Piłkarskie derby Krakowa, które rozegrano w piątek na stadionie Cracovii, szczególnie w pierwszej połowie, były ciekawym widowiskiem. Jednak żadnej ze stron nie udało się zdobyć trzech punktów. Z kolei w górnośląskich derbach więcej było ligowej kopaniny niż składnych akcji. Ostatecznie Ruch Chorzów pokonał u siebie Piasta Gliwice 2:0 (0:0).
Bardzo szybko prowadzenie objęła Wisła. W 3. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Macieja Sadloka w polu karnym "Pasów" powstało olbrzymie zamieszanie. Jakub Wójcicki tak starał się ratować sytuację, że piłka trafiła pod nogi Krzysztofa Mączyńskiego. Ten nie zmarnował takiego prezentu.
Fatalny błąd Arkadiusza Głowackiego w 12. min. spowodował, że było 1:1. Doświadczony stoper "Białej Gwiazdy" za lekko podał do Radosława Cierzniaka. W sytuacji sam na sam lepszy od bramkarza był Mateusz Cetnarski, który przejął piłkę.
Mimo okazji z obu stron do przerwy wynik spotkania nie zmienił się. Bardzo bliski zdobycia gola był w 45. min. Miroslav Covilo, ale piłka po jego zagraniu odbiła się od słupka.
Najbliższy zdobycia gola w drugiej połowie (kiedy akcji podbramkowych było jak na lekarstwo) był na pięć minut przed końcem spotkania Boubacar Dialiba, ale w strzale przeszkodził mu kolega z drużyny - Cetnarski.
Cracovia ostatnią ligową porażkę poniosła 18 kwietnia u siebie z Pogonią Szczecin (0:1). Wówczas drużynę prowadził jeszcze Robert Podoliński. Dwa dni później ogłoszono, że zastąpi go Jacek Zieliński. Odkąd pracuje on w krakowskim klubie, zespół w ekstraklasie osiem razy zwyciężył i trzykrotnie zremisował.
Ruch Chorzów rozpoczął sezon od porażki w słabym stylu z Górnikiem Łęczna 0:2 przed własną publicznością. W piątek gospodarze chcieli powetować sobie to niepowodzenie przeciwko Piastowi Gliwice, który na inaugurację wygrał z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza 1:0.
Dodatkowej motywacji Ruchowi dostarczał jubileusz trenera Waldemara Fornalika, który poprowadził ten zespół po raz 150. i odniósł 70. zwycięstwo. Ma też w dorobku 33 remisy i 47 porażek.
Pierwsi groźną akcję przeprowadzili gliwiczanie. W 10. minucie na prawym skrzydle rozpędził się Czech Martin Nespor, który dośrodkował w pole karne prawie idealnie na nogę Pawła Moskwika. Ten jednak nie trafił czysto w piłkę i zmarnował szansę, mimo że przed sobą miał już tylko słowackiego bramkarza Matusa Putnocky'ego.
Chwilę później strzałem z dystansu odpowiedział Rosjanin Rołand Gigołajew, ale z jego uderzeniem poradził sobie Jakub Szmatuła. W kolejnych minutach gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Optyczną przewagę mieli piłkarze Ruchu, ale nie przełożyła się ona na groźne sytuacje.
Dopiero po zmianie stron kibice na Cichej doczekali się emocji. W 56. minucie po zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła do Eduardsa Visniakovsa. Łotysz uderzał z ostrego kąta, ale jego strzał z woleja pod poprzeczkę był bardzo silny i Szmatuła nie zdążył zareagować.
W 84. minucie na 2:0 podwyższył rezerwowy Michał Efir. Najpierw prostopadłe podanie otrzymał Patryk Lipski, ale jego strzał zablokowali na spółkę bramkarz i obrońca Piasta. Piłka wylądowała jednak przed polem karnym, a były zawodnik Legii Warszawa uderzył ją bez zastanowienia z powietrza i trafił do siatki.
"Niebiescy" przeskoczyli piątkowego rywala w tabeli. Po dwóch kolejkach oba zespoły mają po trzy punkty.
(PAP)
Reklama