Polscy lekkoatleci z Pekinu wracają pełni optymizmu. Osiem medali, w tym trzy złote – to najlepszy bilans w historii występów w mistrzostwach świata. Królem sprintu pozostał Usain Bolt. W ciągu dziewięciu dni rywalizacji padł jeden rekord globu – Ashtona Eatona w dziesięcioboju.
Polacy pod względem liczby miejsc na podium, wyrównali rekord z Berlina (2009). W stolicy Niemiec były one jednak mniej cenne. Tym razem udało się wywalczyć trzy złote: w rzucie młotem Anita Włodarczyk (Skra Warszawa) i Paweł Fajdek (Agros Zamość) oraz w dysku Piotr Małachowski (WKS Śląsk Wrocław).
Po srebro pobiegł na 800 m Adam Kszczot (RKS Łódź). Trzy brązowe zdobyli: tyczkarze Paweł Wojciechowski (CWZS Zawisza Bydgoszcz SL) i Piotr Lisek (OSOT Szczecin), a w rzucie dyskiem Robert Urbanek (MKS Aleksandrów Łódzki).
- To znacznie lepszy wynik niż się spodziewaliśmy – przyznał prezes PZLA Jerzy Skucha. To napawa też optymizmem przed przyszłorocznymi igrzyskami olimpijskimi w Rio de Janeiro.
Swoją wielkość udowodnił Bolt. Jamajczyk po raz piąty w międzynarodowej imprezie zaliczył „hat-tricka”. Zdobył trzy złote medale na najbardziej prestiżowych dystansach. Wygrał na 100 i 200 m oraz poprowadził do zwycięstwa sztafetę 4x100 m.
Takiego finału "setki" jeszcze w historii mistrzostw świata nie było. Aż pięciu sprinterów pokonało dystans poniżej 10 sekund: Bolt - 9,79, Justin Gatlin - 9,80, Trayvon Bromell (obaj USA), Andre de Grasse (Kanada) - obaj po 9,92, Mike Rodgers (USA) - 9,94. Kolejni zawodnicy uzyskali równo 10 sekund: szósty Amerykanin Tyson Gay, siódmy Jamajczyk Asafa Powell i ósmy Francuz Jimmy Vivaut.
Uwielbienie Boltem wzrosło już do niewyobrażalnych rozmiarów. Nigdzie nie pojawia się bez osobistego ochroniarza. A przy tym zachowuje dystans do samego siebie. Miał też w tzw. Ptasim Gnieździe wypadek. Po rywalizacji na 200 m na segwayu najechał na niego... kamerzysta. Jamajczyk przewrócił się, a potem żartował: „To był zamach na mnie”.
Objawieniem imprezy jest także Holenderka Dafne Schippers. Niedawna wieloboistka postanowiła przekwalifikować się na sprinty. Zmusiły ją do tego trochę okoliczności. Miała kłopoty z kolanami, które nie bolały tylko w trakcie biegania. Postanowiła zatem spróbować. Efekty są zdumiewające.
Po 29 latach poprawiła rekord Europy na 200 m, który teraz wynosi 21,63. Ustanowiła też rekord globalnego czempionatu, który miał 28 lat. W 1987 roku w Rzymie ten dystans w 21,74 pokonała reprezentantka Niemieckiej Republiki Demokratycznej Silke Gladisch-Moeller. Od tamtej pory nikt tak szybko nie biegał w MŚ. To też trzeci wynik wszech czasów. Szybsze w historii były tylko Amerykanki Florence Griffith-Joyner (21,34) i Marion Jones (21,62). Schippers, z zawodu pielęgniarka, wywalczyła też srebro na 100 m – 10,81. Tytuł obroniła Jamajka Shelly-Ann Fraser-Pryce – 10,76.
Gwiazdą imprezy była także Włodarczyk. Polskiej mistrzyni rzutu młotem zabrakło zaledwie 23 centymetrów do własnego rekordu świata, który od 1 sierpnia wynosi 81,08. Najlepszy wynik w historii poprawił z kolei Eaton. Amerykanin zebrał w dziesięcioboju 9045 pkt, o sześć więcej niż w 2012 roku.
Jedną z większych niespodzianek sprawił kanadyjski tyczkarz Shawnacy Barber. Skoczył 5,90 co dało mu złoto. Na trzecim stopniu podium – razem z Wojciechowskim i Liskiem – stanął największy faworyt Francuz Renaud Lavillenie.
W biegach długich nadal królem jest reprezentant Wielkiej Brytanii Mo Farah. W Pekinie po raz trzeci z rzędu został mistrzem na 5000 m. Jest pierwszym lekkoatletą, który obronił tytuły na 5000 m i 10 000 m.
Nikt się nie spodziewał takich rozstrzygnięć w biegach płotkarskich. Na 100 m najszybszą okazała się Jamajka Danielle Williams – 12,57, a na 110 m Rosjanin Siergiej Szubienkow – 12,98. Jeszcze większym zaskoczeniem była rywalizacja na 400 m ppł mężczyzn, którą wygrał mało znany Kenijczyk Nicholas Bett – 47,79.
Pierwszy złoty medal mistrzostw świata dla Słowacji zdobył Matej Toth w chodzie na 50 km. To niespodzianka nie była, ale za to radość ogromna. Po raz pierwszy w historii na trasie nie było ani jednego Rosjanina. Wyeliminowała ich afera dopingowa.
Zresztą stosowanie niedozwolonych środków, a właściwie walka z nimi, to był jeden z głównych tematów poruszanych w trakcie imprezy. Dwie Kenijki zostały złapane na nieczystym zagraniu i zawieszone. Tym problemem będzie musiał się zająć nowy prezydent IAAF – Brytyjczyk Sebastian Coe, który wybrany został tuż przed rozpoczęciem mistrzostw.
Trybuny na Stadionie Narodowym były niemal zawsze pełne. Kibice spisali się na medal. Oklaskiwali nie tylko swoich zawodników, ale i zagranicznych. „Żyli” imprezą i na każdym kroku okazywali swój entuzjazm. Nie obyło się jednak bez organizacyjnych wpadek. Największą zaliczyli przy męskim maratonie, kiedy zawodnicy nie wiedzieli, gdzie jest meta, a niektórzy pokonali dodatkowo nawet 300 m.
Złoty medal wywalczył niespodziewanie reprezentant Erytrei, 19-letni Ghirmay Ghebreslassie. Jest najmłodszym zwycięzcą biegu na dystansie 42 km 195 m w historii imprezy IAAF. Urodził się 14 listopada 1995 roku i dopiero trzeci raz w karierze ukończył tę wyczerpującą konkurencję. "Moje złoto dedykuję wszystkim mieszkańcom Erytrei" - powiedział triumfator.
Wyjątkowa dominacja Kenijczyków była w biegu na 3000 m z przeszkodami, którzy uplasowali się na miejscach 1-4. Tytuł obronił Ezekiel Kemboi, a za nim uplasowali się: Conseslus Kipruto, Brimin Kiprop Kipruto i Jairus Kipchoge Birech. Podobny sukces odniosły Etiopki na 5000 m. Złoto zdobyła Almaz Ayana, srebro Senbere Teferi, a brąz Genzebe Dibaba. Za nimi metę minęły cztery... Kenijki.
(PAP)
Reklama