Świat alpinistów zbulwersowało wideo 49-letniego Mike’a Horna, który niedawno atakował szczyt K2 (8611 m). Pochodzący z RPA Szwajcar zamieścił w internecie film, ukazujący w pewnym momencie szczątki, a konkretnie zdegradowaną siłami natury głowę ludzką.
Jak poinformował portal wspinanie.pl, na reakcję odbiorców nie trzeba było długo czekać. Strona Altitude Pakistan uważa, że w ten sposób członkowie wyprawy gloryfikują swoją nieudaną ekspedycję. Sedna sprawy dotknął jednak kanadyjski alpinista Louis Rousseau, który w liście zwrócił się bezpośrednio do autora niefortunnego nagrania.
"To wielki nietakt ze strony twojej i twojej ekipy. Czy potrafisz sobie wyobrazić reakcję ludzi, którzy stracili na tej górze jakąś bliską im osobę - przyjaciela, męża, brata czy syna? Ja również straciłem przyjaciół na K2, więc wiem o czym piszę" - zaznaczył.
W dalszej części listu podkreślił: "Wyobraź sobie, że to głowa twojego dziecka leży tam na śniegu, a ludzie przechodzący obok filmują ją i fotografują...".
W ten do bólu obrazowy sposób autor listu przekazał pewne niepisane prawo ludzi obcujących z górami wysokimi, mówiące o konieczności moralnego utrzymania pewnego tabu, związanego z brakiem możliwości godnego pochówku na wysokości. Środowisko alpinistów uważa, że piękniejszym sposobem na memento mori są wszelkiego rodzaju tablice pamiątkowe, jak choćby symboliczny cmentarz – Kopiec Gilkeya, pod który Mike Horn nie miał daleko.
(PAP)