu Josh Earnest przypomniał, że Emanuel cieszy się zaufaniem prezydenta. Mówił też o zdecydowanych działaniach burmistrza na rzecz reformy chicagowskiej policji. Podobno sam Obama też widział wideo pokazujące zastrzelenie McDonalda, ale Biały Dom odmówił podania bliższych szczegółów. Prezydenckie wsparcie było jednak ważne, bo przedstawiciele mniejszości rasowych, aktywiści oraz polityczni przeciwnicy Emanuela żądają jego głowy.

Sam Emanuel powtarzał w ostatnich dniach wielokrotnie, że nie ma zamiaru dobrowolnie odejść. W wywiadzie dla portalu Politico mówił wprost, że został wybrany w wyborach i tylko wyborcy mogą go odwołać. „Mamy procedurę, która nazywa się wybory. Wyborcy przemówili. Będę przed nimi odpowiedzialny za decyzje, jakie podejmuję”. Emanuel musi się jednak ostro tłumaczyć, dlaczego mieszkańcy Chicago nie mogli zobaczyć nagrania przed kwietniowymi wyborami. Szkody, jakie to nagranie wyrządziłoby jego kampanii, byłyby oczywiste. Trudno też uwierzyć, że burmistrz obejrzał nagranie dopiero niedawno. Przecież w kwietniu musiał zatwierdzić po konsultacjach z miejskim prokuratorem Stephenem Pattonem ugodę z rodziną McDonalda. Pięć milionów dolarów – nawet z miejskiej kasy – nie oddaje się, nie wiedząc, jak przytłaczająca jest siła materiału dowodowego.

Chicago dołączyło do długiej listy amerykańskich miast, w których całe grupy mieszkańców i lokalne społeczności straciły zaufanie do ludzi odpowiedzialnych za przestrzeganie prawa i porządku. Jeśli oczywiście to zaufanie kiedykolwiek istniało.

Jolanta Telega

[email protected]

______________________________

Emanuel musi się ostro tłumaczyć, dlaczego mieszkańcy Chicago nie mogli zobaczyć nagrania przed kwietniowymi wyborami. Szkody, jakie to nagranie wyrządziłoby jego kampanii, byłyby oczywiste
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama