Przed laty, w czasie studiów w University of Illinois, miałem żydowskiego profesora - człowieka o doskonałym poczuciu humoru i niezwykle otwartego. W okresie przedświątecznym zawsze dostawałem od niego kartkę z życzeniami: "Wszystkiego najlepszego z okazji tych twoich świąt". Ja w odpowiedzi też wysyłałem mu kartkę, życząc mu wesołego zapalania świec (z okazji święta Chanuka).
W powyższym nie ma absolutnie niczego zdrożnego. Ameryka to kraj bardzo wielowarstwowy, w którym mieszkają ludzie o rozmaitych poglądach religijnych: chrześcijanie, muzułmanie, żydzi, buddyści, agnostycy, ateiści, itd. I cały ten wielowyznaniowy "kocioł" zwykle funkcjonuje bardzo dobrze, o ile tylko do głosu nie dochodzą ludzie – za przeproszeniem – zdrowo szurnięci.
Ostatnio w mediach zagościła afera związana z domniemanym "zamachem na Boże Narodzenie", jakiego dopuściła się firma Starbucks. Niejaki Joshua Feuerstein, określający się mianem "ewangelisty i osobowości medialnej", nagrał krótkie wideo, w którym zarzucił koncernowi z Seattle, że prowadzi walkę z religią, gdyż przedświąteczne kubki do kawy tej firmy są wyłącznie czerwone i nie zawierają żadnej symboliki bożonarodzeniowej. Nagranie Feuersteina obejrzało w Internecie 15 milionów ludzi, a sprawa urosła szybko do problemu znacznie poważniejszego niż IS, głód, wojny, imigracja, etc. Ba, pretendent do lokatorstwa w Białym Domu, Donald Trump, zasugerował nawet, że być może należy bojkotować sieć Starbucks, a potem oznajmił, co następuje: "Gdy ja zostanę prezydentem, gwarantuję, że wszyscy będziemy mówić 'Merry Christmas' ".
Naprawdę? Już widzę jak "policja świąteczna" wyłapuje na ulicach wszystkich tych wrednych zdrajców, którzy "Merry Christmas" nie mówią i wysyła ich do Gitmo w celu wbicia im do głowy jedynie słusznych poglądów. Pan Trump zapewne nie wziął pod uwagę dość oczywistego faktu – nie wszyscy w USA świętują to samo co chrześcijanie, natomiast absolutnie wszyscy mają prawo wierzyć, w co im się tylko podoba.
Wracając jednak do kawowych kubków, szydzących podobno z Bożego Narodzenia swoją pustą czerwienią: firma Starbucks jest prywatnym przedsiębiorstwem bez żadnej religijnej afiliacji. W jej lokalach kawę popijają ludzie niemal wszystkich możliwych wyznań, rozsiani po całym świecie. Umieszczanie na kubkach jakiejkolwiek symboliki religijnej byłoby nie tylko mało profesjonalne i dziwne, ale komercyjnie niekorzystne. Jeśli Feuerstein uważa, że najważniejszym problemem współczesnego świata jest absencja na plastikowych kubkach z kawą wizerunku dzieciątka Jezus, powinien się leczyć. Albo, jak słusznie skomentowała to wszystko jedna z internautek, "jeśli plastikowe kubki definiują twoje Boże Narodzenie, z pewnością potrzebujesz pomocy Jezusa".
Gwoli ścisłości, Starbucks proponuje swoje świąteczne kubki od wielu lat i jak dotąd prezentowały one symbolikę, która z jakąkolwiek religią nie miała nic wspólnego: płatki śniegu, jazda na sankach, jodłowa gałązka, bałwan w czerwonej czapie, itd. Wynika z tego, że goła czerwień jest obraźliwa, natomiast gdy się ją ozdobi jakąś grafiką pozbawioną podtekstów eklezjastycznych, nagle wszystko jest cacy. Logika wręcz zniewalająca.
Andrzej Heyduk
fot.Starbucks
Reklama