Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 5 października 2024 08:14
Reklama KD Market

Ewa Chodakowska zawrócona z lotniska w Chicago za brak odpowiedniej wizy

Popularna trenerka fitness Ewa Chodakowska zawrócona została przez amerykańskie służby imigracyjne z lotniska w Chicago i odesłana do Polski. Polka nie została wpuszczona na teren USA ponieważ nie posiadała odpowiedniej wizy, uprawniającej jej do pracy na terenie Stanów Zjednoczonych. Ewa Chodakowska w Los Angeles uczestniczyć miała w kampanii firmy Adidas. 

/a> Radość po przylocie do USA ...i ulga po wielogodzinnych przesłuchaniach przez urząd imigracyjny fot. Ewa Chodakowska Facebook


O całej nieprzyjemnej sytuacji, która miejsce miała przed kilkoma dniami i trwała aż 22 godziny, Ewa Chodakowska poinformowała na swoim koncie na Facebooku. Trenerka przyznaje, że nie dopilnowała wizowych formalności: nie uzyskała wizy P1, która pozwalałaby jej na wzięcie udziału w kampanii firmy Adidas. Tuż po przylocie do Chicago, skąd po trzech godzinach oczekiwania odlecieć miała do Los Angeles, celebrytka zatrzymana została przez urzędników imigracyjnych, którzy zakwestionowali jej dokumenty. Brak wizy uprawniającej do pracy na terenie Stanów Zjednoczonej zaowocował decyzją o niewpuszczeniu trenerki na terytorium Stanów Zjednoczonych.

Po 22 godzinach Ewa Chodakowska odesłana została do Polski. W powrotnej podróży towarzyszył jej małżonek, który zdecydował się wrócić do Polski wraz z żoną.

Oto jak całe zdarzenie na swoim koncie na Facebooku relacjonuje sama Ewa Chodakowska:

Co robie tak szybko z powrotem w Polsce ..
Otóż .. Nawet w ogniu miliona obowiązków rzadko zdarza mi sie nie poświecić uwagi priorytetom .. Dopilnować , sprawdzić , upewnić sie na 100 % ..

Chyba nie musze poraz kolejny mowić, jak ważny był dla mnie przylot do LA i udział w globalnej kampanii adidas.. oraz świętowanie naszej 6stej rocznicy związku z Lefterisem ..

Cóż .. Lecę ! Odwołuje wszystkie inne plany, wizę mam w paszporcie, zatem wszystko gotowe - na miejscu czekają na mnie przymiarki, produkcja , tylko wypatrywać nowych doświadczeń ..

W Chicago mam mieć przesiadkę i za trzy h kolejny lot do LA .. Zarezerwowany hotel w Beverly Hills , zwiedzanie , Hollywood , rollercoastery, Las Vegas, Grand Canion - wszystko w planie :)

Na miejscu pojawia sie kłopot .. Nasze dokumenty zostają zatrzymane .. a my jestesmy zaproszeni na krzesełka dla nielegalnych imigrantów ..

Słucham ? Kto zawinił? Dlaczego? jak to sie stało ? Czy to dzieje sie naprawde? Ale przeciez mnie takie rzeczy sie nie przytrafiają ..

Milion pytań ... zero odpowiedzi ..

Po siedmiu godzinach wiercenia sie na tym krzesełku i robienia sobie dziur w głowie od tych pytań , dostaje pierwsze informacje ..

Jako osoba publiczna, przylatująca nawet na jedna godzinę poświęconą pracy tutaj (nie ma tłumaczeń czy płatnej czy nie) powinnam mieć specjalne dokumenty .. Wiza dla osoby publicznej - "performance" - P1 !

Ale jak to? Przeciez nie dostaje ani złotówki za dodatkowa prace tutaj ! Mam opłacony przelot i hotel .. Gdybym potrzebowała dodatkowych dokumentów, ktos na pewno z mojej ekipy czy z agencji organizującej wylot / zaproszenie etc poinformowałby mnie o tym ..

Tutaj nie ma tłumaczeń !

Zapada decyzja - następnego dnia mam zostać odesłana do Polski ..

Wow! Leci strzał w moj policzek, a ja nie mam czasu zasłonić sie ramieniem ..

Z jednej strony wielki smutek i żal .. Do siebie, do tego ze nie przypilnowałam .. ze w tej sytuacji jestem bezsilna ..

Z drugiej strony myśli mocno stapajace po ziemi .. "Ej ! Co sie dziwisz? Nie jestes lepsza i nie bedziesz lepiej traktowana! Opanuj sie!" Tutaj nie ma taryfy ulgowej .. moja sprawa niczym sie nie różni od setek podobnych spraw dziennie ..

Kolejna mysl : Widocznie tak ma byc ..

Widocznie za zakrętem czeka na mnie cos lepszego .. moze nie dowiem sie o tym jutro.. Za miesiąc ... za rok, ale kiedyś zrozumie te sytuacje z perspektywy czasu ..

Czasem po prostu trzeba dac sobie czas ..

Rozejrzałam sie dookoła .. I zrozumiałam, ze nie ma co sie wściekać ..

Młoda kobieta z płaczącym dzieckiem ..
Druga kobieta z dzieckiem śpiącym na kolanach ..
Kobieta w ciąży ..
Kobieta na wózku inwalidzkim, szlochająca od kilku godzin ..

Moja sytuacja nie jest przyjemna , daleko mi do śmiechu , ale zbieram w sobie wszystkie moce i żartuje z oficerem - Polkiem, ktory mnie żałuje i szczerze kibicuje w działaniach .. podchodzę i pocieszam kazda osobe po kolei ...myśląc sobie - mam dokąd wracać , mam po co wracać ..nie boje sie wracać .. czekają na mnie kochający ludzie , nie ma tego złego - czego tak naprawde nie mogłam powiedzieć o osobach ktore głaskałam po ramieniu ..

Nie bede sie wdawać w szczegóły tych "magicznych 22h" ... Mozna by było napisać książkę ...

Dodam tylko, ze niektóre osoby na swoich stanowiskach zapomniały co to równouprawnienie , czym jest szacunek ...jak podejśc do drugiego człowieka i zrozumieć jego - tutaj niejednokrotnie - rozpacz ..

Brrrrr.... Wachlarz osobowości pracownikow przyprawiał o dreszcze ..

Dzieki Bogu trafiłam na dobrego człowieka .. ktory przez cały czas swojej zmiany obchodził sie ze mna jak z jajkiem - ale juz po zakończeniu jego zmiany poczułam sie kazda inna osoba "łamiąca prawo" ..

No nic ..

W ręce dalej mam przeciez łopatę , a kucyka tylko wypatrywać :)

Za każdym razem wstawiana do pokoju wypełnionego po brzegi końskim łajnem , dzierże w ręce moj optymizm - moją łopatę !

Kilka rzeczy przepadalo - tymczasowo, bo nie bezpowrotnie , mimo to trzymałam sie jak twardzielka malując uśmiech na twarzy, mimio ze od uśmiechu dzieliło mnie setki tysiące kilometrów ...

Dopiero wtedy kiedy tuz przed wejściem do samolotu dostałam z powrotem telefon i przeczytałam sms od męża o tresci WRACAMY RAZEM smile emoticon puściły wszystkie emocje , zaczełam płakać - troche przez uśmiech , troche z ogólnego rozżalenia .. Trwało to nie wiecej jak 30 sek :)

... NIC TO !! najwazniejsze, ze w samolocie czekał na mnie MOJ człowiek, bez ktorego dzień wyglada jak szarobura i mdła papka ..

Zrobiłam wszystko co w mojej mocy, zeby wejść do samolotu z usmiechem i przywitać mojego męża radością na jego widok , bez dramatu ....

To była dobra lekcja pokory ..

Zapewne cześć osob, ktora to czyta podśmiewa sie pod nosem z myślą "ahahahahahahaha !! dobrze jej tak", ale tez wiem, ze cześć z Was postawi sie na chwile w mojej sytuacji i po ludzku pożałuje ..

Bez wzgledu na to co myslisz, ja biore łopatę w dłoń i nieustannie szukam kucyka ;)

...a teraz lecę ..
Gdzie i po co?
Powiem dopiero wtedy jak wyląduje ;)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama